[tag=52489]
Miyu Kato[/tag] ósmego dnia wielkoszlemowego Rolanda Garrosa 2023 została zdyskwalifikowana za trafienie dziewczynki do podawania piłek. Całe zdarzenie miało oczywiście charakter nieintencjonalny.
Japonka posłała piłkę w kierunku dziewczynki do podawania piłek, a ta nie zdążyła odpowiednio zareagować i została trafiona w głowę. Wydawało się, że skończy się na ostrzeżeniu, ale wtedy wtrąciły się Marie Bouzkova i Sary Sorribes, czyli rywalki pary Miyu Kato - Aldila Sutjiadi.
Tenisistki domagały się dyskwalifikacji. Po dłuższej rozmowie z supervisorem i sędzią turniejowym, arbiter główny podjął decyzję o ukaraniu zawodniczki z Kraju Kwitnącej Wiśni i zakończeniu spotkania. Miyu Kato do tematu powróciła w wywiadzie dla "CLAY" i ujawniła szokujące informacje.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popisy córki gwiazdy tenisa
- Sędzia powiedział mi później, że gdyby dzieciak był chłopcem, wszystko byłoby w porządku. Wyjaśnił mi też, że w przypadku, gdy dziewczynka płakała ponad piętnaście minut, to koniecznie było wówczas podjęcie decyzji o dyskwalifikacji, bo gdyby przestała po pięciu minutach, wszystko byłoby w porządku. Lub gdyby piłka trafiła w jej nogi lub ręce - zdradziła japońska tenisistka.
- Spędziłam po tym kilka godzin w szatni, nie chciałam sprawdzać mediów społecznościowych, nie chciałam z nikim rozmawiać. Musiałam iść na kontrolę antydopingową - powiedziała Miyu Kato, która mocno przeżywała tę nieprzyjemną sytuację.
Dużym problemem dla Japonki było to, że wskutek dyskwalifikacji odebrano jej 240 punktów rankingowych i 21 500 euro nagrody pieniężnej. Miyu Kato odwołała się od decyzji, ale odbiła się od ściany.
- Ponieważ nie mogłam zdobyć punktów na kortach Rolanda Garrosa, muszę wygrać Wimbledon. Chociaż wolę mączkę, a nie trawę - zakończyła wywiad z "CLAY".
Czytaj także:
Niespodzianka była o włos. Sprawdź, kiedy Magdalena Fręch wróci do gry
Groźna rywalka Świątek walczy z czasem. Występ w Wimbledonie pod znakiem zapytania