W ostatnich latach często pojawiały się opinie, że najtrudniejszym zadaniem w męskim tenisie jest pokonanie Rafaela Nadala na mączce, zwłaszcza na kortach Rolanda Garrosa. Jednak, biorąc pod uwagę statystyki z minionych sezonów, można tę opinie sparafrazować i zastosować w kontekście rywalizacji z Novakiem Djokoviciem na trawie.
Choć Serb nie dysponuje potężnym podaniem, nie gra w stylu serwis-wolej, a uderzenia z powietrza to jedyny aspekt jego tenisa, do którego można mieć zastrzeżenia, na trawie jest bardzo skuteczny i po zakończeniu kariery przez Rogera Federera można go uznawać za współczesnego króla tej nawierzchni.
Niepokonany na trawie
Djoković jest niepokonany na trawie w głównym cyklu od 31 meczów. Ostatnią porażkę poniósł 24 czerwca 2018 roku, gdy na kortach Queen's Clubu przegrał z Marinem Ciliciem. To trzecia najdłuższa seria zwycięstw na zielonej nawierzchni w erze zawodowego tenisa. Lepsi pod tym względem są jedynie Federer (65 kolejnych wygranych w sezonach 2003-08) i Bjoern Borg (41 w latach 1976-81).
31 to także liczba określająca, ile meczów z rzędu Serb wygrał w Wimbledonie. Poprzednią porażkę w tym turnieju poniósł w 2017 roku, gdy nie dokończył pojedynku z Tomasem Berdychem. Dzięki temu wyrównał osiągnięcie Pete'a Samprasa z edycji Wimbledonu 1997-2001 i jest to również trzecia najdłuższa passa zwycięstw w The Championships po wyczynach Borga (41 kolejnych wygranych spotkań w Wimbledonie w sezonach 1976-81) i Federera (40 w latach 2003-08).
Co warte podkreślenia, aby znaleźć ostatnią porażkę Djokovicia w Wimbledonie w meczu rozegranym do ostatniej piłki, należy cofnąć się jeszcze dalej, do sezonu 2016, gdy w III rundzie przegrał 6:7(8), 1:6, 6:3, 6:7(5) z Samem Querreyem.
Dziesięć lat zwycięstw na korcie centralnym
Każdy tenisista ma swój ulubiony kort. Dla belgradczyka jednym z najbardziej lubianych jest z pewnością centralny Wimbledonu. I to nie tylko dlatego, że po każdym zdobytym tytule konsumuje źdźbło trawy. Otóż nie przegrał meczu na tej arenie od dziesięciu lat albo - jak kto woli - od 42 pojedynków.
Ostatnim, który znalazł sposób na pokonanie Djokovicia na korcie centralnym Wimbledonu, był Andy Murray. Szkot dokonał tego 7 lipca 2013 roku w finale. Od tamtego czasu próbowało wielu, na czele z Federerem, Nadalem czy ponownie Murrayem i w różnych okolicznościach (przy rozsuniętym i zasuniętym dachu, w meczach przerywanych przez opady deszczu czy w pojedynkach dokańczanych kolejnego dnia), ale nikt nie potrafił ograć Serba w świątyni tenisa.
Przed Hurkaczem zadanie godne Herkulesa
Co ciekawe, w skład tych wszystkich oszałamiających serii Djokovicia wchodzi jedno zwycięstwo z Hubertem Hurkaczem. Polak i Serb zmierzyli się 5 lipca 2019 roku w III rundzie Wimbledonu i wówczas tenisista z Belgradu zwyciężył 7:5, 6:7(5), 6:1, 6:4.
W niedzielę o przedłużenie swoich serii i wykonanie kolejnego kroku w kierunku ósmego tytułu w Wimbledonie, czym wyrównałby rekord Federera, Djoković zmierzy się właśnie z Hurkaczem. Opierając się na powyższych faktach, Polaka czeka herkulesowe zadanie. Ale z drugiej strony - wszystkie, nawet najwspanialsze passy, kiedyś się kończą. A wrocławianin ma atuty, aby zagrozić Serbowi.
Mecz Djokovicia z Hurkaczem został zaplanowany na korcie centralnym. Odbędzie się jako trzeci w kolejności od godz. 14:30 naszego czasu.
Odrodzenie Matteo Berrettiniego. W świetnym stylu wygrał mecz wielkoszlemowych finalistów
ZOBACZ WIDEO: Niezwykłe wideo z księżną Kate na Wimbledonie. To trzeba zobaczyć