Aryna Sabalenka już podczas Wimbledonu mogła zrzucić Igą Świątek z pozycji liderki światowego rankingu. Ostatecznie jednak do tego nie doszło, bowiem Białorusinka odpadła w półfinale z Ons Jabeur.
Aktualnie Polka toczy z Sabalenką zacięte pojedynki. Świetnie na światowych kortach radzi sobie także Jelena Rybakina. To sprawiło, że zaczęto porównywać je do tzw. wielkiej trójki w tenisie męskim.
Tam przez lata rywalizowali ze sobą Rafael Nadal, Roger Federer oraz Novak Djoković. Świątek wyjaśniła, co o tym myśli.
ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #4. Anna Kiełbasińska walczy nie tylko z rywalkami. "Od dwóch lat jestem na lekach"
- Przyznam, że to było dla mnie specyficzne, bo nie do końca rozumiałam, jaki cel mają te pytania - tłumaczyła w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet".
- Wiadomo, że media też funkcjonują w taki sposób, żeby przyciągnąć widzów i tworzenie takiej kobiecej wielkiej trójki na pewno w tym pomoże i na pewno jest ciekawe dla kibiców, ale myślę, że my, a na pewno ja, rozwijamy się, idąc swoją drogą, niezależnie od tego, co się dzieje z innymi zawodniczkami - dodała Świątek.
Jeżeli chodzi o "wielką trójkę", to Iga Świątek przyznała, że Djoković, Federer i Nadal osiągnęli więcej niż ona, Sabalenka i Rybakina.
Jednocześnie przyznała, że motywują ją presja wywierana przez Arynę Sabalenkę i wie, że ten mechanizm działa w dwie strony.
- Obie mamy super sezon w tym roku i gramy naprawdę solidnie, więc to są powody dla nas ku temu, by jeszcze lepiej trenować, jeszcze lepiej pracować i być jeszcze bardziej profesjonalnym - wyjaśniła Polka.
Czytaj także:
- Była czołowa tenisistka ruszyła do boju w Warszawie. Słowaczki zmierzyły się ze sobą
- "To potrafi być męczące". Świątek mówi, jak radzi sobie z popularnością