Podopieczna Andrzeja Kobierskiego rozpoczęła turniej WTA 1000 w Pekinie od kwalifikacji. W nich w dobrym stylu pokonała Diane Parry. Polka nie musiała grać drugiego meczu. Ze zmagań wycofała się bowiem Claire Liu. To oznaczało, że nasza tenisistka znajdzie się w głównej drabince po jednym spotkaniu.
Magdalena Fręch miała dobre losowanie pierwszej rundy. Trafiła na inną kwalifikantkę Katie Boulter. Brytyjka rozegrała dwa bardzo dobre mecze w Chinach, ale w ostatnim czasie nie prezentowała wysokiej dyspozycji. Mogliśmy mieć nadzieję na to, że łodzianka ją pokona, a tym samym dopisze do swoich osiągnięć kolejny dobry wynik w tym sezonie.
Mecz rozpoczął się po myśli naszej tenisistki. Świetnie serwowała w pierwszym gemie, a potem kilka błędów z rzędu popełniła przeciwniczka. Od stanu 0:2 w gemach Brytyjka jednak wyraźnie się przebudziła i zaczęła prezentować z naprawdę świetnej strony. Dość powiedzieć, że wygrała jedenaście punktów z rzędu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjrzyj się dokładnie. Skradła show w centrum miasta
Fręch przerwała jej bezbłędną serię punktową i doprowadziła do remisu w gemach (4:4). Boulter jednak nie zraziła się poprawą gry naszej reprezentantki. Cały czas była bardzo ofensywnie nastawiona do tej pojedynku. Pomimo kilku prostych błędów nie zwalniała ręki.
Łodzianka dobrze wyglądała w obronie i kontrataku. To właśnie na tych elementach oparła dwie znakomite akcje, które mogły spodobać się publiczności. Te jednak nie przełożyły się na końcowy rezultat pierwszego seta, którego wygrała reprezentantka Wielkiej Brytanii.
Początek drugiej partii mógł okazać się kopią pierwszych gemów premierowej odsłony tego starcia. Magdalena Fręch miała trzy szanse na objęcie prowadzenia 2:0. Niestety nie wykorzystała żadnej z okazji, co z kolei dodało pewności siebie Katie Boulter. 27-latka kontynuowała agresywną grę. Do tego pomagało jej szczęście.
To Brytyjka jako pierwsza przełamała serwis rywalki w decydującym secie, ale od tego momentu nieco zmienił się przebieg tego spotkania. Tenisistka pochodząca z Łodzi znacznie wzmocniła return, a także zaczęła zmieniać tempo gry w niezwykle efektywny sposób.
Z kolei starsza z zawodniczek popełniała dużo więcej niewymuszonych błędów. Widać było, że czuje się coraz mniej pewnie na korcie. Fręch musiała to wykorzystać, co też zrobiła. Przy piątej piłce setowej doprowadziła do decydującej partii.
Powróciliśmy do sytuacji, w której Boulter gra skutecznie i ofensywnie, a Fręch tylko się broni. Niestety Katie z nową energią weszła w tego seta i to ona zdobyła trzy pierwsze gemy. Mieliśmy obraz pierwszej partii, w której podopieczna trenera Kobierskiego była dominowana na korcie. Pojedyncze skuteczne kontrataki czy obrony nie wystarczały.
Magdalena Fręch spróbowała jeszcze powrócić do tego meczu, ale grała zbyt defensywnie i asekuracyjnie. Pozytywne efekty przynosiły jej pojedyncze akcje. Katie Boulter w naprawdę solidnym stylu przypieczętowała triumf nad Polką. Zagrała dobre spotkanie, a w nagrodę czeka ją pojedynek z Aryną Sabalenką w drugiej rundzie.
China Open, Pekin (Chiny)
WTA 1000, kort twardy, pula nagród 8,127 mln dolarów
niedziela, 1 października
I runda gry pojedynczej:
Katie Boulter (Wielka Brytania) - Magdalena Fręch (Polska) 6:4, 3:6, 6:2
Czytaj także:
Ochroniarz nie nadążał. Spójrz, co zrobiła Świątek [WIDEO]
Magda Linette poznała drugą rywalkę w Pekinie. Szansa na rewanż za US Open