Największy kryzys formy w ten sezonie przytrafił się Idze Świątek w Tokio. Świeżo po utracie statusu liderki rankingu WTA Polka zaprezentowała się w Japonii bardzo słabo.
Ostatecznie odpadła już w drugiej rundzie i w dwóch rozegranych pojedynkach popełniła prawie sto niewymuszonych błędów. Kibice łapali się za głowy.
- W tenisie wiele zależy od obiektu. Nie jest tak, że wszędzie gra się tak samo. Znaczenie mają różne detale, począwszy od warunków atmosferycznych, nawet takich jak ciśnienie, skończywszy na specyfikacji danego kortu. Nawet jeśli rodzaj nawierzchni jest ten sam, ona i tak będzie się w pewnym stopniu różnić - mówi Paweł Ostrowski, pierwszy trener Magdy Domachowskiej, w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Niektóre korty trzeba wyczuć. Są też takie, które nie pasują Idze. Stąd ten słaby występ w Tokio. Turnieje wielkoszlemowe rozgrywa się co roku na tym samym obiekcie. W przypadku konkretnych krajów, można nawet popaść w rutynę, ustawiając sobie grafik z dokładnością co do miejsc spożywania posiłków. To ułatwia wejście w turniej. Gdy zderzymy się z jakimiś nowym miejscem, nie zawsze wszystko jest takie proste - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: na Instagramie obserwują ją tysiące. Tak trenuje dziennikarka Polsatu
Chyli czoła przed Świątek
Po kryzysie nie ma już ani śladu. Świątek w dobrym stylu wygrała turniej w Pekinie i znów zachwyciła cały świat. Zaczęła także próbować nowych zagrań.
- Nie ukrywam, że ten sezon jest dla Igi bardzo trudny. Niewielu ludzi o tym mówi. Nasza tenisistka bardzo długo broniła pierwszego miejsca, a towarzysząca jej nieustannie presja była ogromna. Niewykluczone, że mówimy o najtrudniejszych dla niej momentach w karierze. Mimo tego Iga nie rozczarowywała i nawet w tych niżej punktowanych turniejach nie schodziła poniżej pewnego poziomu. Należy to docenić - mówi Ostrowski
Świątek rozegrała już w tym sezonie blisko 80 spotkań. Trudno przejść obojętnie obok takiego wyniku. - Szczerze mówiąc jej współczuję, bo żeby wytrzymywać takie obciążenia, zmiany nawierzchni, klimatu i temperatury, potrzeba nie lada samozaparcia i determinacji. Zwłaszcza gdy broni się pierwszego miejsca w rankingu. Wiem, jak to wygląda od strony zawodniczej, jak męczy i daje się we znaki. Już w Tokio uważałem, że Iga nie musi nikomu niczego w tym roku udowadniać i byłem pełen podziwu - tłumaczy były trener tenisa.
Wiedział, że presja spadnie
Czy spadek na drugie miejsce w rankingu ma jakiekolwiek plusy? Zapewne jedyny jest taki, że światła reflektorów są teraz skupione przede wszystkim na Arynie Sabalence, co daje Świątek więcej spokoju.
- Na pewno spadek oznacza trochę mniejszą presję. Spodziewałem się, że Idze będzie troszeczkę łatwiej, patrząc na wszystko pod kątem mentalnym. Z drugiej strony natomiast wielkie ambicje są z tyłu głowy. Gdy się bronimy, rzucamy wszystko na szalę. Gdy jesteśmy na drugim miejscu, nie musimy tego robić. Możemy sobie pozwolić na chwilę oddechu. W trakcie meczu, nawet podświadomie, dajemy z siebie więcej jeśli zajmujemy pierwsze miejsce na liście światowej - zauważa Ostrowski.
I dodaje, że teraz Świątek już nie musi tego robić. - Być może w niektórych sytuacjach nie będzie zaangażowana na milion procent, żeby wyszarpać dany punkt. Oczywiście nadal nie ma mowy o żadnym odpuszczaniu. Iga będzie dawać z siebie maksimum i co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Możemy mówić o niej wszystko, ale nigdy odmawiać ambicji - kontynuuje.
- Dlatego w pewnym sensie dobrze, że spadła z tronu. Dzięki temu może będzie jej nieco łatwiej. Tak sądziłem już w Tokio, choć było widać, że więcej luzu pojawiło się dopiero w Pekinie, jednak Iga musiała się ze wszystkim oswoić i sama mówiła, że doskwierało jej zmęczenie - dodaje.
Zasłużyła na długie wakacje
Przed Świątek już ostatni sprawdzian w tym sezonie. Pod koniec października rozpocznie się turniej WTA Finals w Cancun. Jeśli Polka sięgnie po zwycięstwo, nie tylko zapisze się na kartach historii (do tej pory nie triumfowała w tej imprezie), ale może również odzyskać prowadzenie w rankingu.
- Jeśli później wróci na czoło klasyfikacji rankingu WTA, będzie jej łatwo bronić tej pozycji, bo wie, z czym to się je. Ja natomiast bym nie nastawiał się na to, że taka sytuacja nastąpi błyskawicznie. Może tak się stać, ale nie widzę sensu wywierania presji na Idze. Myślę, że w przerwie międzysezonowej wszystko sobie poukłada i wróci silniejsza. Za ten sezon i tak czapki z głów. Mam nadzieję, że po Cancun odpocznie trochę dłużej i uda się na zasłużone wakacje - podsumował Paweł Ostrowski.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Dlatego Świątek poprawiła swoją grę? "To ewenement"
- Djoković może się cieszyć