Dawid Góra: Iga odebrała to, co się jej należało [OPINIA]

Getty Images / Matthew Stockman / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Matthew Stockman / Na zdjęciu: Iga Świątek

Jeśli oaza spokoju, jaką jest Jessica Pegula, zaczyna okazywać wściekłość na korcie, to znaczy, że po drugiej stronie siatki stoi Iga Świątek. Amerykanka nawet nie mogła mieć złudzeń, że poniedziałkowy finał (6:1, 6:0) jest do wygrania.

I wiele wskazuje na to, że miała tego świadomość jeszcze przed wyjściem na kort. A Iga - wręcz odwrotnie. Wyszła po wygraną. Narzuciła sobie tempo i dynamikę, która w jej przypadku mogła dać tylko jeden efekt.

Znów wracamy więc do czasów, kiedy rywalki przegrywają z Polką jeszcze zanim zaczną grę. To oczywisty błąd w podejściu, słabość psychologiczna. Ale trudno jej nie ulec, kiedy trzeba się mierzyć z tak grającą Igą.

Frustracja Peguli osiągnęła poziom, w którym przy stanie 3:0 w drugim secie rzuciła rakietą o kort, a ta odbiła się uderzając ją w twarz. Pegula musiałaby wygrać kilka piłek z rzędu, aby powrócić na dobre do tego meczu. Było ją jednak stać wyłącznie na pojedyncze przyzwoite zagrania. A jak wielką jest tenisistką - wiemy przecież nie od dziś. Nawet taka sportsmenka w poniedziałek nie była w stanie obronić się przed poziomem reprezentowanym przez Igę.

ZOBACZ WIDEO: Dzień z mistrzem. Bartłomiej Marszałek: To wtedy poczułem, że kocham ten sport

Chciałbym wierzyć, że po takich meczach, jak ten z Sabalenką i Pegulą oraz kolejnym wywalczonym przez Igę tytule, skończą się kąśliwe uwagi w momentach nieco słabszych, kiedy nie wszystko idzie tak, jak wymarzyli sobie kibice. Mówiono już o konieczności zmian w sztabie - kiedy zabrakło kilku finałów, fascynacja samą sportsmenką szybko się skończyła. Przynajmniej u części niedzielnych fanów tenisa. Tymczasem "dołki" to dowody na to, że każdy z nas jest tylko człowiekiem.

I nie piszę wyłącznie o Idze, ale również wszystkich innych utytułowanych i niezwykle pracowitych sportowcach, którzy poświęcili wiele, aby dojść na szczyt. Czasem bowiem nam wszystkim zdarza się ulec blaskowi sławy, który często przysłania to, co w sporcie najważniejsze - gigantyczną, codzienną walkę o to, aby potem w ciągu kilkudziesięciu minut dokonywać historycznych wyczynów.

Po takich dwóch meczach Igi z rzędu można żałować, że na kolejny turniej trzeba będzie trochę zaczekać. Cieszy natomiast to, że Polka wraca na pozycję liderki rankingu. Jako polski kibic nie jestem obiektywny, ale, powiedzmy sobie szczerze, "jedynka" Idze się po prostu należy. Choćby za powrót do astronomicznej formy, jaką wypracowała na WTA Finals.

Dawid Góra, WP SportoweFakty

Ależ to wygląda. Zobacz ranking po spektakularnej wygranej Igi Świątek >>
Doświadczenie górą! Znamy triumfatorki turnieju debla WTA Finals >>

Źródło artykułu: WP SportoweFakty