Kolejny raz WTA długo nie wskazała miejsca, w którym rozgrywany będzie turniej WTA Finals. Gdy w końcu to się już stało i wybrano meksykańskie Cancun, emocji nie zabrakło.
Najpierw organizatorzy do końca walczyli, żeby zdążyć z przygotowaniem, a raczej postawieniem obiektu, na którym rywalizować miały najlepsze tenisistki świata.
Następnie przyszła fala krytyki ze strony zawodniczek co do jakości kortu, a na wszystko nałożyły się fatalne warunki atmosferyczne: ulewy i potężne wiatry.
ZOBACZ WIDEO: W trybie pilnym Polka zawiesza karierę. Jest w ciąży
Swoje na temat tego, co działo się z tegorocznym WTA Finals, powiedziała Agnieszka Radwańska.
- Nie chodzi już nawet o same warunki, ale o miejsce. To musi być pewne miejsce, czyli raczej kort w hali, bo to jest turniej, w którym nie można sobie pozwolić na zmianę terminu, na to, żeby grać dwa mecze jednego dnia i na to, żeby modlić się, czy będzie padać, czy jednak pogoda oszczędzi zawodniczki - przyznała nasza była tenisistka w rozmowie z Canal+ Sport.
Dodajmy, że tegoroczny turniej WTA Finals przedłużył się o jeden dzień. Iga Świątek i Jessica Pegula finał rozgrywały nie w niedzielę, jak było zaplanowane, a w poniedziałek. Polka wygrała w 59 minut 6:1, 6:0.
Radwańska nie zostawiła suchej nitki na organizatorach. - WTA kompletnie się nie popisało w tym roku. Takie rzeczy w ogóle nie mogą mieć miejsca. Taka pogoda może być na każdym turnieju, ale nie na tym ostatnim, tak ważnym! - grzmiała.
- Tutaj nie ma na to czasu, nie ma dni wolnych między meczami - dodała "Isia", która w swojej karierze mogła cieszyć się z triumfu w WTA Finals w 2015 roku.
Zobacz także:
"To jest trochę abstrakcyjne". Iga Świątek szczerze po wygranej w WTA Finals
Świątek zdemolowała rywalki podczas WTA Finals. Legenda... zmartwiona