"Chrzest ogniem" Świątek. Amerykanka aż rzuciła rakietą

Getty Images /  Darrian Traynor oraz  / Na zdjęciu: Sofia Kenin i Iga Świątek
Getty Images / Darrian Traynor oraz / Na zdjęciu: Sofia Kenin i Iga Świątek

Lepszego przetarcia być nie mogło. Sofia Kenin postawiła się Idze Świątek w pierwszej rundzie Australian Open. W jednej rzeczy Polka zdeklasowała rywalkę i pokazała swoją wielkość. Znamy już odpowiedź na najważniejsze pytanie.

To był początek jak marzenie. W swoim pierwszym gemie serwisowym w Australian Open Iga Świątek nie dała najmniejszych szans rywalce, a zwieńczyła go potężnym podaniem na 187 km/h. To był jednak dopiero zwiastun ogromnych emocji.

Rywalką Polki była bowiem tenisistka, która zna smak zwycięstwa w turnieju w Melbeourne - Sofia Kenin. Amerykanka w 2020 była na szczycie swojej kariery, została nawet wybrana zawodniczką roku. Była o krok od drugiego wielkoszlemowego tytułu, ale tam zatrzymała ją sensacyjnie właśnie Świątek. Później znacznie obniżyła loty, ale teraz powoli wraca do czołówki. W zeszłym sezonie ograła m.in. Gauff i Sabalenkę.

W drugim gemie stało się jasne, że tenisistka ze Stanów Zjednoczonych będzie stanowiła dla 22-latki ogromne wyzwanie. Kenin popisywała się wręcz niebywałą precyzją, kapitalnie też returnowała. Iga nie za bardzo miała receptę na znakomite zagrania rywalki. Na niektóre reagowała wzruszeniem ramion.

ZOBACZ WIDEO: Zobacz, gdzie Milik zabrał ukochaną. Jej zdjęcia zachwycają

Tym, co odróżnia największe mistrzynie od innych tenisistek jest jednak to, jak sobie radzą w trudnych sytuacjach. Reakcje na kłopoty u Świątek i u Kenin były diametralnie różne, co najlepiej pokazało klasę Polki.

Przy stanie 2:3 w pierwszym secie liderka rankingu WTA przegrywała 30:40. Jej przeciwniczka miała wszystko, by zamknąć gema. Raszynianka popisała się jednak szczęśliwym zagraniem w końcową linię i ostatecznie wygrała punkt. Z perspektywy Kenin nic jednak strasznego się nie działo, wciąż była na dobrej drodze. Jednak kompletnie się posypała.

Zaczęła dyskutować sama ze sobą, wydawała się mieć pretensje nie wiadomo do kogo. Sama się wybiła z dobrego rytmu. Popełniła dwa podwójne błędy serwisowe i tym samym podarowała Polce przełamanie powrotne. Pomogło to Idze wrócić na właściwe tory.

Z kolei Iga w kluczowych momentach była oazą spokoju i solidności. Kiedy sytuacja była podbramkowa, to była w stanie wydobyć z siebie najlepszy tenis i nie dała się wyprowadzić z równowagi pojedynczym niepowodzeniom. To znakomity prognostyk na dalszą część turnieju.

Trzeba jednak przyznać, że były momenty, w których Iga nie wykorzystywała swoich okazji i została za to skarcona. Łatwe piłki przy siatce wyrzucała w aut. Mogła i nawet powinna wygrywać 5:3, ale to Amerykanka później prowadziła 5:4 i serwowała po seta. Odpowiedź Igi Świątek była fenomenalna. Zdołała przełamać, a o zwycięstwie w premierowej partii musiał zadecydować tie-break.

W nim liderka rankingu WTA nie pozostawiła złudzeń, a po jednym z jej fenomenalnych zagrań Sofia Kenin była tak wściekła, że kilkukrotnie uderzyła rakietą o kort. Różnica klas w radzeniu sobie z trudnymi momentami była aż nadto widoczna.

W drugiej partii Iga wygrała już pewnie, tym razem jak już raz przełamała rywalkę, to nie dała się zbić ze ścieżki prowadzącej do drugiej rundy. Wygrała 7:6(2), 6:2, a na korcie spędziła prawie 2 godziny. Sam pierwszy set jej meczu trwał dłużej niż pierwsze spotkanie Aryny Sabalenki, ale to Polka miała znacznie trudniejszą rywalkę.

W wywiadzie pomeczowym z 22-latką w Melbourne dziennikarka określiła mecz jako "Chrzest ogniem". Trudno się z tym nie zgodzić. Paradoksalnie tak wymagające wejście w turniej może tylko pomóc Świątek w wywalczeniu tytułu wielkoszlemowego, którego nie ma jeszcze w swojej kolekcji.

Już w drugiej rundzie Świątek po raz kolejny będzie musiała zagrać na 100 proc. Jej rywalką będzie bowiem Danielle Collins. Co do poprawy? Na pewno rezerwy ma jeszcze w serwisie oraz returnie. Do tego musi prezentować bardziej stabilną grę niż w pierwszym secie tego meczu.

Nie ma jednak wątpliwości. Gra Świątek pokazuje, że jest ona w Melbourne zdolna zdobyć swój piąty wielkoszlemowy tytuł.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Łatwo nie było. Iga Świątek postraszona przez mistrzynię

Źródło artykułu: WP SportoweFakty