"To nie jest realistyczne". Hurkacz skomentował pierwszą rundę Wimbledonu

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / TIM IRELAND / Na zdjęciu: Hubert Hurkacz
PAP/EPA / TIM IRELAND / Na zdjęciu: Hubert Hurkacz
zdjęcie autora artykułu

Hubert Hurkacz nie miał idealnego wejścia w tegoroczny Wimbledon, ale pewnie zameldował się w drugiej rundzie. Przed kamerą Polsatu opowiedział o swoim pierwszym spotkaniu na wielkoszlemowym turnieju.

W tym artykule dowiesz się o:

We wtorek Hubert Hurkacz rozegrał swój inauguracyjny mecz na kortach w Londynie, mierząc się z Radu Albotem. Reprezentant Mołdawii przebił się do głównej drabinki turnieju, przechodząc przez trzy etapy kwalifikacyjne.

Ich pojedynek był dwukrotnie przerywany z powodu intensywnych opadów deszczu. Mimo trudnych warunków pogodowych, Hurkacz zdołał triumfować w czterech setach, kończąc spotkanie wynikiem 5:7, 6:4, 6:3, 6:4. Polak oddał rywalowi pierwszego seta, ale jak sam przyznał - potrzebował nieco więcej czasu na złapanie właściwego rytmu.

- Nie żyjemy w perfekcyjnym świecie. Chciałoby się wyjść, serwować same asy, każde uderzenie grać perfekcyjnie, ale to po prostu nie jest realistyczne. Są rzeczy, do których trzeba się adaptować w trakcie meczu. Przeciwnik gra w konkretny sposób. Cały czas toczy się walka - skomentował przed kamerą Polsatu.

Hurkacz już niejednokrotnie doświadczał sytuacji, w której mecz z jego udziałem był przerywany ze względu na warunki atmosferyczne. Uważa, że we wtorek ta przerwa miała na niego pozytywny wpływ.

- Mam już trochę doświadczenia z deszczem, więc dałem sobie radę. Czy byłbym na korcie, czy poza, to wiedziałem, że muszę parę rzeczy zmienić, wejść na wyższe obroty. Ostatecznie myślę, że ta przerwa dobrze zadziałała dla mnie w tym momencie - skomentował.

W drugiej rundzie Hurkacz zmierzy się z Francuzem Arthurem Filsem. Mecz odbędzie się w czwartek, a godzinę ich rywalizacji powinniśmy poznać w środę popołudniu.

Czytaj także: "Nie ma czasu". Tak Świątek skomentowała zwycięstwo

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poszła na plażę o 8 rano. Co za zdjęcia!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty