Bardzo dramatycznie przebiegało spotkanie pomiędzy Hubertem Hurkaczem a Arthurem Filsem w drugiej rundzie Wimbledonu. Nie chodzi nawet o sam uraz Polaka, przez który ostatecznie skreczował, co oczywiście w konsekwencji oznacza odpadnięcie z turnieju, ale także o to, co działo się do tego momentu (więcej TUTAJ). Przypomnijmy, że pierwsze dwa sety wygrał Francuz 7:6(2), 6:4.
Dwa oblicza pojedynku Hurkacza
- Można ten mecz podzielić na etapy. Po pierwsze Fils grał świetnie jakościowo i bardzo szczęśliwe spotkanie. Przez pierwsze dwa sety wszystkie ważne punkty nie dość, że były rozgrywane dobrze, to jeszcze 20-latek miał dużo szczęścia w decydujących sytuacjach. Hubert troszkę po tym przegranym tie-breaku się wycofał. Był zbyt defensywny i to wykorzystał jego rywal - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Radosław Szymanik, trener i były kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Davisa.
Następnie do głosu doszedł wrocławianin i to on był zdecydowanie lepszy. 27-latek w trzeciej partii triumfował pewnie 6:2, przełamując przeciwnika dwukrotnie. W kolejnym secie nasz zawodnik prowadził w pewnym momencie 5:3, a przy stanie 5:4 miał nawet piłki setowe. Wydawało się, że już nic nie powinno stanąć na przeszkodzie Polaka, który się rozpędzał. Francuz z kolei coraz bardziej się denerwował i popełniał błędy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poszła na plażę o 8 rano. Co za zdjęcia!
- W trzecim secie Hurkacz zaczął przeważać i rozwinął to w czwartym. De facto wydaje mi się, że wypuścił go trochę z rąk. Też nie grało mu się komfortowo. Wiatr nie był przyjemny i było widać, że także rozdawał karty. Myślę, że to były dwa różne oblicza tego pojedynku - przekonuje nasz rozmówca.
Pechowa decyzja?
Ostatecznie oponent siódmego tenisisty rankingu ATP zdołał wyrównać, a przy jego prowadzeniu 9:8 w tie-breaku pochodzący z Wrocławia zawodnik skreczował, co oznaczało koniec konfrontacji. Wszystko było spowodowane urazem, którego Hurkacz nabawił się przy wygranej akcji na 8:7. Polak popisał się genialną robinsonadą. Niektórzy mogą jednak powiedzieć, że chwilę wcześniej mógł zachować się inaczej, dzięki czemu wywalczyłby pewniejszy punkt, a przede wszystkim nie naraził się na kontuzję.
- Każdy z zawodników rozwiązuje sytuacje na swój sposób. To jest jego decyzja. Zagrał, jak zagrał, ostatecznie zdobył punkt. To, co się stało, nie miało znaczenia tak naprawdę, gdyż mogło się wydarzyć w każdym momencie - kontruje ekspert.
Trudno w tym momencie określić, co tak naprawdę ze zdrowiem 27-latka i kiedy wszystko dokładnie się zadziało. Problem mógł pojawić się w trakcie wstawania, ale również chwilę wcześniej. W tym momencie pozostaje czekać na kolejne informacje. Wówczas będzie można dyskutować o długości przerwy.
Na uwagę zasługuje też rzucanie się Hurkacza po wiele piłek. Wrocławianin zrobił to nawet po doznaniu urazu, co mogło wydawać się trochę nieodpowiedzialne.
- Przy takich emocjach trudno mówić, czy coś jest szalone. Hubert tak, a nie inaczej reaguje. Jest ultrasprawnym sportowcem, więc sobie na to pozwala. Boris Becker się rzucał i nic mu się nie działo. Ta nawierzchnia jest najbardziej przyjemna oraz bezpieczna, jeśli chodzi o takie rzeczy. Zmiany kierunku ruchu na trawie nie są łatwe, a mówimy tu o prawie dwumetrowym facecie - podsumowuje Radosław Szymanik
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Rodzinny dramat słynnej tenisistki. Takie wieści w trakcie Wimbledonu
- Ogromny kryzys Linette i Fręch. Były tenisista mówi o ich ograniczeniach