Rywalizacja w ostatnim turnieju wielkoszlemowym sezonu nabiera rozpędu. Z walki o triumf w US Open wypadło już kilka mocnych tenisistek, które poniosły niespodziewane porażki. Największe faworytki do końcowego triumfu w dalszym ciągu utrzymują się jednak w turnieju. Mowa między innymi o liderce rankingu WTA Idze Świątek.
Polka w meczu otwarcia pokonała niespodziewany opór szczęśliwej przegranej kwalifikacji Kamilli Rachimowej. Na kolejnym etapie przyszło jej się zmierzyć z jeszcze niżej notowaną Eną Shibaharą. Tym razem 23-latka pokazała się ze znakomitej strony, a Japonka była dla niej tylko tłem na korcie.
Świątek nie dała rywalce żadnych szans. Dość stwierdzić, że po zaledwie 23 minutach objęła prowadzenie w meczu, rozbijając japońską kwalifikantkę 6:0. Dominacja światowej "jedynki" nie ulegała dyskusji również w drugiej odsłonie, co pozwoliło jej cieszyć się z triumfu 6:0, 6:1 po nieco ponad godzinie gry.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!
Shibahara nie potrafiła choćby przez chwilę zagrozić naszej tenisistce, która w całym spotkaniu zanotowała łącznie pięć przełamań. Dodatkowo 217. rakieta świata popełniła 28 niewymuszonych błędów, co tylko podkreśla jej bezradność. Nie dziwi więc, że po ostatniej piłce tego starcia Japonka była przybita grą, którą zaprezentowała.
Przy tradycyjnym podziękowaniu za rozegrane spotkanie wysiliła się co prawda na uśmiech, który nie przykrył jednak jej rozgoryczenia. Japonka po chwili szybko schowała rakietę do torby i opuściła kort. Świątek świętowała z kolei awans do trzeciej rundy US Open, gdzie zmierzy się z Anastazją Pawluczenkową.
Zobacz także:
Gigantyczna sensacja w US Open! Koszmarny występ Carlosa Alcaraza
Karoliny czarowały w nocy. Muchova zakończyła występ Osaki
Brawo autor.. Pulitzer pewny.