Zdarzenie, które miało miejsce po czwartkowym spotkaniu Kamil Majchrzak z Karenem Chaczanowem, było szeroko komentowane również poza Polską. Nasz zawodnik chciał podarować czapkę młodemu kibicowi, ale ostatecznie wziął ją stojący obok mężczyzna (więcej TUTAJ).
Reprezentant Polski później spotkał się z Brockiem (imię chłopca - przyp. red.) i wręczył mu torbę z pamiątkami. W rozmowie z Polską Agencją Prasową tenisista przyznał, że fana odnalazł dzięki jego mamie.
ZOBACZ WIDEO: Jest pomysł niezwykłej walki. Lampe będzie się bić z... Gortatem?
- Ma na imię Brock. Jego mama napisała do mnie na Instagramie. Spotkałem się z nim i jego bratem. Brock dostał czapeczkę, a jego brat frotkę. Obaj otrzymali także po koszulce. Mam nadzieję, że dzięki tym pamiątkom mieli fajniejszy dzień. Mam także nadzieję, że dalej są na kortach i oglądają mecze. Trzeba szerzyć dobro w świecie, bo jest go coraz mniej - powiedział.
Majchrzak udzielił wywiadu "New York Post", w którym potwierdził tożsamość mężczyzny i przekazał, że jego zdaniem cała sytuacja wymknęła się spod kontroli w ferworze emocji (więcej TUTAJ).
Polak niestety zakończył udział w US Open na III rundzie, ponieważ musiał skreczować w pojedynku z z Leandro Riedim.
Nie musiał nic wyrywać i szybko wpychać do torby bo z pewnością mógł załatwić sobie całą taczkę czapek.
PZT ma wyjątkowego pecha bo mieli pedofil Czytaj całość