W grze czwartej, ostatniej singlowej, w hali Łuczniczka zmierzą się drugie rakiety obu reprezentacji: Marta Domachowska i Kirsten Flipkens - obie poniosły porażki w sobotę. W wypadku zwycięstwa Belgijki zapewnią sobie zwycięstwo i awans do barażów o Grupę Światową I.
Epicki pojedynek z Wickmayer układał się dla Radwańskiej znakomicie do stanu 3:0 w drugim secie. Miała wtedy na podwyższenie prowadzenia, przy serwisie rywalki, dwie piłki, które Wickmayer zlikwidowała asami. - To dało mi wiele pewności siebie - komentowała rywalka. Po długiej wymianie Belgijka w końcu utrzymała serwis, a przy stanie 4:3 dla Radwańskiej dzięki precyzyjnym uderzeniom serwisowym powróciła od stanu 0-40.
W tie breaku drugiej partii, który krakowianka rozpoczęła od asa, po kapitalnym woleju prowadziła 6-3. Wtedy jednak dała się zupełnie zepchnąć rówieśniczce do defensywy: dzięki szczęśliwemu odbiciu od taśmy Wickmayer zdobyła czwarty kolejny punkt (6-7) i po uderzeniu w siatkę Polki zgarnęła seta. - Wygrałam to w głowie. Wierzyłam w zwycięstwo w tym trudnym momencie - powiedziała.
Wickmayer stwierdziła, że mentalnie pomogła jej także kapitan Sabine Appelmans. - Porażka nie istnieje aż do straconej piłki meczowej: Sabine pomogła mi w takim pozytywnym myśleniu - przyznała. Półfinalistka US Open jest przygotowana do występu w grze deblowej, ale zapowiada, że wcale nie będzie ona istotna. - Kirsten wygra: wiem, że da z siebie wszystko, tak samo jak ja dałam - mówiła.
Radwańska w niedzielę była zupełnie inną zawodniczką niż dzień wcześniej, wygrywając z Flipkens. Posługująca się mocnymi uderzeniami z linii końcowej Wickmayer nadziewała się na kontry, skróty i loby. - Choć głównie były to zagrania wymuszone, obronne - wyjaśniła Polka. Otwierający set był jej popisem: to co przeciw Flipkens wyszło jej dopiero przy meczbolu, w drugiej grze pokazywała od samego początku.
Gem, który rozpoczął drugi dzień rywalizacji w Bydgoszczy, trwał 10 minut. Pierwsza rakieta Belgijek wydawała się być bezradna wobec zmuszającej jej do manewrów po korcie Radwańskiej. - Ona wyszła na kort, grając może 60% tego co potrafi - powiedziała. Ale szybko się nie skończyło (2:58 min.): to była najdłuższa w historii Pucharu Federacji gra polskiego zespołu.
Polska przegrywa na dwa pojedynki przed końcem rywalizacji, ale żadnego punktu nie oddała za darmo. - Zabrakło jednej piłki. Mając trzy meczbole pod rząd, trzeba wygrać - powiedziała. Może żałować straconych okazji. W niedzielę miała aż 34(!) break pointy, z których wykorzystała osiem, a więc o dwa więcej niż Wickmayer. Przy serwisie tej ostatniej rozegrano niemal 50% więcej piłek (99-147).
Agnieszka przypomina sobie, że w 2007 roku w Indian Wells zmarnowała cztery piłki meczowe w przegranym meczu z Lucie Šafářovą. Według najlepszej polskiej singlistki spotkanie z Wickmayer stało na poziomie światowego Top 10. - Ona weszła do dwudziestki, a tam to już jest wyrównany poziom. Myślę, że utrzyma się w czołówce przez kilka lat - przyznała o rywalce.
Skuteczna pod siatką Polka (18/22 punktów) serwowała na mecz w trzeciej partii, kiedy zyskała przewagę na 5:4. Wcześniej były po dwa przełamania (obie kończyły w marnym stylu swoje pierwsze stracone gemy). Zimną krew zachowała w niezwykle delikatnej części spotkania Wickmayer. Była bardziej precyzyjna w dwóch kolejnych gemach i wtedy ona podawała na zwycięstwo: trzy szanse wyrzuciła w aut, by w końcu popisać się uderzeniem wygrywającym.
- Obie miałyśmy zarówno serwis, jak i odbiór na takim samym poziomie - powiedziała Wickmayer. - Każda miała sporo szans na wygranie gema, niezależnie od serwującej - stwierdziła. Belgijka zanotowała 12 asów przy 5 Radwańskiej. Obie miały podobną liczbę wygrywających uderzeń (53-52 dla Isi), ale za to znacznie różniły się przy piłkach popsutych w sposób niewymuszony (27-52 na korzyść Polki).
Serwis był elementem gry Belgijki, który sprawił najwięcej problemów Agnieszce. - Niesamowicie dobry: potrafiła wygrać nim punkty w kluczowych momentach - powiedziała. - Cały mecz, z pewnością bardzo dobry od początku do końca, wyglądał tak, jakby wciąż było 5:5 w trzecim secie. Zasad w nim nie było - stwierdziła Polka.
Wickmayer była w tarapatach z Domachowską, była w tarapatach z Radwańską. - To dwie zupełnie różne zawodniczki: Marta gra z głębi kortu, a Agnieszka nie robi wiele błędów, zmuszając do biegania - powiedziała. Nie chce ustawiać się w hierarchii belgijskich zawodniczek, chociaż jest najwyżej notowaną z nich (WTA 15) i jest liderką kadry.