Tenis nadwiślański: Kadra narodowa, prywatny folwark sióstr Radwańskich?

Nikt nie wyobraża sobie polskiej drużyny narodowej bez Agnieszki Radwańskiej, lecz czy zbyt wiele nie grała w ubiegłym tygodniu jej siostra Urszula? Czemu kapitan Tomasz Wiktorowski tak bardzo obciążył chimeryczną, młodszą z krakowianek?

Po tym jak Polska ponownie nie wywalczyła awansu do baraży o Grupę Światową II Pucharu Federacji pojawiły się zarzuty, że kapitan Wiktorowski popełnił błąd nie wystawiając Alicji Rosolskiej w decydującej grze deblowej meczu ze Szwecją. Zwycięstwo nad tenisistkami ze Skandynawii było na wyciągnięcie ręki, a moim skromnym zdaniem para Rosolska / Agnieszka Radwańska (obie ograne na światowych salonach, pierwsza w deblu, a druga i w singlu i w grze podwójnej) nie dałaby Sofii Arvidsson i Johannie Larsson większych szans.

Sytuacja jest tym bardziej niezrozumiała, że Wiktorowski, po tym jak Ula w wyraźny sposób przegrała swoją singlową grę kazał Alicji szykować się do debla. Może kontuzja młodszej z sióstr Radwańskich nie była poważna, jednak coś jej dokuczało i na debla wychodzić nie powinna. Ula nie jest typem tenisistki, która o takiej porażce szybko zapomina, szczególnie gdy coś ją boli. Polska w przeciwieństwie do Szwecji może liczyć na pomoc solidnej deblistki, a jednak wciąż stoi w miejscu. Co spowodowało, że nagle kapitan naszej ekipy zmienił zdanie?

- Nie wystawił mnie, a później chyba zadecydowała Agnieszka - powiedziała nam Rosolska w Paryżu. Nasza najlepsza tenisistka była tak bardzo pewna, że wspólnie z siostrą przypieczętuje zwycięstwo? Przecież dzień wcześniej pojawiły się sygnały (przegrany I set z Rumunkami Begu i Halep), że ta para nie jest gwarancją wygranej (pamiętamy też siostrzane zgrzyty z przeszłości, Isia swego czasu powiedziała, że już nigdy nie zagra debla wspólnie z Ulą). Oczywiście żadne zestawienie nie daje pewnego przepisu na sukces, lecz czy rozsądne było w tak ważnym pojedynku desygnować do gry wybuchową Ulę, która do tego kilka godzin wcześniej urwała tylko trzy gemy Arvidsson? W ten sposób dwie Szwedki (dwie pozostałe pełniły rolę maskotek: obie spoza Top 500 rankingu) okazały się lepsze od Polek, które mogły polegać na prawdziwej deblistce. Alicja przecież po to została do Ejlatu wezwana, by wspomóc ekipę w tak ważnym momencie.

Nie można nie zadać tego pytania: czy polska drużyna stała się prywatnym folwarkiem sióstr Radwańskich? Oczywiście nikt nie wyobraża sobie ekipy bez Agnieszki, bez niej Polska na pewno by nie doszła do decydującego o awansie meczu. Jednak jeśli faktycznie to ona zadecydowała, że gra debla z siostrą to postąpiła bardzo nierozsądnie i kibice mają prawo posądzać ją o postawę nieczystą sportowo. Oczywisty wydaje się fakt, że w tak kluczowym, a zarazem trudnym pod względem mentalnym pojedynku grać powinna dająca gwarancję większego spokoju i konsekwencji w grze Rosolska, do której pod nieobecność Klaudii Jans należało dobierać drugą deblistkę (wiadomo było, że musi to być Isia). Czy kapitan Wiktorowski uległ sugestiom Agnieszki? Jeśli tak, to co z niego za kapitan, skoro sam nie jest w stanie podjąć decyzji w najważniejszym momencie takiej bitwy?

Źródło artykułu: