(Około)Tenisowy przegląd tygodnia: Trzeźwy Wiktorowski, Rafa zabiera zabawki

W tym tygodniu ponownie koncentrujemy się na jednej imprezie. Po wielkim turnieju w Indian Wells, kolej przychodzi na słoneczne Miami. Oprócz tego jak zawsze garść informacji, plotek i anegdot niekoniecznie z grą związanych.

Przeglądu nie można nie zacząć od życiowego sukcesu Agnieszki Radwańskiej. Polka wygrała wielką imprezę kobiecą, inkasując astronomiczną premię za wygraną, 1000 punktów do rankingu, sławę i popularność. Polka od początku roku gra skutecznie, pnąc się w rankingowej drabince i cieszy fakt, że największe serwisy informacyjne w naszym kraju wspominały o triumfie krakowianki. Oby ostatnie doskonałe wyniki Radwańskiej były zwiastunem upragnionego sukcesu w Wielkim Szlemie, na który czekamy od czasów Jadwigi Jędrzejowskiej (trzy wielkoszlemowe finały pod koniec lat 30.).

Jednak nie na grze polskiej tenisistki chcę się skupić, ale na jej odbiorze. Zadziwiające jest, jak nagle w Polsce znalazła się wielka grupa fanów Radwańskiej. Wszyscy nagle stali się ekspertami i specjalistami, cytują "ekspertów amerykańskich" czy "ekspertów rosyjskich", a laurkom i porównaniom do największych legend nie ma końca. Można było nawet przeczytać, że Isia jest "w życiowej formie". Ciekawe, w jakiej będzie, jeśli wygra turniej wielkoszlemowy - nadżyciowej? Jestem bardzo ciekaw, gdzie się wszyscy podzieją, gdy Polka akurat odpadnie dwa razy we wczesnej fazie turnieju ze słabszymi rywalkami czy po prostu jej dyspozycja ulegnie pogorszeniu.

Głosem rozsądku w całym kotle jest Tomasz Wiktorowski. Bardzo podobały mi się jego wypowiedzi w USA, zawsze konkretne, na temat i bez zbędnego słodzenia. Trzeźwe spojrzenie na sytuację to właśnie to, czego trzeba, zamiast wręczać krakowiance od razu puchar na kortach Rolanda Garrosa. Tymczasem w spokoju cieszmy się z jej wielkich sukcesów. Z tego, że z Venus Williams Radwańska zagrała zdecydowanie najlepszy mecz od ponad dwóch miesięcy, a na kobiecy finał z udziałem Polki po raz pierwszy od 1998 roku sprzedano w Crandon Park komplet biletów.

I na deser, Tennis Channel (jeszcze o stacji wspomnę) umieścił na YouTube krótki spot z Radwańską. W związku z tym zagadka: jakie miasto jest pokazywane na zdjęciach w tym filmiku? Podpowiem, że nie jest to Kraków.

Czas przejść do tenisa światowego. Korty w Key Biscane były przez ostatnie dwa tygodnie miejscem wielkiego pożegnania i wielkiego powrotu. Zawodową karierę zakończył Fernando González, którego szalony forhend pozostanie na zawsze w pamięci kibiców tenisa. Absolutnym skandalem jest to, że podczas ostatniego meczu Chilijczyka nie było transmisji telewizyjnej. Niepoważne jest, że turnieje w Indian Wells i Miami, aspirujące do bycia "małymi Wielkimi Szlemami" można było oglądać od połowy II rundy turnieju panów i od III rundy turnieju kobiet. W przypadku pań jest to moment, gdy z 96 startujących zawodniczek w imprezie zostały 32. Szczęśliwie odpowiedzialny za transmisje ESPN zarejestrował pożegnalne spotkanie "Gonzo" i z jednodniowym opóźnieniem można było obejrzeć tę wzruszającą chwilę.

Po zwycięskiej walce z rakiem do gry na światowym poziomie powróciła Alisa Klejbanowa. Dużym zaskoczeniem było już to, że wygrała mecz otwarcia (jako pierwsza wyszła w Miami na kort centralny) i nawiązała wyrównaną walkę rundę później z Marią Kirilenko. W telewizji oczywiście nie zobaczyliśmy z tych spotkań ani piłki. Niestety Rosjanka natychmiast doznała kontuzji barku i musiała wycofać się z turnieju w Charleston, ale obiecała, że kibice zobaczą ją wiosną na kortach w Europie.

W turnieju męskim emocji było jak na lekarstwo. Życiowy sukces odniósł Grigor Dimitrow. "Mały Federer" (określany tak ze względu na technikę wzorowaną na Szwajcarze i tą samą rakietę) pokonał w III rundzie Tomáša Berdycha, po raz pierwszy w karierze notując wygraną nad zawodnikiem z czołowej dziesiątki rankingu (choć z Berdychem wygrał już trzy lata temu w Rotterdamie). Jeszcze ciekawsza była jego pomeczowa konferencja. Paparazzi niedawno przyłapali w Paryżu młodego Bułgara na romantycznych spacerkach z... Sereną Williams. Zapytany po meczu, czy to coś poważnego, zrobił się czerwony jak burak. - A co chcecie wiedzieć? - rzucił, po czym szybko zmienił temat. No, no...

Sensacją i zarazem spotkaniem turnieju niewątpliwie był triumf Andy'ego Roddicka nad Rogerem Federerem. Triumf szczególny, bowiem to właśnie Amerykanin, bezwzględnie okładany przez bazylejczyka przy każdej okazji (bilans przed meczem wynosił 22-2 na korzyść Szwajcara) przerwał jego passę 16 kolejnych zwycięstw.

Nie sposób w tej chwili nie odnieść się do wymierającego już pokolenia new-ballsów.
Młodzi, głodni sukcesów i pełni chęci do walki Hewitt, Roddick, Safin, Ferrero i Federer zdetronizowali na początku ubiegłego dziesięciolecia starych mistrzów, zachwycając fanów przede wszystkim niesamowitym sercem do gry, zdecydowaniem na korcie i nieustępliwością, której tak dziś brakuje. Z biegiem lat się to nie zmieniło: Ferrero doskonale grał podczas ostatniego US Open, kulejący Hewitt walczył do ostatniej piłki w IV rudzie Australian Open ze zmierzającym po tytuł Novakiem Đokoviciem, Roddick za to bezwzględnie wykorzystał w Miami kilka słabszych chwil Federera, w najważniejszych momentach grając swój najlepszy tenis.

Wielkie serce do tenisa ma też Brooklyn Decker, żona Roddicka. Amerykańska modelka w czasie imprezy w Miami pracowała na planie w Niemczech i w środku europejskiej nocy słała SMS-y do Mardy'ego Fisha (wieloletniego przyjaciela Roddicka i Decker), prosząc, żeby wytłumaczył jej, jak włączyć stream z meczu.

Kłótnie ze wszystkimi kontynuuje Rafael Nadal. Tym razem tenisista z Manacor opuścił Radę Zawodniczą ATP, tłumacząc się brakiem wsparcia ze strony reszty jej członków. Z tego, co mi wiadomo, pomysły proponowane przez Rafę były z gatunku tych szalonych, a sam Hiszpan po prostu zabrał zabawki z piaskownicy, w której go nie chcieli. Nie oznacza to, że Nadal zgubił etykietkę tenisowego dżentelmena. Gdy z powodu kontuzji kolana rezygnował z występu w półfinale z Andym Murrayem, to właśnie Szkot dowiedział się jako pierwszy, bowiem Hiszpan od razu do niego napisał.

Do intrygującego zdarzenia doszło po ćwierćfinale przegranym przez Jo-Wilfrieda Tsongę (nota bene z Nadalem). Francuz bezpardonowo zaatakował sędziującego Damiána Steinera, który miał w najważniejszych momentach podejmować decyzje na korzyść Hiszpana: - Przez cały mecz to ja musiałem brać challenge. Nigdy nie podejmował kroków, jeśli chodziło o Rafę. Po prostu przez cały mecz musiałem być skupiony na tym, gdzie ląduje piłka, bo wszystkie decyzje były przeciwko mnie. Gdyby Rafa go nie lubił, to tak często by nie sędziował w półfinałach czy finałach - wypalił na konferencji. Pomijając fakt, że takie wypowiedzi po prostu nie przystoją tenisiście tego formatu (choć czynnikiem łagodzącym może być słaba znajomość angielskiego przez Tsongę, który mógł powiedzieć nie do końca to, co myśli), to co, jeśli to prawda? Organizatorzy jednak nic sobie z tych oskarżeń nie zrobili i to właśnie Steiner sędziował podczas niedzielnego finału.

Primaaprilisowy żart zrobiło kibicom samo ATP, ogłaszając, że planuje zakazać serwowania powyżej 100 mil na godzinę. Uśmiech wzbudzał już sam pomysł, jednak prawdziwą ozdobą dowcipu jest profesjonalnie zrobiony film, gdzie wypowiadają się oficjel ATP, liniowi, wyraźnie poirytowany Janko Tipsarević i jak zawsze śmiertelnie poważny Andy Murray.

- Będzie bardzo źle, nie wiem, co ci ludzie sobie myśleli. Podobno chodzi o jakieś sprawy zdrowotne czy coś w ten deseń. Pierwszy serwis to moja broń, więc takie ograniczenie, a wręcz upominanie za serwowanie powyżej 100 mil na godzinę to jakaś kpina. Wielu zawodników jest wściekłych, mówi się o tym w szatni - mówił zdenerwowany Serb. Doskonała próbka aktorstwa tenisowego filozofa z Belgradu.

Przed turniejem internetowy światek obiegły dwie sensacyjne informacje matrymonialne. Pierwsza z nich złamała serca tenisowym fankom, bowiem podobno ślub miał planować Marat Safin. Ulubieniec damskiej części publiczności szybko jednak plotki zdementował i podczas turnieju ATP Champions Tour w Zurychu (rozgrywki dla wybitnych tenisistów, którzy zakończyli już kariery) powiedział: - Małżeństwo nie jest dla mnie. Pierścionek wszystko psuje, będziemy się dobrze bawić do samego końca. Drogie panie, można odetchnąć spokojnie.

Druga informacja jednak jest prawdziwa. W listopadzie ślub weźmie Maria Szarapowa. Królowa lodu od półtora roku jest zaręczona ze słoweńskim koszykarzem, Sashą Vujačiciem i ma stanąć na ślubnym kobiercu w Stambule, chwilę po kończących sezon Mistrzostwach WTA. Z racji trzech przegranych finałów w tym sezonie, Rosjankę już określa się "tenisową panną młodą".

*
Wyjaśniło się, jaki był przedmiot zakładu pomiędzy Karoliną Woźniacką a Rorym McIlroyem (o sprawie pisaliśmy tutaj). Okazało się że Dunka dostała od swojego chłopaka bardzo ładną srebrną bransoletkę, którą ochoczo pokazała w biurze prasowym w Miami.

**
W czasie trwania imprezy w Miami, wspominany już Tennis Channel opublikował listę 100 najlepszych tenisistów i tenisistek w historii. Gdy Jimmy Connors dowiedział się, że został sklasyfikowany w środku drugiej dziesiątki, skwitował rozczarowany - Dopiero 15. miejsce? Aż mi wstyd!

Komentarze (9)
lovetennis27
4.04.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
lovetennis27
4.04.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
lovetennis27
4.04.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
avatar
j-23
3.04.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To miasto: Praga 
avatar
pd90
3.04.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Miasto w klipie to Brugia?:)