Andy Murray zapowiedział, że nie będzie czuł w piątek respektu przed potężnymi uderzeniami Jerzego Janowicza. Szkot jest jednak światom tego, że może mieć tylko kilka szans w meczu i musi rozpocząć go znacznie lepiej niż ćwierćfinał z Fernando Verdasco, w którym przegrał dwa pierwsze sety.
- Na pewno będę musiał być bardzo skoncentrowany od samego początku meczu z Janowiczem, muszę wykorzystywać wszystkie okazje, jakie mi się nadarzą - przyznał Murray w swoim artykule na stronie BBC.
Wicelider światowego rankingu już w paryskiej hali Bercy deklarował, że pamięta Janowicza z ich spotkania w Pucharze Davisa w 2009 roku, lecz mimo to ponownie podkreślił największe atuty łodzianina: - [Janowicz] Ma do zaoferowania na korcie znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać. Ma świetne czucie, gra dużo dropszotów, ale ma także ponad dwa metry wzrostu i potężny serwis. Oczywiste jest, że będę musiał dobrze returnować.
- To jednak od zawsze była jedna z mocnych stron mojej gry. Returnując, wykonuję krótkie, szybkie zamachy, mam też dobry zasięg, a to najważniejsze czynniki przy tym uderzeniu - ocenił Szkot.
Murray, który w piątek zagra w piątym kolejnym półfinale Wimbledonu, zapowiada, że nie będzie bać się potężnie serwującego rywala i jest świadom swojej przewagi fizycznej nad Polakiem.
- Janowicz jest wielki, ale nie dam się zastraszyć. Jeśli mam się kogoś bać, to tenisisty wytrzymalszego ode mnie. Gdy gram ze świadomością, że rywal więcej wytrzyma, to początkowe fragmenty meczu są znacznie ważniejsze. Jeśli za to ktoś mocno uderza, to można próbować ich wymanewrować. Nie da się za to zabrać rywalowi sprawności fizycznej - analizuje mistrz US Open.
- Na pewno wieczorem, przed meczem, zacznę się denerwować. Bardzo by mi pomogło, gdybym od samego wejścia na kort dostał od publiczności na korcie centralnym takie wsparcie, jak w środę - wyznał szkocki tenisista.
Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!
Mam t Czytaj całość
?