WTA Ad-Dauha: Drugi ćwierćfinał Radwańskiej w sezonie, krecz Lucić-Baroni

Pierwsze spotkanie pomiędzy Agnieszką Radwańską a Mirjaną Lucić-Baroni nie zostanie pozytywnie zapamiętane przez Chorwatkę, która doznała kontuzji pleców. Polka wygrała 6:4, 0:1 i krecz.

Mirjana Lucić-Baroni pechowo zakończyła zmagania z Agnieszką Radwańską. Chorwacka kwalifikantka odgrywając slajsa doznała kontuzji pleców, która uniemożliwiła jej grę z turniejową "dwójką". Jest to tym bardziej pechowa informacja dla tej tenisistki, gdyż jej gra wyglądała całkiem dobrze, nie psuła każdej piłki nadlatującej ze strony krakowianki. Trzeba też obiektywnie przyznać, że nie był to najlepszy występ 24-latki. Na korcie była ospała, za często oddawała inicjatywę i wkładała zbyt mało energii w uderzenia z głębi kortu.

Pierwsze punkty były wzajemnym rozpoznaniem się tenisistek. Radwańska wygrała gem otwarcia dzięki serii bardzo dobrych pierwszych podań. Tego zabrakło w arsenale Lučić-Baroni i po pięciu minutach Polka prowadziła 2:0. Przewagę podwyższyła pierwszym asem serwisowym. Gra Isi wyglądała bardzo pewnie, nie było widać większych "dziur" i nawet drugie podanie nie było kopalnią punktów dla Chorwatki. Półfinalistka Wimbledonu 1999 swoje najlepsze zagrania pokazała w kolejnym gemie, dzięki czemu wygrała swój serwis do zera. Nie trwało to jednak długo i krakowianka pewnie prowadziła 4:1 po niespełna kwadransie.

Należy oddać 110. w rankingu tenisistce, że w swoich gemach serwisowych grała naprawdę przyzwoicie, prowadziła pewnie wymiany w szybkim tempie. To zmotywowało ją do lepszej gry przy podaniu Polki i odrobiła stratę przełamania. Kwalifikantka nabrała wiatru w żagle i świetnie radziła sobie z zagraniami mało aktywnej na korcie krakowianki. Oddawanie inicjatywy przez Radwańską niemal kosztowało ją kolejne przełamanie. Pomogła przy break poincie siatka, która sprzyjała turniejowej "dwójce". Dobra kontra bekhendowa dała prowadzenie 5:4. W dziesiątym gemie Isia miała trzy piłki setowe, których nie wykorzystała przez brak agresji w wymianach. Seta zakończyła dopiero za czwartą szansą, gdy Lučić-Baroni popełniła dwa błędy forhendowe.

W trwającym 44 minuty secie Chorwatka popełniła 13 niewymuszonych błędów, ale zagrała aż 19 piłek kończących. Z kolei pasywna na korcie Radwańska skończyła bezpośrednio osiem piłek, a zepsuła cztery. Kluczem do triumfu w tej partii był wysoki procent pierwszego podania. Turniejowa "dwójka" trafiała na poziomie 74 proc. zaś jej rywalka 55 proc. Lučić-Baroni w pewnym momencie wygrała wszystkie piłki po pierwszym serwisie.

Początek drugiej odsłony nie zwiastował żadnych zmian w grze Polki. Ciągle okopana za linią końcową czekała na błędy, których nie popełniała Chorwatka. Drugi as dał obronę break pointa. Drugiego już się Isi nie udało uratować i tę partię rozpoczęła źle. Niestety dla fanów chorwackiej zawodniczki po zagraniu slajsa w siatkę pojawił się na jej twarzy grymas bólu. Mecz został przerwany, a na korcie pojawił się lekarz, który zbadał plecy kwalifikantki. Chorwatka próbowała jeszcze powalczyć po przerwie medycznej, lecz ból okazał się zbyt silny. Przy siatce Polka przekazała wyrazy współczucia swojej rywalce, która przez 63 minuty pojedynku walecznie próbowała pokonać jedną z głównych faworytek do zwycięstwa w Qatar Total Open.

Mecz zakończył się ze statystykami: 21 winnerów i 20 błędów niewymuszonych po stronie Lučić-Baroni, dziewięć winnerów i sześć zepsutych piłek po stronie Radwańskiej. W pomeczowym wywiadzie Radwańska z żalem wypowiedziała się o przedwczesnym końcu batalii: - Grałam z Mirjaną po raz pierwszy w karierze. Szkoda, że odniosła tę kontuzję, grała bardzo dobrze. Następnie odniosła się do słów spikera, który postawił ją w roli głównej faworytki do wygrania całego turnieju. Polka, krótko skwitowała: - Jest tu kilka naprawdę dobrych zawodniczek, zwycięstwo w turnieju będzie bardzo trudne.

Niewątpliwą niespodzianką dla Isi było ostatnie pytanie pomeczowego wywiadu. Zapytana o to, czy obchodziła Walentynki, odpowiedziała twierdząco. Następnie zapytana o to, czy obchodziła to święto w stolicy Kataru, zaprzeczyła. Wtedy na korcie zjawił się mały chłopiec, który wręczył Radwańskiej walentynkę. Polka serdecznie się uśmiechnęła i przytuliła młodzieńca. Po meczu podarowała mu piłkę z autografem.

Kolejną przeciwniczką krakowianki będzie Yanina Wickmayer. Belgijka po serii słabych meczów odnalazła lepszą formę i pokonała kolejno Andreę Petković, Karolinę Woźniacką, a w 1/8 finału rozprawiła się z Janą Cepelovą 1:6, 6:2, 6:0 w godzinę i 38 minut. Radwańska i Wickmayer zmierzą się ze sobą po raz piąty. Polscy kibice z pewnością najlepiej pamiętają spotkanie Pucharu Federacji z 2010 roku, kiedy to Belgijka po fantastycznym meczu pokonała Polkę 1:6, 7:6(6), 7:5, broniąc trzech piłek meczowych. Oczywiście od tego czasu wiele się pozmieniało i to krakowianka będzie faworytką ćwierćfinałowego spotkania. Stawką jest nie tylko awans do 1/2 finału, ale też powrót Radwańskiej do grona trójki najlepszych zawodniczek rankingu, w której nie była od prawie półtora roku.

Pojedynek Radwańskiej z Wickmayer rozegrany zostanie w piątek jako czwarty w kolejności na korcie centralnym, nie przed godz. 18:00 czasu polskiego.

Qatar Total Open, Ad-Dauha (Katar)
WTA Premier 5, kort twardy, pula nagród 2,446 mln dolarów
czwartek, 13 lutego

III runda gry pojedynczej:

Agnieszka Radwańska (Polska, 2) - Mirjana Lučić-Baroni (Chorwacja, Q) 6:4, 0:1 i krecz

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu: