Puchar Federacji: Australia z Samanthą Stosur chce tworzyć swój kawałek historii

Już w najbliższy weekend Australia zagra z Niemcami w półfinale Grupy Światowej Pucharu Federacji. Gospodarze liczą na Samanthę Stosur.

Samantha Stosur często nie wytrzymywała obciążeń, gdy grała w ojczyźnie w turniejach WTA oraz w wielkoszlemowym Australian Open. Jednak mistrzyni US Open uważa, że gdy jest przyodziana w zielone i złote barwy narodowej drużyny wtedy towarzyszy jej zupełnie inne uczucie. Znana z agresywnego stylu gry, męskiego serwisu, ale posiadająca też szeroki wachlarz technicznych zagrań Stosur w dniach 19-20 kwietnia zrobi wszystko, by wprowadzić Australię do finału, który odbędzie się w listopadzie. Ekipa z Kraju Kangurów siedem razy triumfowała w Pucharze Federacji, ale po raz ostatni 40 lat temu.

- Te tygodnie [z Pucharem Federacji] to zdecydowanie zupełnie inne uczucie w porównaniu do jakiegokolwiek innego turnieju - powiedziała Stosur, obecnie klasyfikowana na 19. miejscu w rankingu WTA. - Jestem w drużynie, wszystko robimy razem. To jest coś, czym wszyscy się bawimy. Możesz to robić tylko kilka razy w roku, więc musisz zrobić wszystko, aby jak najlepiej wykorzystać te szanse. Czy po rozczarowujących występach w Australian Open w ostatnich latach Stosur poradzi sobie z presją? - Wszystkie lubimy grać na tym korcie, przed znakomitymi kibicami, naszymi rodzinami i przyjaciółmi - dlatego nie mogę się już doczekać.

Australię dzieli już tylko jedno zwycięstwo od pierwszego od 1993 roku finału. Stosur miała wtedy dziewięć lat. - Nigdy o tym nie myślałam, bo tak naprawdę nigdy tak blisko nie byliśmy, ale to byłaby jedna z tych rzeczy, której osiągnięcie byłoby czymś wspaniałym - powiedziała mistrzyni US Open 2011. - To wyjątkowa możliwość powiedzieć, że byłam w drużynie, która wygrała Puchar Federacji, chyba dla nas wszystkich, szczególnie, że nie udało się nam to od tak długiego czasu.

Stosur, Casey Dellacqua, Ashleigh Barty i Storm Sanders - to one wystąpią w półfinale Grupy Światowej, dla Australii pierwszym od 1993 roku. Tych dwóch ostatnich nie było jeszcze wtedy na świecie. Taka sama czwórka była powołana na lutowy mecz I rundy z Rosjankami. Wówczas w Hobart ekipa gospodarzy wygrała 4-0. Punkt otwarcia zdobyła wtedy Dellacqua, a kolejne dwa Stosur. Wynik w deblu ustaliły finalistki trzech wielkoszlemowych turniejów z ubiegłego sezonu Dellacqua i Barty. Australijki wygrały z Rosjankami osiem setów, nie tracąc ani jednego. Teraz czekać je jednak będzie piekielnie trudne zadanie, bo Niemki Puchar Federacji traktują bardzo prestiżowo i do Brisbane przyleciały z Andżeliką Kerber i Andreą Petković. W drużynie Barbary Rittner zabraknie tylko Sabiny Lisickiej.

Stosur to nie tylko mistrzyni US Open 2011, ale także finalistka Rolanda Garrosa sprzed czterech lat. Urodzona w Brisbane 29-latka na paryskiej mączce w pięciu ostatnich sezonach trzy razy dotarła przynajmniej do półfinału. W tym roku jej przygotowanie do drugiej lewy Wielkiego Szlema zostanie mocno zaburzone, jednak bez cienia wahania zdecydowała się na występ w Brisbane, u progu europejskiego sezonu na kortach ziemnych.

Odrodzona po kontuzjach Andrea Petković, była dziewiąta rakieta globu, na początku kwietnia w Charleston zdobyła największy tytuł w karierze. Stosur pokonała Kerber w półfinale US Open 2011 i później wywalczyła swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł w singlu. - Kerber w Top 10 jest już od kilku lat i wie jak wygrywać te wielkie mecze - powiedziała Stosur, która w 2012 roku pokonała zarówno Andżelikę, jak i Andreę w meczu Pucharu Federacji w Stuttgarcie. - Musisz szanować jej grę, ponieważ jest w tym miejscu z jakiegoś powodu. A Petković w ubiegłym tygodniu wygrała turniej w Charleston, więc jest w bardzo dobrej formie. Na pewno przejście tego zespołu nie jest poza naszym zasięgiem, ale czeka nas dużo pracy, by tego dokonać.

Stosur w tym sezonie tylko w jednym turnieju doszła dalej niż do III rundy i dokonała tego w styczniu w Hobart (półfinał). - Przez cały rok czułam się dosyć dobrze, nie mam problemów z kontuzjami, więc to jest dobre uczucie. Rozegrałam wiele meczów, które przegrałam w III secie i kilka z nich było naprawdę zaciętych. Nie sądzę, aby to wynikało ze złej gry albo z czegoś innego, po prostu czasami nie potrafisz przez to przebrnąć. Oczywiście musisz odnaleźć to brakujące ogniwo, aby przez to przejść i mam nadzieję, że to w moim przypadku wkrótce nastąpi.

Kapitan australijskiej drużyny Alicia Molik marzy o domowym finale z Czeszkami. - To byłoby niesamowite doświadczenie. W karierze zawodnika niewiele jest okazji, aby tworzyć ich własny kawałek historii. To jest właśnie ranga takich meczów jak ten.

W najbliższy weekend przekonamy się czy to Australia będzie tworzyć kawałek swej narodowej historii w listopadzie, czy też Niemcy dostąpią tego zaszczytu. Mecz odbędzie się w Brisbane na Pat Rafter Arena, korcie centralnym obiektu Queensland Tennis Center, gdzie w styczniu rozgrywany jest łączony turniej WTA i ATP. Będzie to 13. konfrontacja obu drużyn. Bilans to 8-4 dla Australijek. Niemki po raz ostatni górą były w 2001 roku.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Komentarze (0)