Polska po raz drugi z rzędu powalczy o triumf w nieoficjalnych mistrzostwach świata par mieszanych. W 2014 roku nasza para ("Isia" grała wówczas z Grzegorzem Panfilem, który zastąpił kontuzjowanego "Jerzyka" przegrała z Francuzami (Alize Cornet i Jo-Wilfried Tsonga). Teraz biało-czerwoni zmierzą się z ekipą z USA (Serena Williams, John Isner).
Marek Bobakowski, Wirtualna Polska: Polska potęgą tenisa? Wygrywamy ze ścisłą czołówką.
Wojciech Fibak: Spokojnie, nie tak szybko. Zacznijmy od tego, że za udział w Pucharze Hopmana nie otrzymuje się punktów rankingowych. To powoduje, iż te zawody możemy podciągnąć pod kategorię "pokazowe". Śledząc sukcesy Agnieszki i Jurka musimy o tym pamiętać. Często największe gwiazdy tenisa, kiedy występują w takich turniejach, grają na pół gwizdka. Nie chcą narazić się na uraz. Więc jak coś zaboli w ręce, to natychmiast odpuszczają.
Czyli nie ma się z czego cieszyć?
- Oczywiście, że jest. Z jednej strony, jak wspomniałem, to turniej pokazowy, ale z drugiej - świetnie zorganizowany i mocno obsadzony. Australijczycy kochają sport, uwielbiają wielkie imprezy. Taki właśnie jest ten puchar. Chciałbym przypomnieć, że Harry Hopman to legenda światowego tenisa. Zasłużył się głównie jako twórca australijskiej szkoły w tej dyscyplinie sportu. Zawsze porównuję go do naszego Kazimierza Górskiego czy Feliksa Stamma.
[ad=rectangle]
Otoczka tego turnieju, to najwyższy światowy poziom. Sporo kibiców, świetne korty, transmisje telewizyjne.
- Dlatego doceniam postawę Polaków. Medialnie to strzał w dziesiątkę. Piszą o nas najważniejsze serwisy sportowe na świecie: ESPN, BBC, CNN. Brawo! Kibice w najdalszym zakątku ziemi dowiedzieli się właśnie, że gramy na najwyższym poziomie. Choćby dla tych wartości opłaca się tam grać i walczyć na całego.
No właśnie, powstaje jednak pytanie, czy walczyć na całego. Za chwilę o wiele ważniejszy turniej, Australian Open.
- Uczestnicy Hopmana traktują te zawody jako doskonałe przetarcie przed Wielkim Szlemem. Nie ma nic lepszego, niż trening poprzez takie mecze. To jest ważne w tej chwili zwłaszcza dla Jurka Janowicza. Ubiegły rok nie był dla niego najlepszy, przepracował ciężko zimę i teraz chce wrócić. Potrzebuje jak największej liczby pojedynków z dobrymi rywalami. Jednak ciężko jest przenieść się z mroźnej i zaśnieżonej Polski do upalnej Australii. Trzeba od razu zauważyć, że Hopman jest rozgrywany w zachodniej części tego kraju. Tam nie jest jeszcze tak bardzo upalnie. Klimat przypomina południową Francję, taka pogoda, którą znamy z wczasów śródziemnomorskich. Podczas Australian Open będzie o wiele gorzej. Natomiast Agnieszka, to geniusz tenisa. Ona jest cały czas w równej, bardzo wysokiej formie.
Aż dziw bierze, że udział w Hopmanie tak poważnie traktuje Serena Williams. Amerykanka ma zazwyczaj problem z mobilizacją w takich turniejach. Coś się zmieniło?
- Też jestem zdziwiony. Jeszcze przed US Open, grała w mniej ważnych zawodach fatalnie, bez ambicji, bez determinacji. Teraz ma zupełnie inne podejście. Oczywiście nie jest jeszcze w wielkiej formie, ale widać, że się stara i nie odpuszcza piłek.
Biorąc pod uwagę formę Sereny, może uda się Agnieszce ją pokonać?
- Byłaby to świetna wiadomość tuż przed startem Australian Open. Polka zyskałaby przewagę psychiczną nad Amerykanką, a to bardzo ważne na tak wysokim poziomie, gdy o wygranej decydują często detale. Będę trzymał kciuki.
Janowicz czy Isner?
- Czeka nas doskonały mecz. Oby tylko Janowicz wytrzymał presję Paradoksalnie, kiedy "Jerzyk" zaczynał karierę bardzo często w wywiadach podkreślałem, że jest bardzo podobny właśnie do Isnera. Świetnie przygotowany fizycznie, wręcz atleta, prezentujący atomowy pierwszy serwis, prawdziwy bombardier. Będziemy więc mieli mecz tak zwanych rewolwerowców.
Australian Open zbliża się szybkimi krokami. Typy?
- Jako strateg, człowiek o wielkim doświadczeniu i bardzo uważny analityk środowiska tenisowego, na razie muszę się wstrzymać. Przynajmniej do losowania. Zacznę od Janowicza. W jego przypadku losowanie przesądzi o całym turnieju. Nie będzie rozstawiony, więc jak w I rundzie wpadnie na Nadala czy Federera, to będzie można się już pakować. Mimo że Nadal akurat dopiero buduje formę. Jak mu się uda i trafi do odpowiedniej części drabinki, rozegra sporo fajnych meczów.
Radwańska będzie wysoko rozstawiona.
- Tak, tutaj jestem o wiele spokojniejszy. Jakby jeszcze się okazało, że Serena nie zdąży wykuć tej najwyższej formy, będę już prawie pewny świetnego wyniku. Musimy jednak pamiętać o innych rywalkach, choćby Szarapowej. Ona na pewno przywiezie do Australii bardzo solidną formę. Nie zapominajmy też o pozostałych Polakach: Ula Radwańska próbuje się podnieść, zawsze niebezpieczny jest Łukasz Kubot. Czekają nas wielkie emocje. Kibice tenisa już zacierają ręce.
[b]Rozmawiał Marek Bobakowski, Wirtualna Polska.
[/b]
Wszyscy czekamy na losowanie drabinki z niecierpliwością!