W tym sezonie Serena Williams nie przegrała jeszcze oficjalnego spotkania, choć jak dotychczas jej jedynym turniejem było Australian Open. Kolejnym przystankiem Amerykanki nie była impreza na Bliskim Wschodzie, nie było też Miami, ale po raz pierwszy od 14 lat BNP Paribas Open. Pierwszą rywalką liderki rankingu była Monica Niculescu, Rumunka nie przestraszyła się prestiżowego nazwiska.
[ad=rectangle]
Jako pierwsza na korcie pojawiła się reprezentantka Rumunii, ale brawa na trybunach przy jej powitaniu była niczym w porównaniu do powitania jakie zgotowała kalifornijska publiczność liderce rankingu. Powrót Williams do Indian Wells był wielkim wydarzeniem, które docenili wszyscy, na czele z zasiadającymi na trybunach. Cały stadion podniósł się z miejsc, żeby docenić gest mistrzyni z lat 1999 i 2001.
Od serwisu rozpoczęła zawodniczka, która przez 14 lat gardziła występem w Indian Wells. Podcinane uderzenia Rumunki i powolne wejście w mecz faworytki spowodowały, że Niculescu przełamała do 15. Dzięki kolejnym błędom prowadzenie powiększyło się i 68. tenisistka globu wygrywała 2:0. Miała ona nawet szansę na 3:0, której nie wykorzystała, głównie przez znakomity serwis najlepszej reprezentantki globu. Zdobyła potem dwie inne okazje, ale ostatecznie to Williams zanotowała ten gem na swoim koncie i tenisistki usiadły na przerwę przy stanie 2:1 dla Niculesu.
Amerykanka szybko odrobiła straty, długa akcja zakończona smeczem padła jej łupem, a przy break poincie głęboki return wystarczył, żeby wykorzystać break pointa. Pewny serwis pozwolił jej wyjść na pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie. Spotkanie dłużyło się, po 30 minutach gry na tablicy widniał remisowy rezultat 3:3. Faworytka zdawała się być rozkojarzona i niepewna, poza serwisem niewiele w jej tenisie działało na przyzwoitym poziomie, a gdy serwis nie pomagał to było jeszcze gorzej. Podwójny błąd serwisowy dał Niculescu czwartego gema. Dwa następne przebiegały pod dyktando podających tenisistek, chociaż faworytka miała szanse na odrobienie strat. Przy 5:4 reprezentantka gospodarzy poprawiła poziom z głębi kortu i wyrównała stan batalii na głównym korcie za pierwszą szansą. Choć niżej klasyfikowana zawodniczka miała szanse na kolejne przełamanie to świetny kros bekhendowy zakończył 11. gema. Kolejny, choć z problemami, padł łupem Amerykanki i to ona mogła święcić trumfy w otwierającej odsłonie po godzinie gry.
Statystyki mogły zaskoczyć większość kibiców oglądających to nocne widowisko. W tak długim i zaciętym secie Williams zanotowała 22 uderzenia kończące i 30 niewymuszonych, jej rywalka 15 niewymuszonych i tylko jednego winnera.
Druga partia zaczęła się znakomicie dla Rumunki, od przełamania. Jednak bardzo szybko, do zera, Williams odrobiła straty. Kolejne trzy gemy padły łupem podającej, przeważały w nich błędy. Gdy wydawało się, że słabsza z pań wyrówna na 3:3 to liderka zabrała się do pracy i mimo wyniku 30-0 dla Niculescu doszło do równowagi. Amerykanka miała jedną okazję, żeby zbliżyć się do awansu do III rundy, lecz ostatecznie za czwartą szansą Niculescu wyrównała. Końcówka meczu należała do Williams. Pewnie wygrywała swoje serwisy, na returnie zaś powoli dobierała się do skóry przeciwniczki. Najpierw Rumunka wybroniła dwie piłki meczowe i wyrównała na 5:5. Protem jednak nie udało jej się utrzymać podania i po dwóch godzinach i trzech minutach zanotowała pierwsze zwycięstwo w Kalifornii od słynnego finału z Kim Clijsters w 2001 roku. W III rundzie zmierzy się z Zariną Dijas.
Sloane Stephens odniosła pierwsze zwycięstwo nad przedstawicielką czołowej dwudziestki rankingu od zeszłorocznych zawodów w Cincinnati. Tą tenisistką została Andżelika Kerber, która po walce w pierwszej partii, kolejną oddała bez większej walki. Podopieczna Nicka Saviano zmierzy się teraz ze Swietłaną Kuzniecową, Rosjanka wyeliminowała Katerinę Siniakovą w takim samym stosunku jak Stephens Kerber, 7:6, 6:2.
Passa zwycięstw Lucie Safarovej trwa, w II rundzie Czeszka pokonała Monę Barthel wykorzystując trzy z pięciu break pointów, a sama oddała podanie dwukrotnie. Turniejowa "dziesiątka" zmierza do pojedynku z Jekateriną Makarową - spotkanie to może być dość istotne dla składu Top 10 po BNP Paribas Open. Rosjanka jednak musi najpierw zmierzyć się z Timeą Bacsinszky, a reprezentantka naszych południowych sąsiadów z Eliną Switoliną.
Trzeci dzień imprezy był szczęśliwy dla reprezentantek z półwyspu Iberyjskiego. Najpierw Garbine Muguruza wyszła ze stanu 0-1 w setach przeciw Marinie Eraković i zmierzy się w hitowo zapowiadającej się batalii z Karolíną Plíškovą. W tej samej części drabinki jest Simona Halep, której przyjdzie walczyć z Varvarą Lepchenko. 26. z rozstawienia Amerykanka pewnie pokonała rodaczkę Sachię Vickery. Po Muguruzie Carla Suarez rozbiła Monicę Puig 6:1, 6:1. Ta Hiszpanka o IV rundę będzie walczyła z Pawluczenkową, która niespodziewanie wygrała w dwóch setach z Zahlavovą-Strycovą.
BNP Paribas Open, Indian Wells (USA)
WTA Premier Mandatory, kort twardy, pula nagród 5,381 mln dolarów
piątek, 13 marca
II runda gry pojedynczej:
Serena Williams (USA, 1/WC) - Monica Niculescu (Rumunia) 7:5, 7:5
Swietłana Kuzniecowa (Rosja, 22) - Kateřina Siniaková (Czechy) 7:6(2), 6:2
Sloane Stephens (USA) - Andżelika Kerber (Niemcy, 13) 7:6(8), 6:2
Lucie Šafářová (Czechy, 10) - Mona Barthel (Niemcy) 6:4, 7:6(4)
Timea Bacsinszky (Szwajcaria, 27) - Marina Eraković (Nowa Zelandia) 4:6, 6:3, 6:2
Varvara Lepchenko (USA, 26) - Sachia Vickery (USA, WC) 6:4, 6:1
Garbiñe Muguruza (Hiszpania, 19) - Irina Falconi (USA, WC) 4:6, 6:2, 6:3
Carla Suárez (Hiszpania, 12) - Mónica Puig (Portoryko) 6:1, 6:1
Anastazja Pawluczenkowa (Rosja) - Barbora Záhlavová-Strýcová (Czechy, 17) 6:3, 6:3
A tenis Niculescu jest tak dziwny, groteskowy, że aż interesujący. ;D