Fyrstenberg i Fleming zadowoleni z turnieju w Szczecinie... do drugiego seta półfinału

WP SportoweFakty / Dominika Pawlik
WP SportoweFakty / Dominika Pawlik

Po 10 latach w Pekao Szczecin Open ponownie wystąpił Mariusz Fyrstenberg, ale jego partnerem tym razem był Colin Fleming. Para swój udział w turnieju zakończyła w półfinale.

Mariusz Fyrstenberg i Colin Fleming grali swój półfinałowy mecz jako ostatni na korcie centralnym, przy sztucznym oświetleniu. Johan Brunström i Andreas Siljeström początkowo byli bezsilni wobec rywali, ale odwrócili losy potyczki i ostatecznie zagrają o tytuł.

- Uważam, że w czwórkę nie graliśmy najlepiej. Każdemu światła robiły jakieś problemy, mieliśmy kłopoty z serwisem, były niedociągnięcia i podwójne błędy serwisowe. My przespaliśmy trochę premierowy gem w drugim secie i myślę, że daliśmy rywalom szansę, żeby nabrali pewności siebie. W tym upatruję naszą winę - tłumaczył Fyrstenberg.

Fleming ogólnie jednak jest zadowolony z pobytu w Polsce, choć początkowo w ogóle nie chciał przyjeżdżać do Szczecina. - To był dobry tydzień, cieszę się, że z meczu na mecz graliśmy lepiej, aż do wspomnianej drugiej partii. W pierwszym secie zaprezentowaliśmy się na świetnym poziomie, mieliśmy dużą szansę na awans do finału. Jestem rozczarowany, że nam się nie udało go osiągnąć, bo mimo wszystko było blisko - powiedział Brytyjczyk.

Dla Polaka to powrót do tego turnieju, przez kontuzje spadł w rankingu i wystąpił w kilku Challengerach. - 10 lat temu po raz ostatni grałem w Szczecinie, zmieniło się bardzo dużo. Myślałem, że nic nie da się poprawić, a mimo to jest lepsza strefa zawodnicza, bardzo dobry transport oraz hotel. Organizacja jest jak w turnieju ATP. Colinowi również się podoba - podkreślił polski zawodnik.

ZOBACZ WIDEO: Pekao Szczecin Open już bez Jerzego Janowicza (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Teraz tenisiści przeniosą się na hard, rozstaną się na dwa turnieje, by już najprawdopodobniej walczyć razem do końca sezonu. - Czekaliśmy na ten moment, bo obaj bardzo lubimy grać na kortach twardych. Możemy tam bardzo dobrze grać i za kilka tygodni będziemy wiedzieli. Ja gram w Sankt Petersburgu i w Chinach, a Colin w Metz i również w Chinach, ale tam zagramy osobno - wyliczył Fyrstenberg.

- Na razie nie ma tematu gry z Marcinem Matkowskim. On ma wyższy ranking ode mnie, więc łapie się do innych turniejów. Niestety ja muszę poprawić swoją pozycję albo jemu musi spaść - zażartował. - Oczywiście absolutnie mu tego nie życzę. Colin też przez długi czas był wysoko w notowaniu, miał świetne wyniki w Wielkich Szlemach, więc to też jest taka sama sytuacja jak moja. W tenisie jest tak, że liczy się ranking, jest on ważniejszy niż umiejętności partnera - zakończył.

Dominika Pawlik ze Szczecina 

Komentarze (0)