To sytuacja niespotykana w dziejach ery zawodowego tenisa. W przeszłości zdarzało się, że triumfatorami turniejów wielkoszlemowych i w singlu mężczyzn, i w singlu kobiet zostawali zawodnicy mający ukończone 30 lat. Ale nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby komplet finalistów w tych dwóch konkurencjach miał "trójkę" z przodu.
W finale gry pojedynczej mężczyzn (niedziela, godz. 9:30 czasu polskiego) zagrają 35-letni Roger Federer i 30-letni Rafael Nadal. Będzie to 35. pojedynek tych dwóch wybitnych tenisistów, a bilans jest korzystniejszy dla Nadala i wynosi 23-11. Obaj mieli już okazję, by walczyć ze sobą o tytuł w Melbourne. W 2009 roku Hiszpan triumfował po pięciosetowym starciu, do dziś uznawanym za jeden z najlepszych tenisowych meczów w historii.
Z kolei w najważniejszym spotkaniu singla kobiet (sobota, godz. 9:30 czasu polskiego) zmierzą się ze sobą siostry Williams. 36-letnia Venus stanie naprzeciw młodszej o rok Sereny. W oficjalnym meczu zagrają ze sobą po raz 28. Częściej, 16-krotnie, zwyciężała młodsza z Amerykanek. Co ciekawe - ich pierwszy pojedynek miał miejsce właśnie w Melbourne. W II rundzie Australian Open 1998 Serena wygrała 7:6(4), 6:1.
Ale to nie wszystko. Gdy do tego dodamy jeszcze, iż po tytuł w deblu pań sięgnęła 31-letnia Bethanie Mattek-Sands w parze z 29-letnią Lucie Safarovą, a w sobotnim finale gry podwójnej panów na korcie pojawią się 38-latkowie, bracia Bob i Mike Bryanowie, puenta nasuwa się sama.
Tegoroczna edycja zmagań w Melbourne to zawody dla zawodników 30-letnich. A miłośnicy tenisa mogą się poczuć, jakby obserwowali nie Australian Open 2017, lecz Australian Open 2007.
ZOBACZ WIDEO Dawid Kubacki: trochę zazdroszczę Kamilowi Stochowi, chciałbym być na jego miejscu