Gdy w III secie Sloane Stephens prowadziła 5:2 wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że mistrzyni US Open zapewni Amerykankom pierwszy od 2000 roku triumf w Pucharze Federacji. Jednak nad burzą emocji lepiej potrafiła zapanować Alaksandra Sasnowicz. Białorusinka zwyciężyła 4:6, 6:1, 8:6 i trzeci rok z rzędu o losach finału rozgrywek zadecyduje debel. Po wiktorii w Nowym Jorku Stephens przegrała szósty kolejny mecz.
Przy 1:1 w I secie Sasnowicz oddała podanie do zera wyrzucając forhend. Stephens podwyższyła na 3:1, ale z dużym trudem (14 rozegranych punktów). Wyszła na 40-15, ale Białorusinka wypracowała sobie break pointa. Amerykanka obroniła go wygrywającym serwisem. Mistrzyni US Open w opałach była również przy stanie 4:3. Sasnowicz miała cztery szanse na przełamanie, ale trzy zmarnowała, a przy czwartej Stephens popisała się dobrą kontrą. Genialny stop wolej dał reprezentantce USA prowadzenie 5:3. Do końca nie miała już problemów i wynik seta na 6:4 ustaliła asem.
W pierwszym gemie II seta Sasnowicz odparła dwa break pointy, a w drugim uzyskała przełamanie piękną kombinacją bekhendu i woleja. Stephens straciła koncepcję gry i była na korcie coraz bardziej pasywna. Serią prostych błędów oddała podanie i przegrywała 0:4. Reprezentantka gospodarzy na korcie czuła się coraz swobodniej. Białorusinka zaskakiwała rywalkę kombinacyjnymi akcjami. Sięgała po głębokie krosy i skróty, chętnie chodziła do siatki. Wynik seta na 6:1 Sasnowicz ustaliła wygrywającym serwisem.
Pierwszych pięć gemów III seta przebiegło zgodnie z regułą własnego serwisu. Do ataku ruszyła Stephens, która efektownym returnem uzyskała przełamanie na 4:2. Amerykanka nie zdołała spokojnie zamknąć seta i meczu. Przy 5:3 oddała podanie robiąc trzy niewymuszone błędy. Coraz lepiej grająca Sasnowicz lobem z 2:5 wyrównała na 5:5. Białorusinka poszła za ciosem i pięknym minięciem uzyskała dwa break pointy na 6:5. Przy drugim z nich przestraszona Stephens wyrzuciła forhend.
ZOBACZ WIDEO: Kamil Grosicki: Borucowi kręciła się łezka w oku
Reprezentantka gospodarzy nie zdołała zakończyć pojedynku. Znakomitą pracą w defensywie Amerykanka wyrównała na 6:6. Emocjonalna huśtawka przechylała się z jednej na drugą stronę, ale lepszy sposób na okiełznanie stanu własnego umysłu znalazła Sasnowicz. Dwa świetne zagrania (bekhend i forhend) dały jej przełamanie do zera. W 14. gemie Białorusinka od 15-30 zdobyła trzy punkty. Genialną wymianę zwieńczyła forhendem, a wygrywający serwis dał jej piłkę meczową. Wykorzystała ją głębokim i mocnym zagraniem wymuszając na rywalce błąd.
W trwającym dwie godziny i 21 minut dreszczowcu było osiem przełamań, z czego pięć dla Sasnowicz. Aktywniejsza Białorusinka posłała 29 kończących uderzeń przy 48 niewymuszonych błędach. Wycofana, często spychana do rozpaczliwej defensywy Stephens miała tyle samo pomyłek przy 17 piłkach wygranych bezpośrednio.
Amerykanki walczą o 18. triumf w Pucharze Federacji, pierwszy od 2000 roku. Białorusinki w debiucie w złożonej z ośmiu drużyn Grupie Światowej mają szanse sięgnąć po tytuł, choć przez cały rok występują bez Wiktorii Azarenki. To trzeci w sezonie mecz w Cziżowka-Ariena w Mińsku. W lutym podopieczne Edwarda Dubrowa odprawiły Holenderki, a w kwietniu wyeliminowały Szwajcarki.
Białoruś - USA 2:2, Cziżowka-Ariena, Mińsk (Białoruś)
finał Grupy Światowej, kort twardy w hali
sobota-niedziela, 11-12 listopada
Gra 1.: Alaksandra Sasnowicz - Coco Vandeweghe 4:6, 4:6
Gra 2.: Aryna Sabalenka - Sloane Stephens 6:3, 3:6, 6:4
Gra 3.: Aryna Sabalenka - Coco Vandeweghe 6:7(5), 1:6
Gra 4.: Alaksandra Sasnowicz - Sloane Stephens 4:6, 6:1, 8:6
Gra 5.: Aryna Sabalenka / Alaksandra Sasnowicz - Shelby Rogers / Coco Vandeweghe *niedziela