Roland Garros: Federer zagra z Soderlingiem o osobistego Wielkiego Szlema

Niesamowite emocje zgotowała nam czwórka półfinalistów w wielkoszlemowym French Open rozgrywanym na kortach Rolanda Garrosa w Paryżu (z pulą nagród 7,32 mln euro). Zafundowali nam dwie stojące na wysokim poziomie pięciosetówki. Po raz czwarty z rzędu w finale zagra Roger Federer (nr 2), a jego rywalem będzie rewelacyjny Robin Soderling (nr 23), który ma szansę zostać pierwszym szwedzkim mistrzem Roland Garros od 1988 roku.

Fernando Gonzalez (nr 12) jeszcze raz pokazał, że jest zdolny wyjść z każdej opresji. Chilijczyk przegrywał 0-2 w setach, choć w drugim secie miał piłkę setową (Soderling obronił ją asem serwisowym). Gonzalez jednak już wielokrotnie pokazał, że walczy zawsze do końca i nigdy się nie poddaje. Wygrał czwartego seta przełamując Szweda w decydującym 12. gemie.

Do kuriozalnej sytuacji doszło w dziewiątym gemie czwartego seta. Po serwisie Gonzaleza głęboka piłka Soderlinga wylądowała minimalnie poza kortem, ale sędziowie autu nie wywołali. Sędzia główny poprosił liniowego, aby ten pokazał mu, który to jest ślad, jednak ten wskazał zły ślad i sędziowie trochę skrzywdzili Chilijczyka, bo piłka zagrana przez Soderlinga była autowa. Gonzalez dyskutował i z sędzią liniowym i ze stołkowym, ale nic nie wskórał. Po chwilowym zdenerwowaniu Chilijczyk przystąpił do dalszej gry jeszcze bardziej zmotywowany. W 10. gemie przełamał Szweda i wyrównał stan meczu na 2-2.

W decydującym secie Gonzalez prowadził 3:0 i 4:1, ale Soderling rozpoczął szaloną pogoń, wyszły mu dwa efektowne returny, do tego trochę pomagał mu Chilijczyk, który zaczął grać zbyt nonszalancko. Finalista Australian Open 2007 popełniał coraz więcej błędów, a tymczasem forhend Soderlinga znowu zaczął funkcjonować, tak jak w pierwszych dwóch setach. Wygrał pięć gemów z rzędu i nic nie mogło mu już odebrać awansu do finału. Szwed zakończył ten mecz po 3 godzinach i 28 minutach wspaniałej walki znakomitym forhendem wzdłuż linii.

Soderling został pierwszym szwedzkim finalistą French Open od 2000 roku. Wtedy to w decydującej rozgrywce wystąpił jego obecny trener Magnus Norman. Ostatnim szwedzkim triumfatorem French Open pozostaje Mats Wilander, który był najlepszy w Paryżu trzy razy.

- Moje pierwsze uczucie to rzeczywiście ulga, że mecz się skończył, ponieważ był to naprawdę długi mecz i byłem już zmęczony pod koniec. A po kilku chwilach jestem naprawdę szczęśliwy.

- Nie wiem. Ale jak powiedziałeś, on zaczął serwować lepiej - nie widziałem statystyk, ale być może miał 80 proc. pierwszego podania. On nawet nie tracił pierwszego serwisu. To było naprawdę ciężkie dla mnie - mówił Soderling zapytany o przebieg dalszej części meczu i prowadzenie 4:1 Gonzaleza w decydującym secie. - Czułem, że grałem dobrze, ale nie potrafiłem umieszczać returnów, ponieważ on miał nie wiem ile asów. To było trudne. Ciężko było odzyskać rytm. A potem serwowałem zbyt prosto, a potem nie miałem dobrej gry i on przełamał mnie dwukrotnie w ostatnich gemach w trzecim i czwartym secie.

- To nie wyglądało dobrze - mówił o sytuacji, gdy przegrywał 1:4 i 15-30 w decydującym secie. - Czułem, że jestem zmęczony. Muszę przyznać, że byłem zmęczony. Ale czułem się w porządku, nie mogło to wyglądać w taki sposób do końca. Musiałem spróbować wszystkiego, co tylko mogłem. Poczułem, że mogę grać tylko swój najlepszy tenis, nie chciałem schodzić z kortu z poczuciem, że nie pokazałem swojej najlepszej gry w piątym secie. Więc próbowałem grać ostrzej i nagle to wszystko jeszcze raz zafunkcjonowało.

- Jak powiedziałem byłem trochę zmęczony, a on serwował tak dobrze. Nie pozwolił mi odzyskać mojego rytmu. Ale starałem się wrócić szybciej. W pierwszych kilku gemach cofałem się, ale on miał tak dobre kąty przy swoich pierwszych serwisach. Więc starałem się powoli to odzyskiwać i potem wszystko nagle się ze sobą zgrało. Zagrywałem returny i utrzymywałem piłkę w grze. Zacząłem poruszać się znowu trochę lepiej od stanu 1:4.

- To wspaniałe uczucie być w finale Wielkiego Szlema. Największy turniej na świecie i na kortach ziemnych. Jeżeli by mnie zapytano kilka lat temu, w finale którego Wielkiego Szlema zagram w 2009 roku, nie powiedziałbym, że w Roland Garros. Zacząłem grać coraz lepiej na kortach ziemnych w ciągu ostatnich kilku lat. Zeszły rok był dla mnie bardzo dobry, nawet jeżeli nie wygrywałem wielu meczów. Myślę, że zagrałem wiele dobrych meczów ma mączce.

- Nigdy nie czułem się komfortowo ze względu na jego grę. On grał naprawdę na wysokim poziomie, czułem, że piłka długo była w grze i ja nie mogłem w nią czysto trafić. Więc to było naprawdę trudne, ale próbowałem się utrzymać. Odnalazłem swoją drogę, gdy on zaczął popełniać błędów, jak kilka zepsutych punktów, które ja zdobyłem, a potem miałem wielką szansę w decydującym secie - powiedział Gonzalez.

Chilijczyk zapytany o ten swój powrót i bardzo dobrą sytuację w piątym secie stwierdził: - Myślę, że tak naprawdę nic się nie działo. Pamiętam, że było 4:1 i 15-30 przy jego serwisie, a ja zagrałem dobrego slajsa, pod jego nogi, ale on po tym zagrał magiczną piłkę. Myślę, że duży błąd był przy 4:2 i moim serwisie. Nawet gdyby on zagrał trzy dobre returny, miałem trochę obaw przy serwisie. Chciałem grać pierwszym serwisem i wygrać trzy punkty, tak jak to robiłem w poprzednich setach. Czułem, że mam mecz w swojej ręce, dlatego nie chciałem grać drugim serwisem. I to był jedyny błąd, jaki popełniłem. To był błąd, ponieważ przegrałem mecz. Jeżeli bym wygrał to chyba była by to dobra decyzja.

- Cóż myślałem o tym samym - odpowiedział na sugestię, że wszyscy myśleli o tym, że ma wygrany mecz. - Ale dlatego właśnie tenis jest tak interesujący. Myślisz, że zmierzasz po zwycięstwo, a nic nie jest zrobione do ostatniej piłki. Przy 15-30 naprawdę myślałem, że zmierzam po wygraną, ale była również obawa żeby się nie wydarzyło to co się wydarzyło, gdy zawodnik wyluzowany zaczyna grać swój najlepszy tenis i wychodzą mu jego uderzenia.

- Miałem wątpliwości odnośnie swojego serwisu, więc nie byłem tak mocny przy pierwszym podaniu. On wrócił - wyszły mu dwa nadzwyczajne returny, a potem to się odwróciło, ponieważ przegrałem.

W drugim półfinale Roger Federer przegrywał 1-2 w setach z Juanem Martinem Del Potro (nr 5), ale wygrał dwa kolejny sety grając tenis na swoim najwyższym poziomie. Oba dzisiejsze półfinały trwały po 3,5 godziny i stały na wysokim poziomie. Tenisiści w obu meczach mieli więcej kończących uderzeń niż niewymuszonych błędów.

- Nie ma wątpliwości, że to był trudny mecz. Myślałem, że wyszedł z bloków ze swoim naprawdę silnym serwisem i sposób w jaki kończył uderzenia, zwłaszcza z forhendu i tylko od czasu do czasu popełniał błędy - opowiadał Federer. - To nie był przypadek, więc było duże ciśnienie. Pomyślałem, że on miał przewagę na linii końcowej. Dobrze serwował, więc zasłużenie prowadził. Dla mnie było ważne to, że pozostałem w drugim secie i doprowadziłem do tie-breaka, ponieważ nie miałem zbyt wiele szans na przełamanie. Dzięki Bogu mój serwis zaczął wyglądać lepiej w miarę trwania meczu.

- Myślę, że mając tego drugiego seta zamierzałem być w uderzeniu cały czas. W miarę trwania meczu byłem cały czas pewny siebie, swojej siły fizycznej i psychicznej, które pozwoliły mi wyjść z ciężkiej sytuacji. Więc jestem bardzo szczęśliwy, że udało się po raz kolejny.

- Myślę, że warunki zdecydowanie spowolniły grę w połowie czwartego seta, kiedy pojawiły się chmury i zaczęło się robić chłodno. Sądzę również, że to mi pomogło, coraz lepiej odnajdywałem się w jego gema serwisowych i przy jego uderzeniach z głębi kortu. Wiedziałem, że jeśli byłbym w stanie go przełamać, to może być to mój sposób na odnalezienie swojej drogi i tak dokładnie się stało.

- Myślę, że zdecydowanie zacząłem grać trochę lepiej. Byłem w stanie zagrać bardziej zdecydowanie, a także urozmaicać swoją grę.I wtedy ponownie zacząłem używać drop-szota. To dotychczas było bardzo ważne moje uderzenie w tym turnieju - mówił Szwajcar.

- W tej chwili czuję się smutny. To był długi mecz i było bardzo blisko. To był mój pierwszy półfinał i miałem swoją szansę. Myślę, że grałem lepiej niż w Australii, graliśmy na innej nawierzchni, serwowałem bardzo dobrze w każdym momencie meczu. Dlatego było pięć setów - mówił dzielny Juan Martin Del Potro.

- Naprawdę chciałem zagrać w tym finale, a teraz będę musiał go oglądać w telewizji. Ten mecz był bardzo wyrównany, nawet więcej niż bardzo. I faktycznie miałem szansę na zwycięstwo. Jeżeli gralibyśmy w formule do dwóch wygranych setów to bym wygrał i schodziłbym z kortu zadowolony. W tej chwili nie mam wystarczająco dużo słów, by wyjaśnić, co czuję. Myślę, że po prostu mecz mi uciekł.

Roland Garros, Paryż

Wielki Szlem, pula nagród 7,32 mln euro

piątek, 5 czerwca 2009

wyniki, mężczyźni

półfinały gry pojedynczej:

Roger Federer (Szwajcaria, 2) - Juan Martin del Potro (Argentyna, 5) 3:6, 7:6 (7-2), 2:6, 6:1, 6:4

Robin Söderling (Szwecja, 23) - Fernando González (Chile, 12) 6:3, 7:5, 5:7, 4:6, 6:4

Komentarze (0)