W 2016 roku Belinda Bencić (WTA 45) zadebiutowała w Top 10 rankingu. Najwyżej znalazła się na siódmym miejscu. Później zmagała się z problemami zdrowotnymi. Kontuzja pleców, operacja nadgarstka, złamanie zmęczeniowe stopy spowodowały, że we wrześniu 2017 roku znalazła się poza Top 300 rankingu. Szwajcarka rozpoczęła trudny proces odbudowy. Rywalizowała w cyklu ITF, później mogła już grać w kwalifikacjach do turniejów WTA. Cierpliwość i etyka pracy opłaciły się i po trzech latach Bencić znów rywalizuje na najwyższym poziomie.
- To wspaniałe uczucie. Jestem po prostu szczęśliwa. Wróciłam. Tenisistki przez dwa, trzy lata regularnie dochodzą do półfinałów i finałów. Nie możesz się spodziewać, że wracając po kontuzjach będziesz grać w ten sposób. Musiałam wrócić do pracy. Wiedziałam, że wszystko zależy od mnie i cieszę się, że mogłam to wreszcie pokazać - powiedziała Szwajcarka po meczu z Simoną Halep, którą w czwartek pokonała 4:6, 6:4, 6:2.
Po turnieju w Dubaju Bencić wróci do Top 35 rankingu. Szwajcarka osiągnęła pierwszy półfinał turnieju rangi Premier 5 od sierpnia 2015 roku. Wtedy w Toronto pokonała cztery tenisistki z czołowej "10", w tym Serenę Williams i w finale Halep. Zdobyła drugi singlowy tytuł w głównym cyklu. Cztery lata temu triumfowała również w Eastbourne.
ZOBACZ WIDEO W reprezentacji nie będzie na stałe numeru 1. "Przed każdą serią spotkań wybierzemy bramkarza"
Zobacz także: Hsieh wyeliminowała Pliskovą po thrillerze. Kvitova zatrzymała Kuzmovą
Bencić stwierdziła, że przez te dwa lata w jej głowie nie pojawiły się negatywne myśli. Od początku wiedziała, że chce wrócić na wysoki poziom, ale zdawała sobie sprawę, że to może jej zająć dużo czasu. - Nie jestem osobą, która cały czas musi być w centrum uwagi. Bycie w cieniu nie było dla mnie problemem. Właściwie, to naprawdę dobrze grać w turniejach ITF z pulą nagród 25 tysięcy dolarów, w których nie ma nikogo, tylko ty. Nie ma transmisji, żadnych oczekiwań ani uwagi. Nie mam nic przeciwko temu, ale oczywiście nie jest tak, że tego potrzebowałam - mówiła Szwajcarka.
- Myślę, że gdy wracasz, najlepiej jest grać właśnie w małych turniejach, bo nie jest to łatwe. Pojawiasz się ponownie po kontuzjach, grasz na wielkim korcie i wszyscy myślą, że wróciła i musi teraz wygrywać wszędzie. A ja nie skorzystałam nawet z rankingu chronionego, tylko po prostu zaczęłam od niższych turniejów. Próbowałam w ten sposób odbudować zaufanie do samej siebie - kontynuowała Bencić.
- Myślę, że każdy musi przeżyć coś takiego. Mam 21 lat, a czuję, że jestem taka mądra - dodała szczęśliwa Szwajcarka. - Teraz jest wiele tenisistek, które awansują do czołowej dziesiątki rankingu i potem walczą same ze sobą, ponieważ skoncentrowana jest na nich uwaga, a jest to dla nich coś nowego. Próbują znaleźć na to sposób i na pewno przyjdzie taki moment, że sobie z tym poradzą - powiedziała była siódma rakieta globu.
W III rundzie Bencić w niezwykłych okolicznościach wyeliminowała Arynę Sabalenkę. Pokonała Białorusinkę 6:4, 2:6, 7:6(7) po obronie sześciu piłek meczowych. - Szczerze mówiąc, w tego rodzaju spotkaniach nie masz pojęcia, co się dzieje. Nie myślisz o wyniku. Kiedy kończysz mecz, jesteś już na krawędzi. Nie wiem, jak udało mi się to odwrócić - skomentowała Szwajcarka.
Czytaj także: Fatalny początek sezonu Darii Kasatkiny. Rosjanka zwolniła trenera
W piątek Bencić zagra o ósmy singlowy finał w głównym cyklu. Ostatni osiągnęła w październiku 2018 roku w Luksemburgu. Około godz. 16:00 czasu polskiego Szwajcarka zmierzy się z Eliną Switoliną, którą pięć lat temu pokonała w Charleston w ich jedynym do tej pory starciu.