- Mają (WSG - przyp. red.) wobec nas dziwne roszczenia i wymagania. (...) Ja w dalszym ciągu deklaruję chęć rozliczenia się z tego, co Iga otrzymała w formie pomocy. Nie zapłacę jednak za nic, co jest wirtualnym wymysłem tej fundacji - powiedział Tomasz Świątek w rozmowie z portalem Interia.
Pod koniec listopada doszło do spotkania ugodowego (więcej TUTAJ) między WSG, która w przeszłości przez trzy lata prowadziła karierę Igi Świątek i przedstawicielami triumfatorki tegorocznego Roland Garros. Spór nieoficjalnie toczy się o kwotę ok. miliona złotych, której domaga się były sponsor tenisistki.
- WSG zaproponowało to spotkanie. Trwało dosyć krótko, może pół godziny. Otrzymaliśmy dwie propozycje na piśmie. Jedna była z kosmosu, druga trochę mniej wariacka. Obydwie zostały przez nas odrzucone. Nie chcę rzucać cyframi, mogę jedynie powiedzieć, że są to bardzo duże kwoty. To wszystko skończy się w sądzie - podkreślił były wioślarz, olimpijczyk z Seulu 1988.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa szykuje formę na święta
56-letni Świątek przypomniał, że jego córka nie jest już zawodniczką WSG. Obecnie ma status niezrzeszonej. Kiedy sportsmenka skończyła 18 lat (31 maja 2019 r.), umowa z WSG została wypowiedziana (przez jej ojca). Teraz Świątek zadaje pytanie, dlaczego przez półtora roku WSG, skoro czuło się pokrzywdzone, nie poszło z tym do sądu.
Prawnicy polskiej tenisistki twierdzą, że WSG nie przysługuje żadne zadośćuczynienie, a jedynie zwrot kosztów poniesionych na rozwój sportowy zawodniczki. Według otoczenia Świątek, do tych kosztów są nieprawidłowo zaliczane wątpliwe wydatki, które nie miały żadnego związku z rozwojem wschodzącej gwiazdy tenisa.
Zobacz:
Tenis. Spór Igi Świątek z agencją WSG. Wciąż nie ma porozumienia