[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Pierwszy mecz we French Open w roli obrończyni tytułu już za Igą Świątek (Wygrana 6:0, 7:5 ze Słowenką Kają Juvan). To było zwycięstwo "na spokojnie"?[/b]
Piotr Sierzputowski, trener Igi Świątek: Na spokojnie to nie. W drugim secie było trochę stresu, trochę słabszej gry. Jednak jak na pierwszą rundę było bardzo dobrze.
Iga jest bardzo zaprzyjaźniona z Kają Juvan. Czy z tego powodu spotkanie ze Słowenką było dla niej trudniejsze, niż pojedynek z jakąkolwiek inną zawodniczką z drugiej setki rankingu WTA?
Mecz był trudny nie tylko dlatego, że Iga i Kaja są przyjaciółkami. Iga pierwszy raz w życiu gra w Wielkim Szlemie jako obrończyni tytułu. W takiej pogodzie, jaką mieliśmy w poniedziałek, też jeszcze w Paryżu nie grała. Zazwyczaj czas Rolanda Garrosa jest dość chłodny, często pada. A teraz było cieplutko, słońce bardzo piekło. Iga musiała się zmierzyć z wieloma wyzwaniami. Ze wszystkimi sobie poradziła, więc się cieszymy.
Jak traktuje się w Paryżu triumfatorkę ostatniego turnieju singlistek?
Iga ma różne przywileje. Dostała własnego kierowcę, więc nie musimy się martwić organizowaniem transportu. Piszemy wiadomość, kierowca przyjeżdża. Nie musimy czekać w kolejce. Korty treningowe, które zawsze są rezerwowane z jednodniowym wyprzedzeniem, pozwolili nam zarezerwować na cały turniej już tydzień przed jego rozpoczęciem. Ubiegłoroczny triumf daje nam kilka fajnych, małych przewag, które ułatwiają życie i dają więcej spokoju naszej ekipie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Perfekcyjna bramkarka"! Iga Świątek poradziłaby sobie w futbolu?
Mówisz o dobrych rzeczach, ale pewnie są też gorsze strony tamtego sukcesu.
Wydaje mi się, że jedyne, co może być dla nas utrudnieniem, to duże oczekiwania wobec Igi. Jednak tymi z zewnątrz ja w ogóle bym się nie przejmował. Ważne są tylko te wewnętrzne - co Iga sobie postanowi, co chce osiągnąć. Myślę jednak, że jest na dobrej drodze, żeby grać tutaj na wysokim poziomie. Fajnie trenowała, czuje się dobrze. Nic tylko zakasać rękawy i zasuwać każdego dnia.
Kiedy zapytałem Aleksa Corretję, co jest najtrudniejsze, kiedy broni się wielkoszlemowego tytułu, odpowiedział: Zapomnieć, że musisz wygrać. Zgadzasz się z nim?
W pewnym stopniu na pewno tak. Iga nie ma oczekiwań na wyrost. Zdaje sobie sprawę, że wygranie Wielkiego Szlema to nie jest coś normalnego. Jest kilku facetów na świecie, którzy są w stanie robić to regularnie. Jednym z nich jest Rafael Nadal, który w Paryżu zwycięża rok w rok. Sprawił, że coś niewiarygodnego stało się realne, wręcz normalne. A to normalne nie jest. Obrona takiego tytułu to wielkie wyzwanie, szczególnie na mączce, gdzie na grę wpływa więcej czynników, niż na twardych kortach. Iga w tym roku już pokazała, że jej wcześniejsze wyniki nie były przypadkiem i że zasłużyła na to, co osiągnęła. W tym turnieju nie musi niczego udowadniać. Ma dobrze się czuć, dobrze grać i mieć z tenisa jak najwięcej przyjemności.
Zdaniem Corretji Świątek powinna też pamiętać, że nie musi grać w Paryżu wspaniale od pierwszego meczu.
Według mnie spotkanie z Kają Juvan to pokazało. W początkowych rundach nie chodzi o to, żeby było idealnie. Liczy się wynik, poziom gry czasem nie ma znaczenia. Nazywam to "zwykłym dniem w biurze". Trzeba wyjść na kort, zrobić swoją robotę i liczyć na to, że w kolejnym spotkaniu gra będzie się układać trochę lepiej, że będzie więcej luzu i przyjemności z gry.
Wspomniałeś wcześniej Rafaela Nadala, więc może opowiesz o wspólnym treningu Igi z jej idolem? Jak do niego doszło i jakie macie wrażenia? Dla Igi to chyba spełnienie marzeń.
Na pewno tak. Kulisów nie zdradzę. Powiem tyle, że inicjatywa wyszła od nas, a z drugiej strony był pozytywny odzew. Bardzo się cieszę, że Iga miała okazję poodbijać z Rafą przez 15-20 minut. Dla niej to ogromny zastrzyk motywacji i przedwczesny prezent urodzinowy. W dyscyplinie, którą Iga uprawia, znaleźć coś ciekawego, co ją zainteresuje, nie jest prostą sprawą. Dlatego takie rzeczy są super. Udało się nam ją zaskoczyć.
Do ostatniej chwili trzymaliście przed nią ten trening w tajemnicy?
Do ostatniej chwili to nie. Mamy wszystko zaplanowane i nie możemy wychodzić z pewnych ram. Dowiedziała się dzień wcześniej.
Żyjemy w czasach, w których każda duża impreza sportowa odbywa się w "bańce". Jak odnajdujecie się w tej paryskiej? Jest już trochę normalniej i swobodniej, niż na przykład na początku roku w Australii?
Trudno powiedzieć. Bańka jak bańka. Mamy możliwość wyjścia na spacer na godzinę. To, o której wychodzimy i wracamy, jest odnotowywane. Cieszymy się, że ponieważ jesteśmy zaszczepieni, nie będziemy mieli testów na koronawirusa. To bez wątpienia udogodnienie, bo mogłoby być tak, że testy wypadłyby nam w dniu meczu o niedogodnej porze. Na przykład przed finałem w Rzymie specjalnie dla nas ściągano lekarza, który zrobił nam testy "w biegu", dosłownie minutę przed meczem. Gdybyśmy ich nie zrobili, mielibyśmy utrudniony powrót do Polski. Te procedury bywają uciążliwe, więc fajnie, że dzięki szczepieniom mamy więcej swobody i mniej rzeczy, którymi musimy się przejmować.
Czytaj także:
Roland Garros. Hubert Hurkacz wyjaśnił przyczyny porażki. "Myślałem, że będzie lepiej"
Roland Garros. Iga Świątek skomentowała pierwsze zwycięstwo. "Na korcie nie ma przyjaciół"