W trakcie sobotniego pojedynku z Barborą Krejcikovą urodzona w Samarze tenisistka poprosiła o przerwę medyczną. Narzekała na uraz nogi i odczuwała ból, który utrudniał jej poruszanie się po korcie. Anastazja Pawluczenkowa przegrała ostatecznie finał Rolanda Garrosa 2021 po trzysetowym meczu z Czeszką 1:6, 6:2, 4:6.
Po zakończeniu spotkania Rosjanka wyznała dziennikarzom, że z urazem nogi zmagała się od zwycięstwa nad Aryną Sabalenką w III rundzie. - Nie wspominałam o tym, ponieważ ciągle byłam w turnieju. Nie chciałam, aby dowiedziały się o tym moje przeciwniczki. Po meczu z Sabalenką byłam w bardzo kiepskim stanie. Nie wiem, jak wygrałam tamten mecz, miałam mocno zabandażowaną nogę.
- Miałam problemy z kolanami, szczególnie z lewym. Odczuwałam silny ból. W trzecim secie meczu z Sabalenką powiedziałam sobie, że jeśli wygram, to będę płakać. To wielka szkoda, bo grałam tak dobrze, ale moje ciało mówiło do mnie: nie chcę już kontynuować - stwierdziła Pawluczenkowa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jej zdjęcia potrafią rozgrzać kibiców
Mimo tego Rosjanka dotarła do premierowego finału w Wielkim Szlemie i podjęła walkę o największy tytuł w karierze. Po trzysetowym spotkaniu musiała jednak uznać wyższość Krejcikovej. - Nie jest łatwo zakończyć turniej na drugim miejscu, ale ciągle jestem wdzięczna za ostatnie dwa tygodnie. Dotarłam do półfinału w Madrycie i finału w Paryżu, co było dla mnie niespodziewane. To były dla mnie pozytywne tygodnie - powiedziała.
- Najważniejsze jest wierzyć w siebie. Choć nie byłam w 100 proc. zdrowa i przygotowana, to dzięki walce mogłam osiągnąć finał. Wiara w siebie jest najważniejsza, a potem pozostaje wyjść na kort i cieszyć się grą - zakończyła Rosjanka.
Czytaj także:
Djoković: To najlepszy mecz, jaki rozegrałem w Rolandzie Garrosie
Nadal: Przegrałem najważniejszy dla mnie mecz roku