[b]
Paweł Kapusta, WP SportoweFakty: - Równo dwa lata temu udzieliłeś wywiadu Michałowi Kołodziejczykowi. Usłyszałeś wtedy pytanie o to, w jakim momencie kariery będziesz dokładnie za dwa lata, czyli w lipcu 2021 roku. Kluczyłeś, nie chciałeś odpowiedzieć wprost, bo jeśli lipiec, to przecież Wimbledon. Minęły dwa lata i co, tak to sobie wyobrażałeś?
[/b]
Hubert Hurkacz: - Gdy wtedy o tym myślałem, to w głębi serca chciałem po prostu osiągać sukcesy. Ale dziś powiem więcej: w głębi serca chciałem, żeby było jeszcze lepiej niż półfinał Wimbledonu! Najważniejsze dla mnie jest jednak coś innego. To, że od tamtego czasu wciąż się rozwijam, że jest ciągły progres w mojej grze i jestem coraz lepszym zawodnikiem.
Na Wimbledonie doszedłeś do półfinału, pokonałeś Rogera Federera, twojego idola z dzieciństwa, legendę tenisa. Jak to sobie teraz układasz w głowie? Złapałeś już do tego dystans?
Cieszę się z tego, jak się zaprezentowałem na tym turnieju, i z wyniku, jaki tam osiągnąłem, ale jeśli mam być z tobą szczery, to mam po tym turnieju trochę niedosytu.
Transfery. Oficjalnie! Najlepszy piłkarz Euro 2020 zmienił klub - KLIKNIJ
Niedosytu? Po dojściu do półfinału Wimbledonu?
No tak, bo przecież jak się jedzie na jakiś turniej, to myśli się o wygranej. To się wzmacnia, gdy w trakcie zawodów idzie ci bardzo dobrze, wygrywasz kolejne mecze. Takich myśli pojawia się coraz więcej, bo z każdym meczem jesteś coraz bliżej pucharu. Dziś, już z dystansu, mogę powiedzieć, że mam jeszcze większą motywację, by pewnego dnia ten puchar podnieść.
Jeśli chodzi o sam półfinał, to czułem, że Matteo Berrettini był mocny. Na początku miałem swoje szanse, break point. Być może gdybym ten punkt wygrał, to mecz by się ułożył inaczej. Matteo rozegrał fantastyczne zawody. W zasadzie nie miał słabszych momentów. Starałem się utrzymywać swoje serwisy, wywierać presję, ale radził sobie z tym znakomicie.
ZOBACZ WIDEO: Piotr Lisek zrobił show na początku wywiadu. "Poczekaj, mogę zrobić"
A co siedzi w głowie zawodnika, gdy ma z drugiej strony siatki legendę, swojego idola - i ma gem do wygranej?
Nie jestem maszyną, nie da się całkowicie odciąć, wyłączyć myśli, więc różne rzeczy pojawiają się w głowie. Człowiek w takich chwilach zdaje sobie sprawę, jak bardzo blisko sukcesu się znajduje, ale u mnie przekładało się to na jeszcze większą uwagę, skupienie na zadaniach do wykonania na korcie, wywieraniu presji i zdobywaniu punktów.
Po meczu zamieniliśmy z Rogerem raptem kilka słów. Nigdy nie jest tak, że przeciwnicy ze sobą o meczu rozmawiają, bo przeważnie ta strona, której się nie powiodło, przez kilka godzin jest w kiepskim nastroju do rozmowy. Przynajmniej ze mną tak jest.
Widzę i słyszę, że do tego, co się wydarzyło na Wimbledonie, podchodzisz na chłodno.
Dzisiaj mam już do tego dystans, minęło kilka dni, ochłonąłem. Gdy jednak jesteś na Wimbledonie, jesteś bardziej rozemocjonowany. Starasz się opanować myśli, skupiać na zadaniach, regeneracji.
Podczas turnieju i tuż po nim zaskoczyła mnie fala gratulacji, wsparcia. To wspaniała świadomość, że tak wiele osób ci dobrze życzy. Wszystkim kibicom za to wsparcie dziękuję.
Jak wiele zmienił ten turniej w twojej karierze?
Rozegrane na tym turnieju mecze dodadzą mi pewności siebie. Zagrałem pierwszy raz kilka dobrych spotkań na Wielkim Szlemie, mecze do trzech wygranych setów. Tego mi bardzo brakowało, bo jednak wcześniejsze sukcesy osiągałem na turniejach rangi ATP, w meczach do dwóch wygranych. Dzięki temu doświadczeniu w kolejnych Wielkich Szlemach będę miał poczucie, że mogę osiągać dobre wyniki i docierać daleko w turnieju.
Wiem też, że przede mną wciąż wiele pracy. Nie chcę mówić o konkretnym elemencie do poprawy, ale najważniejsze jest ciągłe stawanie się lepszym zawodnikiem - w każdym elemencie. Do tego dochodzi kwestia przygotowania mentalnego. Wiem już, że musisz mieć odpowiednie nastawienie psychiczne, musisz być wciąż gotowym na podejmowanie wyzwań, rozgrywanie najważniejszych meczów.
"Prawie jak w kryminale". Zofia Klepacka pokazała film z wioski olimpijskiej - KLIKNIJ!
Gdy Iga Świątek wróciła z Paryża po wygranej w Ronald Garros, mówiła wprost, że to takie wyniki i turnieje zmieniają życie. Że ludzie cię rozpoznają, zaczynają zaglądać ci w prywatność. Nie odczuwasz tego jeszcze? Nie zdążyło cię to lekko zmęczyć?
To naprawdę fajne, gdy ludzie ci kibicują i mówią miłe słowa. Po to się gra, żeby wygrywać. Gdy jest się dzieckiem, marzy się o dojściu w takie miejsce. A ze zwycięstwami przychodzi otoczka, to nieuniknione. Gdy wchodzisz na taki poziom, musisz umieć sobie z tym radzić. Dziś jest tego więcej, niż było kiedyś. Muszę z tego powodu jeszcze bardziej dbać o odpoczynek. Po całym dniu, z meczem, treningami, z mnóstwem aktywności medialnych, kluczem jest dobre tego rozplanowanie. Zrobienie kalendarza, w którym masz czas na regenerację.
Kiedy ruszasz do Tokio na igrzyska? Jakie masz oczekiwania związane z tym turniejem?
Do Tokio lecę w sobotę. O wzięciu udziału w igrzyskach marzyłem od zawsze, cieszę się więc niezwykle. A cel jest jasny: gdy lecisz na taki turniej, myślisz o medalu. I ja do Tokio lecę po medal.
Odważna deklaracja!
No przecież nie powiem, że lecę tam po to, żeby wygrać dwa mecze i wrócić. Sama obecność tam to będzie dla mnie na pewno wielkie przeżycie, ale nie tylko po to się tam wybieram. Lecę po medal!
Gdy Iga Świątek wróciła z Paryża po wygranej w Roland Garros, na Instagramie pochwaliła się swoim pierwszym zakupem z pieniędzy z wygranej. To były gumowe kaczuszki do kąpieli. Ty też już swoje kaczuszki kupiłeś?
Jeśli mam być szczery, to jeszcze nic nie kupiłem. No i w sumie nie mam nawet zakupowych planów!
Na koniec zabawmy się może w tę samą grę, co przed dwoma laty. Gdzie będzie Hubert Hurkacz w lipcu 2023 roku?
Pozostanę przy swoim: mam nadzieję, że wciąż będę się rozwijał. Czyli że za dwa lata będę lepszym zawodnikiem. No i że będę wyżej w rankingu.