Niesamowity finał w Pune. Rutyniarz zaskoczył faworyta

Getty Images / Mackenzie Sweetnam / Na zdjęciu: Joao Sousa
Getty Images / Mackenzie Sweetnam / Na zdjęciu: Joao Sousa

Wielkie emocje towarzyszyły niedzielnemu finałowi zawodów ATP 250 na kortach twardych w Pune. Po tytuł sięgnął Joao Sousa, który po trzysetowym boju pokonał młodego Fina Emila Ruusuvuoriego.

Przed niedzielnym finałem niewielu widziało Joao Sousę (ATP 137) z tytułem w zawodach Tata Open Maharashtra 2022. Emil Ruusuvuori (ATP 87) kończył swoje pojedynki w dwóch setach i nie męczył się tak jak przeciwnik. Do tego w dwóch wcześniejszych spotkaniach z Portugalczykiem, w kwalifikacjach do zawodów w Antwerpii (2020) i Stuttgarcie (2021), górą był Fin.

Początek pojedynku nie zapowiadał sensacyjnego rozstrzygnięcia. Sousa co prawda wypracował pierwszego break pointa (piąty gem), ale to Ruusuvuori zdawał się mieć inicjatywę na korcie. On też przełamał w ósmym gemie i stanął przed wielką szansą na zakończenie premierowej odsłony.

W tak ważnym momencie nerwy dały znać o sobie. 22-latek z Helsinek popełnił parę podwójnych błędów i stracił wypracowaną przewagę. Ponieważ więcej przełamań już nie było, decydujący okazał się tie break. W nim emocje sięgnęły zenitu. Ruusuvuori nie wykorzystał prowadzenia 5-3, a potem obronił trzy piłki setowe. Następnie zmarnował swoją okazję na zakończenie partii otwarcia. Po chwili Sousa miał czwartego setbola i rozegrał kapitalną wymianę, w której zmusił rywala do błędu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo na lotnisku. "Zaniemówiłem"

Niepowodzenie z premierowej odsłony miało wpływ na słabszą postawę Fina na początku drugiego seta. Uskrzydlony Portugalczyk wywalczył break pointa, a jego przeciwnik nie wytrzymał presji i popełnił w momencie zagrożenia podwójny błąd. 32-letni tenisista z Guimaraes miał przewagę seta i przełamania. Prowadził nawet 4:1, lecz nie zdołał zamknąć pojedynku.

Ruusuvuori w końcu uspokoił się i poprawił grę. Gdy przestał popełniać błędy i cierpliwie prowadził wymiany, to sytuacja na korcie zaczęła się odwracać na jego korzyść. Jego przeciwnik grał w półfinale ponad trzy godziny, dlatego mógł odczuwać zmęczenie. Sousa nie wytrzymał naporu młodego Fina. Przegrał pięć kolejnych gemów oraz całego drugiego seta.

Wydawało się, że Ruusuvuori opanował sytuację na korcie, w trzeciej odsłonie dokończy dzieła i sięgnie po pierwsze w karierze mistrzostwo w męskim tourze. Tymczasem Sousa udał się na przerwę toaletową, a po wznowieniu gry zostawił serce na korcie. Biegał do każdej piłki, sporo akcji skończył forhendem. W pierwszym gemie obronił break pointa, a po zmianie stron wywalczył przełamanie. Potem dołożył jeszcze breaka w szóstym gemie. Fin był całkowicie zaskoczony. Nie zdołał już odpowiedzieć. Portugalczyk wykorzystał trzeciego meczbola i zwyciężył ostatecznie po dwóch godzinach i 45 minutach 7:6(9), 4:6, 6:1.

Radość Sousy po zakończeniu spotkania była ogromna. Portugalczyk sięgnął bowiem po czwarte trofeum w tourze, ale pierwsze od blisko czterech lat. Dzięki temu zwycięstwu powróci w poniedziałek do Top 100 rankingu ATP i będzie mógł startować w wielu imprezach głównego cyklu.

W turnieju debla para Rohan Bopanna i Ramkumar Ramanathan uszczęśliwiła kibiców gospodarzy. Oznaczeni "dwójką" Hindusi pokonali najwyżej rozstawiony australijski duet Luke Saville i John-Patrick Smith 6:7(10), 6:3, 10-6. W styczniu reprezentanci Indii triumfowali w zawodach ATP 250 w Adelajdzie. W niedzielę sięgnęli po trofeum w Pune. 41-letni Bopanna cieszył się z 21. deblowego mistrzostwa w karierze. Młodszy od niego o 14 lat Ramanathan ma ich na koncie dwa.

Tata Open Maharashtra, Pune (Indie)
ATP 250, kort twardy, pula nagród 430,5 tys. dolarów
niedziela, 6 lutego

finał gry pojedynczej:

Joao Sousa (Portugalia) - Emil Ruusuvuori (Finlandia, 6) 7:6(9), 4:6, 6:1

finał gry podwójnej:

Rohan Bopanna (Indie, 2) / Ramkumar Ramanathan (Indie, 2) - Luke Saville (Australia, 1) / John-Patrick Smith (Australia, 1) 6:7(10), 6:3, 10-6

Czytaj także:
Hubert Hurkacz wraca do gry. Na jego drodze dawny mistrz turnieju w Rotterdamie
Wielki powrót turnieju po 33 latach. Na starcie cała amerykańska czołówka

Komentarze (0)