Królowa jest jedna! Iga Świątek rządzi w Stuttgarcie

Getty Images / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Na zdjęciu: Iga Świątek

Iga Świątek jest niezniszczalna! Polska tenisistka wygrała 23. mecz z rzędu i zdobyła kolejny tytuł. W niedzielę nie dała szans Arynie Sabalence i została triumfatorką turnieju WTA 500 w Stuttgarcie.

Sobotni ponad trzygodzinny maraton z Ludmiłą Samsonową zakończył się po godz. 19:00. Iga Świątek nie miała dużo czasu na regenerację, bo niedzielny finał w Stuttgarcie został zaplanowany na godz. 13:00. Rywalką liderki rankingu była Aryna Sabalenka, która po drodze rozegrała trzysetowe mecze z Kanadyjką Bianca Andreescu (II runda) i Estonką Anett Kontaveit (ćwierćfinał). Fantastyczna passa Polki trwa. Wygrała 6:2, 6:2 i zdobyła czwarty tytuł od końca lutego.

Świątek podwójnym błędem dała rywalce break pointa w pierwszym gemie meczu. Obroniła go kapitalnym drajw-wolejem bekhendowym. Po chwili było 2:0 dla Polki po czterech pomyłkach Sabalenki. Raszynianka wspaniałą pracą w defensywie, szybkością reakcji, sprytem i swobodą w ofensywie rozbroiła spragnioną szybkich ataków zawodniczkę z Mińska.

Sabalenka miała break pointa w piątym gemie, ale przestrzeliła return. Była na korcie niecierpliwa, jej ataki były chaotyczne. Świątek doskonale czytała sytuację na korcie i rywalka niczym jej nie zaskoczyła. Sabalenka męczy się z serwisem od początku sezonu i przeżywała też katusze w starciu z wyśmienicie returnującą Polką. Set dobiegł końca, gdy w ósmym gemie tenisistka z Mińska popełniła podwójny błąd.

W drugim gemie II partii Sabalenka popełniła trzy podwójne błędy, ale uchroniła się przed stratą serwisu po obronie dwóch break pointów. Cierpliwiej pracowała w wymianach i była skuteczniejsza. Świątek zachowała czujność, cały czas grała na wyśmienitym poziomie i spokojnie czekała na swoje szanse. Dopięła swego w szóstym gemie i zaliczyła przełamanie kombinacją głębokiego returnu i bekhendu po linii.

Polka czarowała w każdym elemencie gry. Była po prostu niezniszczalna. Świetnie wykorzystywała geometrię kortu, pokazywała siłę na linii końcowej i spryt przy siatce. W ósmym gemie uzyskała jeszcze jedno przełamanie. Forhend przyniósł jej trzy piłki meczowe. Przy trzeciej z nich Sabalenka wyrzuciła forhend po głębokim returnie Świątek.

W trwającym 84 minuty meczu Świątek zdobyła 28 z 36 punktów przy swoim pierwszym podaniu. Obroniła dwa break pointy i wykorzystała cztery z ośmiu szans na przełamanie. Posłała 17 kończących uderzeń przy 20 niewymuszonych błędach. Sabalenka miała 13 piłek wygranych bezpośrednio i 39 pomyłek. Polka wyszła na prowadzenie 2-1 w bilansie ich spotkań.

Sabalenka po raz drugi doszła do finału w Stuttgarcie. W ubiegłym sezonie przegrała z Australijką Ashleigh Barty. W niedzielę wystąpiła w pierwszym finale w 2022 roku. Ma teraz bilans wszystkich meczów o tytuł 10-6.

Świątek wygrała już 23. mecz z rzędu (wyrównana seria Naomi Osaki). Od 2000 roku najdłuższą zwycięską passą może się pochwalić Venus Williams (35). Pod koniec lutego Polka triumfowała w Dosze, a następnie zwyciężyła w dwóch prestiżowych imprezach w USA, Indian Wells i Miami. Do tego dołożyła dwie wygrane w Radomiu w spotkaniu z Rumunią w Pucharze Billie Jean King. W niedzielę Świątek wywalczyła tytuł w Stuttgarcie w swoim debiucie w tym turnieju. Bilans wszystkich jej finałów w WTA Tour to teraz 7-1.

W deblu zwyciężyły Desirae Krawczyk i Demi Schuurs, które pokonały 6:3, 6:4 Cori Gauff i Shuai Zhang. Dla Holenderki jest to 15. deblowy tytuł, a Amerykanka odniosła siódmy triumf.

Porsche Tennis Grand Prix, Stuttgart (Niemcy)
WTA 500, kort ziemny w hali, pula nagród 757,9 tys. dolarów
niedziela, 24 kwietnia

finał gry pojedynczej:

Iga Świątek (Polska, 1) - Aryna Sabalenka (3) 6:2, 6:2

finał gry podwójnej:

Desirae Krawczyk (USA, 2) / Demi Schuurs (Holandia, 2) - Cori Gauff (USA, 1) / Shuai Zhang (Chiny, 1) 6:3, 6:4

Czytaj także:
Jan Zieliński zmierzył się z mistrzami olimpijskimi. Dwa sety rozstrzygnęły mecz
Było 5:0... Nie do wiary, co się stało w meczu polskiej tenisistki

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: awantura na boisku. Trener posunął się za daleko

Źródło artykułu: