Druga w tym sezonie impreza wielkoszlemowa rusza 22 maja. W przeciwieństwie do Wimbledonu, w Roland Garros będą mogli wziąć udział tenisiści z Rosji i Białorusi. Na starcie zobaczymy więc Daniła Miedwiediewa, Andrieja Rublowa czy Arynę Sabalenkę.
Amelie Mauresmo, nowa dyrektorka paryskiego szlema, nie ma przekonania co do tego, jak postępować z reprezentantami Rosji i Białorusi. Twierdzi, że w zaistniałej sytuacji nie ma sprawiedliwego rozwiązania dla obu stron.
Ostatecznie Francuzi przyjmą tenisistów z tych krajów, lecz pod pewnymi warunkami. Przy ich nazwiskach nie będzie umieszczana flaga, a jeśli wygraliby całe zawody, nie zostanie odegrany hymn narodowy.
- Oczywiście, jeśli sportowiec wypowie się na przykład w prasie i poprze Władimira Putina, zostaną podjęte sankcje - ostrzega Mauresmo.
Francuska mistrzyni Australian Open i Wimbledonu nie rozwinęła jednak tematu i nie sprecyzowała, jakie kary zostaną nałożone.
O wiele bardziej stanowcze decyzje podejmują organizatorzy Wimbledonu. Niespełna miesiąc temu poinformowali, że Rosjanie i Białorusini nie będą mogli wziąć udziału w tegorocznej edycji.
Anglicy też obawiali się o proputinowskie zachowania i wypowiedzi, lecz uznali, że nawet pisemna deklaracja potępiająca działania Rosji, nie rozwiąże problemu.
- Nawet gdybyśmy zaakceptowali rosyjskich i białoruskich zawodników po podpisaniu przez nich deklaracji, ryzykowalibyśmy, że udany udział w Wimbledonie zostanie wykorzystany na rzecz machiny propagandowej rosyjskiego reżimu, na co nie możemy się zgodzić - tłumaczył Ian Hewitt, prezes All England Lawn Tennis and Croquet Club.
Odmienne stanowiska turniejów wielkoszlemowych spotykają się z zupełnie inną reakcją najważniejszych tenisowych organizacji. Wiele bowiem wskazuje na to, że ATP nie nagrodzi tenisistów startujących w Wimbledonie rankingowymi punktami, a ich śladem może pójść WTA.
W Roland Garros wszystko odbędzie się na starych, dobrze znanych zasadach. Tenisiści będą rywalizować o punkty, ale też o wielkie pieniądze.
Zobacz też:
Na Federera i Nadala spadną gromy. Szokująca decyzja
Były tenisista: spaliśmy z kałasznikowem obok siebie