Tokio 2020. Czterdzieści pięć lat i potem nic. Historia występu polskich siatkarzy na IO

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: reprezentacja Polski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: reprezentacja Polski

Reprezentacja polskich siatkarzy występowała w igrzyskach olimpijskich dziewięciokrotnie, ale tylko raz zdobyła medal. Było to 45 lat temu.

Siatkówka dołączyła do grona dyscyplin olimpijskich w 1964 roku. Męska reprezentacja Polski swój debiut w tej imprezie zaliczyła cztery lata później w Meksyku. Zajęła w nim piąte miejsce. W Monachium biało-czerwoni wygrali tylko jeden mecz grupowy i została im walka o dziewiąte miejsce. Tę rywalizację wygrali 3:0 z Kubą.

Następne igrzyska olimpijskie, rozgrywane w 1976 roku w Montrealu, przeszły do historii. Polacy przyjechali na turniej jako aktualni mistrzowie świata. Przed wyjazdem do Kanady prowadzący wtedy kadrę Hubert Jerzy Wagner miał zadeklarować, że interesuje go wyłącznie złoto. - Ja naprawdę wierzyłem, że ten medal zdobędziemy. Siatkarze mieli jednak opory przed podjęciem jeszcze cięższej pracy niż dotychczas. Musiałem więc ekipę w jakiś sposób pobudzić. Po to właśnie złożyłem to słynne oświadczenie i wywołałem burze - przyznał potem szkoleniowiec.

Nasi siatkarze w drodze do finału męczyli się z niżej notowanymi drużynami i łącznie rozegrali trzy tie-breaki. O złoty medal mieli zagrać z reprezentacją ZSRR. 30 lipca 1976 roku Polacy zdobyli swój pierwszy i jak na razie ostatni medal igrzysk olimpijskich. Złoto po pięciu zaciętych setach wywalczyła ekipa w składzie: Włodzimierz Stefański,  Bronisław Bebel,  Lech Łasko, Edward Skorek, Tomasz Wójtowicz, Wiesław Gawłowski, Mirosław Rybaczewski, Zbigniew Lubiejewski, Ryszard Bosek, Włodzimierz Sadalski, Zbigniew Zarzycki, Marek Karbarz.

ZOBACZ WIDEO: Dominika Kossakowska zdradza kulisy dramatu pływaków. "Informacje dopływały do nas z mediów"

To były piękne chwile polskiej siatkówki. Jeszcze w 1980 roku w Moskwie Polacy zajęli czwarte miejsce, po porażce w walce o brąz z Rumunią. A potem przyszły długie lata posuchy. Na igrzyska do Los Angeles w 1984 nasi siatkarze nie pojechali z powodów politycznych, zaś przez kolejne osiem lat nie byli się po prostu w stanie się zakwalifikować. Dopiero w 1996 roku, po wygraniu turnieju kwalifikacyjnego w Patras, Biało-Czerwoni wywalczyli start w igrzyskach rozgrywanych w Atlancie. Nie był to udany turniej, bo siatkarze prowadzeni przez Wiktora Kreboka wygrali tylko jednego seta.

W 2000 roku Polaków zabrakło w Sydney, ale od 2004 roku już nieprzerwanie występowali we wszystkich edycjach igrzysk olimpijskich. Jednak za każdym razem kończyli swój występ na ćwierćfinale. Nieważne, czy jechali jako aktualni mistrzowie świata, zwycięzcy Ligi Światowej czy drużyna, która dopiero zaczęła wracać do gry na wysokim poziomie. Klątwa utrzymywała się przez cztery kolejne turnieje. W Atenach na drodze Polaków stanęła Brazylia, w Pekinie Włochy, w Londynie Rosja, a w Rio de Janeiro USA.

Zwłaszcza okoliczności meczu przegranego w Pekinie były wyjątkowo dramatyczne. O ile trzy pozostałe ćwierćfinały Polacy przegrali 0:3, to tutaj byli dosłownie o dwie piłki od awansu do strefy medalowej. Było 0:2 w setach i nasi doprowadzili do piątej, decydującej partii. Przy stanie 15:15 dwie kolejne akcje wygrali jednak Włosi. - Porażkę w ćwierćfinale przeżyłem wyjątkowo boleśnie ponieważ jako drużyna byliśmy wtedy od Włochów mocniejsi. Spodziewałem się innego zakończenia - przyznał w swojej biografii Paweł Zagumny, ówczesny rozgrywający naszej kadry.

W Londynie wpadka w fazie grupowej i przegrana z Australią zaprzepaściła szansę Polaków na wygranie grupy i teoretycznie mniej wymagającego rywala w kolejnej fazie. W Rio de Janeiro z kolei biało-czerwoni trafili do łatwiejszej grupy i przegrali w niej tylko jedno spotkanie, z Rosją. Ale wiadomo było, że w ćwierćfinale będzie czekać mocna ekipa. Polacy trafili na reprezentację USA, której nie byli w stanie się przeciwstawić.

Podobną sytuację mamy obecnie. Polacy zagrają w teoretycznie łatwiejszej grupie, a w tej drugiej będą bić się takie potęgi jak Brazylia, Rosja, USA i Francja. Jednak tym razem mamy jeden z najmocniejszych składów w historii. Nasi siatkarze z ostatnich pięciu imprez przywozili medale. W dodatku sam szkoleniowiec, Vital Heynen, na początku swojej pracy w Polsce ogłosił, że Tokio to najważniejszy cel. - Przyszedłem do was z myślą o odzyskaniu dla Polski podium igrzysk. To moje najważniejsze zadanie i zamierzam je wypełnić - zapowiedział.

Oby Belgowi udało się dotrzymać słowa i biało-czerwoni wreszcie przełamali klątwę ćwierćfinału. Czterdzieści pięć lat czekania wystarczy. Czas do tej historii dopisać nowy, piękny rozdział.

Czytaj także:
-> Vital Heynen zdradza, który mecz igrzysk będzie kluczowy. "Mamy do zrobienia historyczną rzecz"
-> Skandaliczna decyzja organizatorów igrzysk! Uderza w polskich siatkarzy

Komentarze (0)