Z Tokio - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Przed startem nie mydliła oczu kibicom i dziennikarzom. Przyznawała w rozmowach, że jej forma jest prawdopodobnie zbyt słaba, by na igrzyskach olimpijskich walczyć o medal. Jej celem było miejsce w czołowej "10". To miało być godne pożegnanie z najważniejszą imprezą sportową na świecie.
Nie udało się. Maja Włoszczowska zajęła 20. miejsce we wtorkowym wyścigu kobiet na 20,55 km w kolarstwie górskim. Jednak mimo pewnego rozgoryczenia nie zamierza zmieniać podjętej wcześniej decyzji. Igrzyska w Tokio są ostatnimi w jej wspaniałej karierze.
W rozmowie z polskimi dziennikarzami dwukrotna srebrna medalistka IO (Pekin i Rio de Janeiro) zapowiedziała, że jeszcze zobaczymy ją na trasach w tym roku.
ZOBACZ WIDEO: Ogromna rozpacz Igi Świątek. Wzruszające obrazki po przegranej Polki
- To były moje ostatnie igrzyska, to odpowiedni moment. Wiem, że za trzy lata nie byłabym już w stanie walczyć o medale, a tylko to mnie zawsze interesowało - przyznała Włoszczowska.
- Ale nie był to mój ostatni start w karierze. W sierpniu będę walczyła o swój ostatni złoty medal mistrzostw Polski, choć nie będzie łatwo. Na pewno ścigam się do końca sezonu, czekają mnie mistrzostwa świata i Europy - mówiła wybitna zawodniczka.
- Co dalej? Tego nie wiem. Na pewno chcę poświęcić teraz więcej czasu rodzinie i przyjaciołom, którzy przez lata bardzo mnie wspierali, a ja niestety nie mogłam się odwdzięczyć tym samym, po prostu nie było na to czasu. Liczę na nadrobienie zaległości. Na pewno zostanę też przy rowerach, uwielbiam to i chcę odkrywać kolarstwo na nowo, trochę z bardziej turystycznej strony. Mam kilka zawodowych projektów w głowie, ale jeszcze nie chcę o tym mówić.
Co ciekawe, 38-latka nie chce jednak oddalać się od takiej imprezy jak igrzyska olimpijskie.
- Chcę zostać blisko sportu, bo chciałabym jednak być blisko igrzysk. Widzę to, co robią Monika Pyrek czy Otylia Jędrzejczak i bardzo mi się to podoba, są nadal blisko igrzysk. A one są pełne magii i nie da się ich niczym zastąpić. Przyznam, że jak zrobiliśmy sobie tutaj zdjęcie z całą kadrą, to zrobiło mi się naprawdę przykro, że to miałoby być moje pożegnanie z igrzyskami.
Włoszczowska wróciła także do samego występu w Tokio i ujawniła, dlaczego nie udało się jej zająć wyższej lokaty.
- Moje ostatnie dwa lata przygotowań nie były tak idealne jak bym chciała, jednak zakładałam, że uda się zająć o wiele lepsze miejsce. Zamieszanie przed startem mi bardzo przeszkodziło, deszcz zmienił trasę, stała się niebezpieczna. Musiałam startować z trzeciego rzędu, dziewczyny przede mną się ślizgały, stawały i robił się korek.
- Na błędach rywalek straciłam już na początku około dwóch minut. Trzeba było zsiadać z roweru, chyba za szybko chciałam na niego wrócić i to był duży błąd. A wyprzedzanie było niezwykle trudne.
Mimo dalekiej lokaty na mecie Polka miała swoje chwile radości. Złoty medal zdobyła jej bardzo dobra koleżanka, Szwajcarka Jolanda Neff. Zwyciężczyni wypowiedziała też wielkie słowa o Włoszczowskiej przed kamerami TVP Sport. Przyznała, że bez niej nigdy nie byłaby w stanie walczyć o taki sukces.
- To było fantastyczne przeżycie móc oglądać jej zwycięstwo. To taka trochę pół-Polka, jeździła przecież w naszej ekipie Kross Racing Team, więc byłam niezwykle szczęśliwa, że zdobyła złoty medal. Były też łzy i kilka razy, ale z radości i wzruszenia. Gdy udzielała wywiadu szwajcarskiej telewizji, to odwróciła się w moją stronę i przytuliłyśmy się. To był piękny i emocjonujący moment.