"A Wy"? Polacy zaczynają słyszeć wymowne pytania w Tokio

Cztery dni igrzysk za nami a Polska wciąż bez medalu. Lista "nawet oni już mają" z każdym dniem jest dłuższa, do słownika wróciło słowo repasaż. Kilka krążków na pewno uzbieramy, ale może wyszłoby nam na dobre, gdyby w Tokio było ich naprawdę mało?

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Maja Włoszczowska (z prawej) Getty Images / Tim de Waele / Na zdjęciu: Maja Włoszczowska (z prawej)
Z Tokio - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

Koniec trzeciego dnia igrzysk w Tokio. Późny wieczór, autobus rozwozi dziennikarzy do ich hoteli. - Znalazłeś jakieś medale? - rzucamy na widok kolegi z Izraela, który mieszka piętro niżej. - A znalazłem. Mamy brąz w taekwondo. A wy?

- My nadal nic.

- A Łotwa coś już ma? - mówi do młodego chłopaka, który siedzi za mną.

- Też nic. Za nami beznadziejny dzień - słyszy w odpowiedzi.

ZOBACZ WIDEO: Ogromna rozpacz Igi Świątek. Wzruszające obrazki po przegranej Polki

- Niesamowite. Izrael już nie musi czekać na pierwszy medal, a inni jeszcze tak. Sytuacja bez precedensu - śmieje się kolega. Następnego dnia dowiadujemy się, że inny polski reporter miał podobną rozmowę z dziennikarzami z Mongolii, która ma już trzy medale.

Kiedy sami rzadko mamy powody do radości, miło jest chociaż popatrzeć na szczęście innych. Hotelowy sąsiad ma na twarzy triumfalny uśmiech, ale nie jest złośliwy ani nie chce z nas drwić. Doceniamy jego poczucie humoru i rozmawiamy o naszych medalowych szansach. - Jutro jest jedna duża. Polska drużyna szpadzistek jest naprawdę mocna - mówimy.

- Pewnie za kilka dni to wy będziecie się śmiać ze mnie, bo Polska zdobędzie do tego czasu pięć medali, a my zostaniemy z jednym - przewiduje Izraelczyk.

Czarna passa

Niestety, na razie nie zanosi się, żeby jego słowa miały się sprawdzić. Po czterech dniach wciąż jesteśmy w tabeli medalowej za Izraelem. Szpadzistki, które do Japonii przyjechały jako wiceliderki światowego rankingu, szanse na podium pogrzebały już w pierwszej walce, gdy w Polsce wszyscy jeszcze spali. Przegrały z Estonią 26:29. A to tylko jedna z wielu złych wiadomości, jakie nadchodziły w ciągu dnia.

Koszykówka 3x3. Drużyna, którą od soboty polscy kibice zdążyli bardzo polubić, walczyła o pozostanie w turnieju. Musiała wygrać z Belgią. Polacy zaczęli fatalnie, po czterech minutach rywale prowadzili 8:2. Potem Biało-Czerwoni zerwali się do walki. Odrabiali straty, wyszli na prowadzenie 14:11. I wtedy zaczęły dziać się cuda. Najpierw Belgowie wyrównali, ich zawodnik rzut na 14:14 oddał stojąc tyłem do kosza. A potem równo z końcową syreną trafili za dwa punkty i koniec meczu. Dla Polaków także koniec igrzysk.

Strzelnica. Aneta Stankiewicz i Tomasz Bartnik skończyli miksta na 8. miejscu. Przyzwoity wynik, jednak wciąż o wiele za mało, żeby wywołać na twarzy polskiego kibica chociaż pół uśmiechu.

Boks. Karolina Koszewska w kategorii do 69 kilogramów walczyła z faworytką do złota Busenaz Surmeneli. Przegrała wyraźnie i odpadła.

Judo. Agata Ozdoba zaczyna od dwóch zwycięstw, w drugiej walce sensacyjnie pokonała Japonkę Miku Tashiro. Niestety, potem po dramatycznym boju przegrała z Włoszką Marią Centracchio przez trzy kary i do naszego słownika musi wrócić słowo, które pojawia się w nim tylko w czasie igrzysk: repasaż. W nim lepsza od Ozdoby była Wenezuelka Anriquelis Barrios. Kolejna szansa na medal przepadła.

Taekwondo. Znów repasaż, tym razem zwycięski Aleksandry Kowalczuk. Polka stanęła  do pojedynku o brąz. Brytyjka Bianca Walkden była jednak za mocna. Piąte miejsce to i tak nasz najlepszy do tej pory wynik w Tokio. Taki sam osiągnęła w kajakarstwie górskim Klaudia Zwolińska. Dla niej to życiowy sukces, my znowu wzdychamy, że wciąż musimy czekać.

Od 15 czasu japońskiego z nadzieją spoglądaliśmy w stronę trasy kolarskiej w Izu. Dla naszej chorążej Mai Włoszczowskiej to ostatni olimpijski wyścig w karierze. Trzynaście lat temu w Pekinie i przed pięcioma laty w Rio de Janeiro Maja wracała do kraju ze srebrem. Tym razem ręce będzie miała puste. Młodsze rywalki są po prostu za mocne, zwłaszcza Szwajcarki, które wzięły wszystkie kolory cennych krążków. Włoszczowska do mety dojechała 20.

W poniedziałek w drugiej rundzie turnieju tenisowego odpadła Iga Świątek, ale przecież Hubertowi Hurkaczowi to się miało nie przydarzyć. W końcu jest rozstawiony z numerem siódmym, a jego rywal Liam Broady w rankingu ATP zajmuje 143. miejsce, do tego dopiero osiem dni przed igrzyskami dowiedział się, że ma na nie jechać.

Cóż jednak z tego, skoro na korcie to Broady gra lepiej, a Polak musi walczyć nie tylko z nim, ale też z zatruciem pokarmowym. Brytyjczyk wygrywa w trzech setach, Hubert może pakować walizki.

Dwie dobre wiadomości

Dobrych wiadomości jest zdecydowanie mniej niż złych. Dwie, jeśli mowa o tych, które jeszcze się nie zdezaktualizowały. 17-letni Krzysztof Chmielewski niespodziewanie awansował do finału 200 metrów delfinem. A dostać się do pływackiego finału na igrzyskach to ogromny wyczyn. Para siatkarzy plażowych Grzegorz Fijałek/Michał Bryl pokonała braci Grimalt z Chile i jest już pewna awansu z grupy. Z całego wtorku to tyle.

Bermudy lepsze od Polski

Po czterech dniach zmagań w tabeli medalowej widnieje 56 narodowych flag. Najwięcej krążków mają Amerykanie - 25. Co najmniej po jednym nie tylko Izrael czy Mongolia, ale też takie kraje jak Kosowo, Bermudy (historyczne złoto w triathlonie kobiet), Ekwador, Hong Kong, Macedonia, Jordania, Turkmenistan czy Wybrzeże Kości Słoniowej. Tyle samo miejsc na podium co Mongolia mają na przykład Słowenia i Serbia, a także Kazachstan.

Kiedy każdego dnia do tej listy dopisują się kolejne kraje, a Polski nieustannie na niej brakuje, coraz bardziej boli, że szesnasta najliczniejsza reprezentacja na igrzyskach jak do tej pory głównie zbiera cięgi. Coraz częściej można usłyszeć, że nasz sport leży, że rządzi nim przypadek, że nie umiemy szkolić, a na igrzyska wysyłamy w turystów.

Trzeba jednak pamiętać o tym, że te największe medalowe szanse wciąż są przed nami. Te stracone były tak naprawdę pół-szansami, to jest dotyczyły sportowców, którym może się powieść, ale też ich brak medalu nie będzie wielką sensacją. Tak trzeba było podchodzić do startów kolarzy, kolarek, w tym Włoszczowskiej, czy Hurkacza i Świątek.

Nasza frustracja rośnie, bo inni, mniejsi, bez aspiracji do miejsca wśród światowych
potęg sportu, już mają, a my jeszcze nie. Bo przegrały nasze gwiazdy, które przecież z założenia powinny być lepsze od gwiazd innych. Nie tylko tenisiści, czy koszykarze 3x3, którzy na gwiazdorski status i medalowe oczekiwania zapracowali błyskawicznie, bo w pierwszy olimpijski weekend, ale też uwielbiani siatkarze. Oni na szczęście wciąż są w grze o medale.

Sportowców, którzy w swoich konkurencjach są w najściślejszej światowej czołówce, mamy tak naprawdę w Tokio niewielu. Oni dopiero będą startować - w wioślarstwie, potem w lekkiej atletyce, oby i siatkarze po złym początku zakończyli igrzyska na podium. O te pięć medali, o których mówił nasz izraelski sąsiad, możemy być spokojni. Tylko że my chcemy nie pięciu, a piętnastu.

Warto patrzeć na Węgrów

Mi trudno wyrzucić z głowy myśl, że jeśli znów miałoby się skończyć na 10 albo 11 krążkach, to już niech lepiej będzie ich pięć. Bo to mogłoby spowodować wstrząs. Sprawić, że rządzący polskim olimpizmem w końcu by zrozumieli, że coś robią nie tak.

Zawsze, gdy odliczamy kolejne dni bez medali, zerkam w tabeli medalowej na Węgrów. Tam w przeciwieństwie do nas już dawno zrozumieli, że nie ma sensu gryźć więcej, niż jest się w stanie przeżuć. My wciąż mocujemy się ze wszystkim, w co na igrzyskach się gra, w czym się walczy czy ściga. Węgrzy, których jest cztery razy mniej niż Polaków, postanowili się wyspecjalizować. Mocno postawili na to, w czym są najlepsi: na pływanie, kajakarstwo i szermierkę. Efekt? Osiem złotych medali w Londynie, tyle samo cztery lata później w Rio.

Ci, którzy rządzą dziś naszym krajem, chętnie odwołują się do polsko-węgierskiej przyjaźni, a Warszawa wciąż za mało przypomina im Budapeszt. Jeżeli chodzi o sport, nie mam nic przeciwko, żeby przypominała bardziej. Akurat tą ścieżką wytyczoną przez Węgrów warto jest podążać.

Czytaj także:
Maja Włoszczowska: Nie chcę kończyć z igrzyskami
Michael Hicks grał zbyt indywidualnie w Tokio? "Była rozmowa. Ale jeśli ktoś dalej myśli, że wie lepiej..."

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×