Polski olimpijczyk wciąż mocno rozgoryczony. "Medale były dzielone przez sędziów"

Piotr Myszka uważa, że nie zaliczył falstartu w finałowy wyścigu żeglarskim klasy RS:X. Polak jest zdania, że wyścig powinien zostać powtórzony, ale na to nie ma już żadnych szans.

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Piotr Myszka Getty Images / Phil Walter / Na zdjęciu: Piotr Myszka
W finałowym wyścigu żeglarskim klasy RS:X na igrzyskach olimpijskich Tokio 2020 zobaczyliśmy aż trzy dyskwalifikacje. Niestety, w tym gronie był nasz rodak Piotr Myszka, który walczył o medal. Przez moment miał go w garści, gdy jako pierwszy z zawodów został wykluczony rywal z Włoch.

Sędziowie jednak ostatecznie uznali, że aż trzech żeglarzy ruszyło zbyt szybko. Myszka podczas rozmowy z dziennikarzami tłumaczył, że jego zdaniem wyścig powinien zostać powtórzony. Uważa też, że on wystartował zgodnie z przepisami.

- Dziwna sytuacja, bo normalnie taki start powinien zostać powtórzony. To chyba było wyłapywane z jakiegoś nagrania. Jak się zdejmuje trzech zawodników, to jest 30 proc. obsady, to nie jest to normalna sytuacja. Byłem rozgoryczony. Jadąc już z medalem, nagle podpływa do mnie motorówka, pokazuje flagę i wyścig się dla mnie kończy. Teraz wiem, że wystarczyło wystartować sobie samemu i to dawałoby srebrny medal. Stało się, jak się stało. Na końcu medale były dzielone przez sędziów - mówi.

ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Ryszard Czarnecki spokojny o los Polaków. "Worek medali został rozwiązany"

- Jak oglądałem trzy razy start z ujęcia telewizyjnego, to nie jestem pewny, że byłem na falstarcie. Na pewno Włoch i Francuz byli, a ja miałem mega dobry start i to nie był falstart. To jednak tylko nagranie, a sędziowie widzieli i ocenili inaczej - dodaje.

Polak jednak w tej sytuacji nie mógł nic zrobić. Przepisy są bowiem bezlitosne i nie był podstaw, aby złożyć protest i walczyć o powtórzenie zawodów.

- Ten wyścig ma takie zasady, że jedyny protest można złożyć w dziesięć minut po zakończeniu i to w sytuacji tzw. zadośćuczynienia. To jest możliwe tylko w ekstremalnych sytuacjach, gdy na przykład ratuje się komuś życie. W żadnym innym wypadku to niemożliwe. Każda decyzja sędziów jest ostateczna i nie da się jej zmienić. Po zobaczeniu flagi to był mój koniec. Takie są zasady - tłumaczy Polak.

Piotr Myszka ostatecznie zajął szóste miejsce w klasyfikacji generalnej. Dla niego to wielkie rozczarowanie, bo do Tokio udawał się z jasnym celem, aby zdobyć medal.

Wymowna reakcja po dyskwalifikacji Polaka >>

Tokio 2020. Polak zmarnował wielką szansę na medal! Na Twitterze aż się zagotowało >>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×