Tokio 2020. Trener polskiej ekipy zdradza kulisy finału sztafety. "Cały dzień składano protesty. My też to zrobiliśmy"

PAP / Na zdjęciu: Małgorzata Hołub-Kowalik i Kajetan Duszyński
PAP / Na zdjęciu: Małgorzata Hołub-Kowalik i Kajetan Duszyński

- Kiedy w nocy dowiedzieliśmy się, że Amerykanów przywrócono do finału, czuliśmy złość. Udało się ją jednak przekuć w dodatkową motywację - mówi trener Marek Rożej, który razem z Aleksandrem Matusińskim prowadzi polską sztafetę mieszaną.

[b]

Z Tokio - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty[/b]

W eliminacjach miksta 4x400 metrów amerykańska ekipa została zdyskwalifikowana za ewidentny błąd na pierwszej zmianie. Lynna Irby ustawiła się na bieżni poza wyznaczoną strefą, przez co Elija Godwin przebiegł z pałeczką około 20 metrów za dużo. Swój bieg wygrali, ale wydawało się oczywistością, że powinni zostać wykluczeni.

Pierwsza decyzja sędziów była właśnie taka, jednak Amerykanie długo walczyli o przywrócenie swojego zespołu do rywalizacji i w końcu im się to udało. Reprezentanci USA zajęli w finale trzecie miejsce, za Polską i Dominikaną.

Trenerzy naszej sztafety nie ukrywają, że dopuszczenie amerykańskiego miksta do walki o medale było ich zdaniem niesłuszne i kosztowało polską ekipę dużo nerwów.

ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Złoto sztafety "gamechangerem" dla Polski? "My też jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy!"

- W dniu finału nasz team lider Krzysztof Kęcki był w kontakcie z innymi europejskimi drużynami startującymi w tym biegu. Cały czas były składane protesty przeciwko występowi Amerykanów oraz kontrprotesty. My też zaprotestowaliśmy. Sędziowie użyli jednak jakichś dziwnych okoliczności łagodzących, na siłę starali się udowodnić, że wina leżała po stronie sędziów, a nie zawodników - zdradza Marek Rożej.

- W momencie kiedy Amerykanie zostali zdyskwalifikowani za ewidentne złamanie przepisów, myśleliśmy tylko o złotym medalu. Kiedy późno w nocy dowiedzieliśmy się o ich przywróceniu na absurdalnych podstawach, do tej pory nie wiem jaką znaleźli furtkę, nasza złość była duża - nie ukrywa klubowy trener Natalii Kaczmarek.

- Później staraliśmy się przekuć to w dodatkową motywację dla naszej ekipy. Mówiliśmy, że nic nie smakuje lepiej, niż pokonanie sztafety USA na bieżni, udowodnienie jej, że dla nas nie jest groźna. I to się udało.

- My pokonaliśmy USA na bieżni, więc byliśmy bardzo szczęśliwi, ale co mają powiedzieć Holendrzy? Zajęli czwarte miejsce przegrywając z dwoma drużynami, których w finale być nie powinno - zauważa jeden z dwóch szkoleniowców złotej polskiej sztafety. I dodaje, że holenderska ekipa zamierza jeszcze walczyć o sprawiedliwość.

- Kiedy gratulowaliśmy sobie po biegu na stadionie rozgrzewkowym, trener holenderskiej sztafety powiedział, że to jeszcze nie koniec, że teraz idą do sądu. Mówił o jakimś sądzie cywilnym. Myślę, że medalu to nie da, natomiast pozew cywilny może oprzytomnić lekkoatletyczne i sprawić, że nie będą one aż tak forować Amerykanów. To nie pierwszy przypadek, kiedy to robią - podkreśla Rożej.

Czytaj także:
Mistrzyni olimpijska Justyna Święty-Ersetic: To wciąż do mnie nie dociera
Tokio 2020. Sensacja! Lamont Jacobs królem sprintu!

Źródło artykułu: