[b]
Z Tokio - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty[/b]
W finale sztafety mieszanej 23-letnia specjalistka od 400 metrów pobiegła na drugiej zmianie. Spisała się bardzo dobrze, uzyskała czas poniżej 50 sekund i utrzymała miejsce w czołówce. Potem usiadła na bieżni i razem z Karolem Zalewskim oraz Justyną Święty-Ersetic obserwowała, jak Kajetan Duszyński fantastycznym finiszem wyprowadza Polskę na pierwsze miejsce i zapewnia jej złoto.
Swoje medale polski mikst odebrał w niedzielę. Kaczmarek przyznaje, że gdy na Stadionie Olimpijskim grano "Mazurka Dąbrowskiego", wzruszenie było potężne. Kiedy jednak złota czwórka wróciła do wioski olimpijskiej, nie chciała afiszować się ze swoimi trofeami.
- Dlatego, że nie wszyscy jeszcze te medale dostaliśmy. Małgorzata Hołub-Kowalik, Iga Baumgart-Witan i Dariusz Kowaluk, którzy wystąpili w eliminacjach, nie wiedzieć czemu póki co ich nie mają - mówiła.
ZOBACZ WIDEO: Polska wpadła w euforię! Mamy złoty medal na igrzyskach w Tokio! "To było fenomenalne rozegranie biegu"
Nasi mistrzowie olimpijscy chcieli pokazać, że na wielki tokijski sukces zapracowała nie czwórka, a siódemka biegaczy, wchodząc na podium ze zdjęciami koleżanek i kolegi. Jednak organizatorzy im na to nie pozwolili. - Dostaliśmy informację, że mamy z tymi zdjęciami nie wychodzić, że mogą nas za to nawet zdyskwalifikować. Nie chcieliśmy ryzykować i je zostawiliśmy - tłumaczy Kaczmarek.
Pochodząca z Drezdenka lekkoatletka jest w związku z innym polskim olimpijczykiem, kulomiotem Konradem Bukowieckim. Tu w Tokio para nie ma dla siebie dużo czasu, ale po finale sztafety udało im się spotkać. Bukowiecki powiedział wtedy swojej dziewczynie, że jest z niej bardzo dumny. I, choć to wielki chłop, trochę się wzruszył.
- Bardzo się z Konradem wspieramy. On też jest sportowcem więc rozumie, jak ogromnym sukcesem jest olimpijskie złoto i tym bardziej moje osiągnięcie przeżywa - zdradza zawodniczka AZS-u AWF-u Wrocław. - Mam nadzieję, że po powrocie do Polski razem poświętujemy.
Dla Kaczmarek 2021 rok jest najlepszym w dotychczasowej karierze. Rekord życiowy poprawiła w ostatnich miesiącach o 1,5 sekundy - teraz wynosi on 50,72 i jest czwartym wynikiem w historii polskiej lekkoatletyki. Zadebiutowała na igrzyskach olimpijskich, i to od razu w mistrzowskim stylu. A przed nią jeszcze kolejne medalowe szanse.
- Do tej pory nie byłam nawet na seniorskich mistrzostwach świata na otwartym stadionie. A tu mój pierwszy start, od razu w finale i od razu złoty medal! Myślałam sobie o tym, jakie to niesamowite. Bardzo się cieszę, że nie zjadła mnie presja. Niektórzy mówią, że wielka impreza i wielki stadion są dla nich przytłaczające. A mnie nie przytłoczyły. Wydaje mi się, że świetnie sobie poradziłam - opowiada.
Drugi medal w Japonii 23-latka chce wywalczyć w kobiecej sztafecie 4x400 metrów, która w eliminacjach pobiegnie w czwartek, a w ewentualnym finale w sobotę. Kaczmarek pojawi się na bieżni także we wtorek w eliminacjach biegu na 400 metrów.
- Nie czuję presji przed indywidualnym występem. Nie jestem faworytką ani do finału, ani tym bardziej do medalu, więc nie mam się czym stresować. Chciałabym poprawić rekord życiowy. Zobaczymy, co to da. Inne dziewczyny są piekielnie mocne, więc jeśli nie uda się wejść do finału, nie będę rozpaczać. A jeśli do niego awansuję, znowu spełnię swoje marzenia - tłumaczy swoje podejście mistrzyni olimpijska z Tokio.
Czytaj także:
Tokio 2020. Wojciech Nowicki pewny siebie. "Mogę tu pobić rekord"
"Zmieniałbym pieluchomajtki". Paweł Fajdek widział, jak jego trener się stresuje