[b]
Z Tokio - Grzegorz Wojnarowski i Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty[/b]
Zaledwie przez kilkadziesiąt sekund Marta Walczykiewicz mogła się poczuć brązową medalistką igrzysk olimpijskich w Tokio w kajakarstwie. Startująca w K-1 na 200 metrów doświadczona Polka do samego końca walczyła o podium i na początku to jej nazwisko wyświetliło się jako brązowej medalistki.
Niestety, fotofinisz sprawił, że wyniki poprawiono i nasza srebrna medalistka z Rio de Janeiro spadła na czwarte miejsce (WIĘCEJ TUTAJ).
- Na mecie nie wiedziałam, która jestem. Przez chwilę moje nazwisko pojawiło się na trzecim miejscu i się ucieszyłam. Ale szybko to przeszło... Po raz kolejny mi rollercoastera zafundowali organizatorzy. Podobnie było na MŚ w 2018, gdzie byłam długo trzecia, a ostatecznie piąta. No to nie jest fajne - przekonywała po finale 34-latka.
ZOBACZ WIDEO: Zmiana składu sztafety przed finałem dała złoty medal? "Słabsi zawodnicy zostali wymienieni na szybszych"
Walczykiewicz nie miała jednak wątpliwości, że o braku podium zadecydował jej słabszy start.
- Wyścig rozstrzygnął się na starcie. W przeszłości się to już zdarzało, ale potrafiłam nie raz dogonić rywalki. Duży błąd, może właśnie w końcówce tego zabrakło. Trochę tam zaspałam, mogę mieć pretensje tylko do siebie - oceniła nasza multimedalistka.
Polka nie zamierzała również zrzucać winy na warunki. Podczas wtorkowych wyścigów na torze wiał dość porywisty wiatr.
- Wiedziałam że tutaj może mocno wiać, tak było też na wioślarstwie. Dzisiaj warunki były jednak sprawiedliwe, wiało w plecy każdemu. Nic nas więc nie zaskoczyło, nie mogę zrzucić na to winy, tylko ja za to odpowiadam.
Co dalej z karierą 34-latki? Walczykiewicz nie chce podejmować decyzji na gorąco i daje do zrozumienia, że na to jeszcze chyba za wcześnie.
- We wrześniu mistrzostwa świata, tam też chcę wystartować, ale musimy to skonsultować z trenerem. Nie czuję się jeszcze na tyle słaba, żeby skończyć karierę - zakończyła.