W momencie, w którym Kryscina Cimanouska odważyła się skrytykować sportowe władze swojej reprezentacji, jej życie na igrzyskach olimpijskich, które z powodu koronawirusa odbywają się w 2021 roku, niejako się skończyło.
Została skreślona z listy startowej podczas Tokio 2020 i zmuszona do powrotu na Białoruś. Z tym nie chciała się zgodzić. Już na lotnisku poprosiła o pomoc policję. Szukała schronienia już na miejscu w Japonii.
Potem zwróciła się o azyl polityczny w polskiej ambasadzie. Finalnie przyznano jej wizę humanitarną. Czy to będzie miało jakieś konsekwencje na linii polsko-białoruskiej? Prezydent kraju Alaksander Łukaszenka już i tak "nie przepada" za Polską.
ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Złoto sztafety "gamechangerem" dla Polski? "My też jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy!"
"Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka uczynił z Polski swojego dyżurnego wroga. Wykorzysta teraz sprawę Cimanouskiej do kolejnych ataków na Polskę" - komentuje sprawę w "Fakcie" Jerzy Marek Nowakowski, prezes Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego.
Uważa dodatkowo, że po tej decyzji ucierpieć mogą polskie mniejszości. "Być może - w ramach odwetu - Łukaszenka zwiększy represje wobec polskiej mniejszości na Białorusi. Nie w smak są mu wszelkiego rodzaju kontakty przedstawicieli Polski z reprezentantami ruchów demokratycznych i obywatelskich w jego kraju" - dodał.
Dlaczego Cimanouska wybrała akurat Polskę, a nie np. Austrię, skąd pochodzi jej trener? Powodów jest kilka. Względy językowe, kulturowe i... polskie warunki do treningów. Wszystko to spowodowało, że to właśnie u nas szuka azylu i bezpiecznego miejsca na osiedlenie się.
Zobacz także:
Mamy trzeci medal w Tokio!
Dramat Marcina Lewandowskiego, ale z happy-endem! Polak dostał drugie życie