Tokio 2020. Łzy kapitana. Smutne obrazki po porażce Polaków z Francją

Getty Images / Toru Hanai / Na zdjęciu: Michał Kubiak
Getty Images / Toru Hanai / Na zdjęciu: Michał Kubiak

- Dajcie mi spokój - rzucił Jakub Kochanowski. Wilfredo Leon nie chciał rozmawiać. Michał Kubiak przeszedł obok płacząc, z twarzą schowaną za maseczką. Od kiedy jeżdżę na mecze siatkarskiej kadry Polski, tak smutnych obrazków jeszcze nie widziałem.

[b]

Z Tokio - Grzegorz Wojnarowski, WP portoweFakty[/b]

Miało być zupełnie inaczej. Od kilku lat robili wszystko właśnie po to, żeby 3 sierpnia 2021 roku zejść z boiska z wielkimi uśmiechami na twarzy. Żeby móc powiedzieć: Przełamaliśmy tę cholerną ćwierćfinałową klątwę. Zagramy o medale.

Nie przełamali i nie zagrają. Nie chcę teraz analizować powodów, dla których tak się stało. Nie chcę pisać, że zawiedli, pękli czy pokazali, że nie dorośli do olimpijskiego podium. Na rozliczenia przyjdzie czas. Póki co liczy się jedno: ich dramat. Zanim zaczniemy szukać winnych, pozwólmy im przeżyć swoją sportową żałobę.

Zaczęli ją przeżywać we wtorek, późnym wieczorem, po ostatniej piłce w przegranym 2:3 meczu z Francuzami. Choć kilka minut po zakończeniu spotkania w katakumbach tokijskiej Ariake Areny stało kilka osób, panowała tam kompletna cisza. Potem rozległy się pierwsze odgłosy kroków.

ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Złoto sztafety "gamechangerem" dla Polski? "My też jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy!"

Francuscy siatkarze przeszli jako pierwsi. Ściskali się, gratulowali sobie nawzajem, Earvin N'Gapeth wydarł się na całe gardło. Polacy szli w ciszy.

Bartosz Kurek pojawił się przed nami z załzawionymi oczami, ale opanował emocje, dumnie wypiął pierś i szczerze przyznał, że na razie nie ma odpowiedzi na pytanie "dlaczego znowu się nie udało?". Dodał jednak, że jest dumny z drużyny.

Nie wszyscy byli w stanie mówić o tym, co przeżywają. Od kiedy jeżdżę na mecze naszej siatkarskiej reprezentacji, a widziałem ich już całkiem sporo, tak smutnych obrazków jeszcze nie widziałem.

- Dajcie mi spokój - rzucił Jakub Kochanowski. Wilfredo Leon też przeszedł bez słowa. Kapitan drużyny Michał Kubiak po prostu płakał. Odniosłem wrażenie, że to nie były łzy złości ani smutku. Takie łzy wypłakuje się z bezsilności. A Kubiak, dla którego były to najpewniej ostatnie igrzyska, był wobec ćwierćfinałowej porażki bezsilny. Choć podporządkował igrzyskom wszystko, w czasie największej próby zabrakło mu po prostu zdrowia.

Z Francją miał go dość na półtora seta. Kiedy grał na całego, w drużynie był ogień, a rywale nie mieli wiele do powiedzenia. Kiedy jednak w drugiej partii ogień kapitana zgasł, zaczął gasnąć także nasz zespół.

Trener Vital Heynen we wtorek tuż przed północą przyznał, że w ostatnich tygodniach Kubiak prawie nie trenował i przez to nie mógł być obecny w zespole tak, jak do tego przyzwyczaił. Nie mógł być "ulicznym wojownikiem", sercem reprezentacji, nie mógł pompować w drużynę krwi, która dawała życie.

- Jeśli zespół traci kogoś takiego, to ma kłopot. Do ćwierćfinału radziliśmy sobie z nim bardzo dobrze. W ćwierćfinale też całkiem w porządku. Ale nie dość dobrze, żeby zagrać o medale - powiedział selekcjoner naszej drużyny.

Choć nikt go o to nie zapytał, Heynen sam zdradził, że jeśli mógłby zmienić jedną rzecz, przeniósłby naszą drużynę do drugiej grupy. Zdecydowanie trudniejszej, w której z każdym trzeba było bić się na całego. - Nie po raz pierwszy w turnieju olimpijskim dzieje się tak, że zespoły, które przez całą fazę grupową muszą walczyć o awans, eliminują te, które miały łatwiej. Może są po prostu dobre, ale może dlatego, że przyzwyczajają się do trudnych meczów.

Na pierwszy rzut oka słowa selekcjonera Polaków brzmią jak zwykła wymówka. Tyle że trener Francuzów Laurent Tillie powiedział nam to samo: - Nie chodzi o to, że Polacy zagrali z nami źle. Chodzi o przyzwyczajenie do zaciętych meczów. W grupie musieliśmy bić się o każdego seta, o każdy punkt. Jeśli "przeżyjesz" taką walkę i przejdziesz dalej, zespół wykształca w sobie więcej ducha walki. I wtedy w ćwierćfinale jest ci łatwiej. Zobaczcie, wszystkie drużyny z grupy B, które zaprawiły się w boju, są teraz w półfinałach.

Tillie to świetny gość. Traktuje ludzi z szacunkiem, w jego zachowaniu jest jakaś nieokreślona swoboda, którą młodzi nazwaliby z angielska "swag". Dystans do siebie i poczucie humoru. Porażka właśnie z nim sprawia, że odrobinę łatwiej jest mi przełknąć tę porażkę. Choć to nie znaczy, że łatwo.

W takich momentach dobrze jest pokazać samemu sobie, że umie się przegrywać. - Jeszcze jedna rzecz - rzucam, gdy Tillie chce już odchodzić. - Ale tylko jedna - odpowiada francuski trener. Wyciągam z kieszeni jedną z kilku olimpijskich przypinek z biało-czerwoną flagą i napisem "Tokyo 2020". - To dla pana. Niech przyniesie szczęście. Będzie nam łatwiej jeśli okaże się, że przegraliśmy z przyszłymi mistrzami olimpijskimi.

Tillie szeroko się uśmiecha, dziękuje, przybija :"żółwika". - Wiecie, że was uwielbiam - mówi. I to nie jest kurtuazja. Francuski trener zawsze wypowiadał się o naszej siatkówce z ogromnym uznaniem i szacunkiem. - Ale musiałem robić swoje.

Jemu się udało, nam znowu nie. Nie mam pojęcia, ile czasu będą potrzebowali Polacy, żeby podnieść się po tej porażce. Nie wiem, czy zdążą to zrobić do wrześniowych mistrzostw Europy, które nawet w wypadku sukcesu będą tylko skromną nagrodą pocieszenia. Nie wiem jakie błędy popełniono tym razem i co trzeba zmienić, żebyśmy wreszcie coś na igrzyskach zdziałali. Raz jeszcze powtórzę: moment na rozliczenia i analizy jeszcze przyjdzie. Na razie dajmy naszej drużynie czas, żeby mogła tak zwyczajnie, po ludzku, oprzeć sprawę o bar.

Czytaj także:
Kurek wyszedł do dziennikarzy. Za te słowa będzie miał wielki szacunek
Tokio 2020. Earvin Ngapeth wskazał klucz do wygranej z Polską. "Bardzo dobrze go trzymaliśmy"

Źródło artykułu: