Tokio 2020. Maksim Michaiłow skomentował spektakularne zwycięstwo ROC. "Sam nie wiem jak wróciliśmy do gry przy 12:20"
Siatkarze Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego w trzecim secie meczu z Brazylią przegrywali 12:20. Podopieczni Tuomasa Sammelvuo zdołali jednak odwrócić losy partii i awansować do finału. - Nie wiem jak to zrobiliśmy - przyznał Maksim Michaiłow.
- Szczerze mówiąc, sami nie rozumiemy, jak wróciliśmy do gry przy 12:20. To jest sport - to jest piękne. Z jednej strony stworzyliśmy cud, z drugiej musimy o tym zapomnieć, bo przed nami ważniejszy mecz. Nie ma co liczyć na to, że kolejny przeciwnik stworzy nam taką szansę. Emocje były przeszkodą - nie będę kłamać, dla niektórych to pierwsze igrzyska olimpijskie, do tego Brazylia, która gra tylko w finałach igrzysk olimpijskich. Po prostu gryzą parkiet, więc to zwycięstwo jest podwójnie ważne. Udało nam się uwierzyć w siebie, uwierzyć, że Brazylia nie jest taka straszna i możemy z nią grać - powiedział Maksim Michaiłow cytowany przez championat.com.
W pierwszym secie siatkarze ROC przegrali dość wyraźnie, 18:25 i nic nie wskazywało na to, że Sborna będzie w stanie rozstrzygnąć starcie półfinałowe na swoją korzyść. W polu zagrywki i ataku fatalnie spisywali się liderzy Maksim Michajłow i Jegor Kliuka. Nie błyszczał także najlepszy w zespole Dmitrij Wołkow.
- W pierwszych dwóch setach martwiliśmy się o to, jak dobrze gra przeciwnik, zamiast patrzeć na własną grę - więc popełniliśmy zbyt wiele błędów. Po trzecim secie udało nam się trochę odprężyć, mniej więcej weszliśmy do gry i zaczęliśmy dyktować warunki. Z rywalem takim jak Brazylia ważne jest, aby prowadzić, a nie odrabiać straty. Kiedy prowadzą, są podwójnie pewni siebie. Pod wieloma względami wywróciliśmy naszą grę do góry nogami dzięki zmianom, to jest siła naszego zespołu - przyznał Maksim Michaiłow.
Czytaj także:
Aleksiej Spiridonow kolejny raz prowokuje. Zamieścił zdjęcie z Wilfredo Leonem
To były ich ostatnie igrzyska. Wielkie gwiazdy siatkówki zakończyły reprezentacyjną karierę