Zakończyła się rywalizacja mężczyzn w dziesięcioboju podczas igrzysk olimpijskich Tokio 2020. W ostatnich konkurencjach, które odbyły się w czwartek, nie mógł wystartować Niklas Kaul. Niemiecki sportowiec dzień wcześniej doznał bolesnej kontuzji.
Już wiadomo, że problem pojawił się podczas skoku wzwyż. To wtedy uszkodził kostkę, ale 23-latek nie zamierzał się poddać. W efekcie stanął do rywalizacji w biegu na 400 m. Nie zdołał jednak dobiec do mety.
Uraz był tak bolesny, że Kaul zatrzymał się, położył na bieżni i po chwili popłynęły mu łzy z oczu. Ból był potworny, a stadion olimpijski opuścił na wózku inwalidzkim. To był wielki cios dla mistrza świata sprzed dwóch lat.
- Rezonans magnetyczny potwierdził nasze przypuszczenia. Kostka została zmiażdżona po skoku wzwyż. Na szczęście nie ma pęknięcia, ani złamania. Niklas teraz potrzebuje odpoczynku, a za kilka tygodni będzie mógł wznowić treningi - mówi lekarz niemieckiej kadry Andrew Lichtenthal.
Co ciekawe, Kaul skoczył 2,12 m, gdy doznał kontuzji i był to nowy rekord życiowy. Jednocześnie wygrał rywalizację w skoku wzwyż.
Koszmarny obrazek na stadionie lekkoatletycznym. Boli od samego patrzenia [WIDEO] >>
Tokio 2020. Dramat Lewandowskiego i Rozmysa. Jeden z kontuzją, drugi bez buta >>
ZOBACZ WIDEO: Działacz uratował polskiego lekkoatletę. "Za protest trzeba zapłacić"