Canarinhos awans do najlepszej czwórki traktowali jako obowiązek. Wszak do turnieju olimpijskiego przystępowali jako obrońcy tytułu mistrzowskiego sprzed pięciu lat, wicemistrzowie świata i triumfatorzy tegorocznej Ligi Narodów. Argentyna z kolei w ostatnim czasie na świecie sukcesów nie odnosiła, ale samo wejście do grona najpierw ośmiu, a potem czterech najlepszych drużyn już dla tej drużyny było ogromnym osiągnieciem.
Albicelestes w historii dwukrotnie kwalifikowali się do półfinału igrzysk olimpijskich. Ostatni raz w 2000 roku w Sydney, a wcześniej w 1988 roku w Seulu. Wówczas drużyna z m.in. Danielem Castellanim i Hugo Conte w składzie pokonała po tie-breaku w meczu o brąz... Brazylię.
W spotkaniu o trzecie miejsce w Tokio obraz zmieniał się niemal co seta. W pierwszej partii niesamowite siły wstąpiły w Facundo Conte, a także argentyński blok. Po drugiej stronie siatki to tempo był w stanie wytrzymać tylko Lucas Saatkamp na środku. Dyspozycja Ricardo Lucarellego czy Wallace'a De Souzy pozostawiała sporo do życzenia. Efekt? Wygrana Argentyny 25:23.
ZOBACZ WIDEO: Paweł Fajdek z brązowym medalem IO w Tokio. Czy będzie zadowolony z tego osiągnięcia?
Ponieważ gra środkiem Brazylijczykom jednak wychodziła, trener Renan Dal Zotto postanowił na drugą partię wprowadzić Douglasa Souzę do pary z Lucasem. Tymczasem po drugiej stronie pomysł z graniem niemal wyłącznie na Conte przestał się sprawdzać. Argentyna zgubiła szalony rytm, który narzuciła na początku i przegrała 20:25.
W trzeciej partii niewiele się zmieniło, poza tym, że ekipa Marcelo Mendeza zaczęła uruchamiać środek, choć jeszcze nie za każdym razem udawało im się przebijać przez brazylijski coraz szczelniejszy blok. Lecz Conte dalej był jakby wyczerpany, a Limy czy Palaciosa w ataku prawie w ogóle nie było. Wicemistrzowie świata robili swoje i wygrali do 20.
Ale w Argentynę wstąpiły nowe siły. Lima, Palacios i Agustin Loser na środku się przebudzili. Najpierw poprzez kilka punktowych bloków na Wallace'ie i Lucarellim, a potem odblokowali się w ataku. I to w taki sposób, że rywale nie mogli się odnaleźć w Ariake Arenie, bo w czwartej partii ugrali zaledwie siedemnaście punktów. Losy brązowego medalu rozstrzygnęły się więc w tie-breaku.
Piąty set to prawdziwa górska kolejka emocji i zmian. Argentyńczycy uciekali już na 8:4, ale po zmianie stron przewagę stracili. Później znów uciekli na trzy punkty (12:9), ale seria Lucarellego na zagrywce sprawiła, że po chwili był remis 12:12. W końcówce decydujące punkty atakiem zdobyli Conte, a potem blokiem Loser.
Argentyna oszalała z radości. To największy sukces tamtejszej siatkówki w XXI wieku. Tymczasem Brazylia zostaje bez medalu, także po raz pierwszy od 21 lat.
Argentyna - Brazylia 3:2 (25:23, 20:25, 20:25, 25:17, 15:13)
Argentyna:
De Cecco, Conte, Loser, Lima, Palacios, Sole, Danani (libero) oraz Sanchez, Poglajen, Ramos, Pereyra.
Brazylia: Bruno, Lucarelli, Lucas, Wallace, Leal, Mauricio, Thales (libero) oraz Douglas, Gil, Alan.
Czytaj również: Klęska mistrzów olimpijskich. "Do Tokio jechali jako wielki faworyt"