- Obecnie opracowuję strategię przygotowań do igrzysk w Vancouver. Tej imprezie podporządkuję wszystkie poczynania w najbliższym roku. To jest teraz dla mnie najważniejsze - powiedział król biathlonu Ole Einar Bjoerndalen. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Norweg oznajmił to już w marcu 2009 roku, czyli niemal rok przed inauguracją igrzysk! To świadczy o tym, jak ważna dla najlepszych biathlonistów jest data 12 lutego, czyli dzień rozpoczęcia wielkiej kanadyjskiej imprezy. Dla wielu z nich to ostatnia szansa zaistnienia w zawodowym sporcie. Dla innych świetna okazja, aby pokazać się sportowemu światu. Co na kilka dni przed ZIO słychać u męskiej części biathlonowej stawki?
Mocna Francja, problemy Niemców
Simon Fourcade przyjeżdża do Kanady jako lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Francuz, jak dotąd, może pochwalić się sześcioma medalami Mistrzostw Świata Juniorów, a także złotym krążkiem z poprzedniego sezonu rozgrywanych w Pyeongchang Mistrzostw Świata w sztafecie mieszanej. 25-letni biathlonista będzie faworytem w Vancouver. W jakiej konkurencji? Najlepsze wyniki Fourcade uzyskuje w biegach indywidualnych na 20 km. Jednak mocną stroną Francji będzie również sztafeta, bowiem „Trójkolorowi” zajmują obecnie czwartą lokatę w klasyfikacji generalnej sztafet.
Mniej pewni formy przed igrzyskami są Niemcy. Świetnie w tym sezonie prezentuje się Arnd Peiffer, ale pozostali zawodzą. Trzykrotny złoty medalista z ostatnich Igrzysk Olimpijskich w Turynie - Michael Greis - dobre występy przeplata słabszymi. Dlatego też jego dyspozycja pozostaje wielką niewiadomą. Przeciętnie dotychczas spisywali się Andreas Birnbacher oraz Christoph Stephan. Bardzo słaby w wykonaniu niemieckich zawodników obecny sezon sprawia, iż występ w sztafecie może się okazać klęską. Warto dodać, że Niemcy bronią mistrzostwa olimpijskiego w tej konkurencji. Niestety od 2006 roku wiele się zmieniło, bowiem karierę zakończyły takie niemieckie sławy jak Ricco Gross oraz Sven Fischer.
Złota sztafeta?
Uwagę należy poświęcić Rosjanom, a przede wszystkim sensacji sezonu - Evgenowi Ustyugowi, który obecnie jest wiceliderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. W tym sezonie stawał cztery razy „na pudle”, a nawet przez kilka zawodów biegał i strzelał w żółtej koszulce lidera. Te sukcesy mówią same za siebie. 24-letni Rosjanin jest jednak mało doświadczonym zawodnikiem. Mimo to, to on wydaje się być jedyną nadzieją Rosjan na medal indywidualny w Vancouver.
Ivan Czerezow oraz Maksym Czudow, starsi koledzy Ustyugova z reprezentacji, także są w stanie powalczyć o podium. Niestety ich rezultaty z tegorocznego sezonu nie napawają optymizmem. 29-letni Czerezow, co prawda, zwyciężył 19 grudnia 2009 roku bieg sprinterski w Pokljuce, ale w pozostałych zawodach prezentował się bardzo różnie. Raz zawodziła forma biegowa, zaś w kolejnych zawodach Rosjanin niemiłosiernie pudłował. Natomiast Czudow dotychczas w sezonie 2009/2010 ani razu nie znalazł się w czołowej trójce! Indywidualnie wygląda to dość kiepsko, ale w sztafecie reprezentacja Rosji walczyć będzie o złoto.
Faworyci jakich mało…
Wielkimi faworytami będą Norwegowie, którzy od wielu lat stanowią światową czołówkę w biathlonie. Na główny plan wysuwa się oczywiście Bjoerndalen, który w swoim dorobku Igrzysk Olimpijskich ma pięć złotych, trzy srebrne oraz jeden brązowy medal. Jednak 36-letni biathlonista w 2006 roku podczas ZIO nie wywalczył żadnego krążka z najcenniejszego kruszcu. Dlatego też Norweg w Vancouver będzie zmotywowany podwójnie, chociaż jeszcze przed inauguracją imprezy przytrafiło mu się spore nieszczęście. Podczas wylotu do Kanady Bjoerndalenowi na lotnisku zginął cały biathlonowy sprzęt. Na szczęście zguba szybko się znalazła. Okazało się, że torba najlepszego biathlonisty wszechczasów wylądowała w Amsterdamie.
Do walki o medale w norweskiej ekipie włączy się również Emil Hegle Svendsen. 24-letni utalentowany biathlonista ma szanse na pierwsze w swoim życiu olimpijskie medale. W sztafecie Norwegowie są największymi faworytami do zdobycia złota. I zdają sobie z tego sprawę, bo w obawie przed złapaniem jakiejś infekcji wyprowadzili się z wioski olimpijskiej. Chcą być pewni, że żadne pozasportowe czynniki nie przeszkodzą im w walce o złote medale. - Ryzyko zarażenia się na terenie wioski olimpijskiej jest bardzo wysokie. Przewija się tam bardzo dużo osób z całego świata. Codzienne witanie się, rozmowy czy pobyt w windzie lub na stołówce są ogromnym zagrożeniem - tłumaczy decyzje Norwegów Bjoerndalen.
Co z tą Polską?
Wydawało się, że jedynym polskim biathlonistą, który będzie rywalizował na kanadyjskiej trasie będzie Tomasz Sikora. Jednak w ostatniej chwili kwalifikacje olimpijską dostał Łukasz Szczurek. Dla niespełna 21-letniego zawodnika będzie to debiut na ZIO. Mistrz świata juniorów z 2007 roku największe szanse na dobry występ będzie miał w biegu indywidualnym na 20 km, gdzie liczy się celność na strzelnicy. Jeśli Szczurek znajdzie się w pierwszej czterdziestce zawodów, można będzie uznać to za dobry wynik.
Większość polskich fanów oczy zwróci oczywiście w kierunku Sikory, który w Vancouver będzie bronił wicemistrzostwa olimpijskiego z Turynu w konkurencji biegu ze startu wspólnego. W tegorocznym sezonie forma Polaka była dość nierówna. Najlepsze trzecie miejsce w Oberhofie było jedynym podium naszego najlepszego biathlonisty w tym sezonie. Ponadto dwukrotnie zajmował miejsce szóste, dlatego ciężko przewidywać cokolwiek przed występami w Kanadzie. - Zawsze byłem dobrze przygotowany do docelowej imprezy sezonu, dlatego nie mam obaw - uspokaja kibiców 36-letni zawodnik. W jakiej konkurencji ma największe szanse? Jak się okazuje… Niewiadomo. - Każdy medal w Vancouver mnie zadowoli, nie musi być złoty. Bez znaczenia także jest, na jakim dystansie, bo teraz już nie mam ulubionego. Wiem, że mogę poradzić sobie na każdym - zapowiada Sikora. I oby potwierdził to w Vancouver.