Kowalczyk: Oby często grali mi hymn

Justyna Kowalczyk to jedna z naszych największych nadziei medalowych podczas Igrzysk Olimpijskich w Vancouver. W rozmowie z Przeglądem Sportowym mówi o swoich oczekiwaniach przed występami.

Damian Gapiński
Damian Gapiński

Trening, kontrola dopingowa i ślubowanie - tak wyglądał dzień Justyny Kowalczyk. Kontrola dopingowa poszła szybko. Polka w tym roku jest kontrolowana niemal na każdym kroku w związku ze swoimi dobrymi występami. O wiele ważniejszy był trening na trasie, na której zmieniają się warunki. Pierwszego dnia padał śnieg. Później deszcz. Po treningu Polka złożyła ślubowanie. W pełnym makijażu odczytała słowa przysięgi. - To niesamowita, podniosła uroczystość. Starty w Pucharze Świata czy mistrzostwach świata to zupełnie inna zabawa. Każdy chce jak najlepiej wystąpić. Ja również. Dostałam treść przysięgi chwilkę przed uroczystością, więc czytałam, ale myślę, że dobrze wyszło - powiedziała dla Przeglądu Sportowego Kowalczyk.

Ona sama jednak pewnie zauważyła, że organizatorzy nie postarali się o odpowiednią oprawę ślubowania. Maleńka sala, tłum dziennikarzy i hymn z małego magnetofonu. Prezes PKOL - Piotr Nurowski zaznaczył jednak, że polska ekipa nie miała wpływu na przebieg oprawy. Po ceremonii Kowalczyk chciała jak najszybciej udać się do swojego pokoju. Zatrzymali ją jednak dziennikarze, którzy głównie dopytywali o warunki na trasie. Jeden z pytających przytoczył opinię profesora krakowskiej AWF, który powiedział, że mokry śnieg preferuje krótki krok łyżwowy, co z kolei faworyzuje zawodników wytrzymałościowych. - Nie lubię biegać po świeżym śniegu, więc zdecydowanie się nie zgadzam. Jestem zawodniczką sportów zimowych i ważne, żeby biec jak najlepiej niezależnie od warunków. Nie mam wpływu na pogodę, na trasę, więc to jest bez znaczenia - odpowiedziała na łamach Przeglądu Sportowego Kowalczyk.

Polka dodała, że nie czuje się pewna zwycięstwa przed biegami. To mogłoby wywołać niepotrzebną presję. Twierdzi, że na kanadyjskich trasach czuje się jak juniorka i to może jej pomóc. Zaznacza jednak, że nie nic przeciwko temu, aby odgrywano jej Mazurka Dąbrowskiego. - Ostatnio często mi go grają. I nie chciałabym, żeby na trzy tygodnie przestali. Fajnie, żeby dobra passa była podtrzymana - zakończyła Justyna Kowalczyk.

Więcej w Przeglądzie Sportowym.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×