Finałowy bieg był pasjonujący. Justyna Kowalczyk jeszcze na kilkaset metrów przed metą była na czele, jednak tuż przed stadionem dała się wyprzedzić Marit Bjoergen na zakręcie, w dodatku umiejscowionym na zjeździe. Norweżka na odcinkach prowadzących w dół ma przewagę niemal nad każdą rywalką, gdyż w dzieciństwie trenowała narciarstwo alpejskie, i potrafiła skutecznie zaatakować Polkę. Ta w końcówce próbowała jeszcze atakować, jednak Bjoergen była na finiszu mocniejsza i sięgnęła po złoto. To największy sukces w karierze Norweżki, która dotąd na igrzyskach miała dwa srebrne i jeden brązowy medal. Również Kowalczyk osiągnęła swój najlepszy wynik w walce o olimpijskie medale, gdyż dotąd miała w swym dorobku brąz z Turynu. Największą bohaterką środowych zawodów była Petra Majdić. Kontuzjowana Słowenka upadła na treningu, jednak mimo bólu zdołała stanąć na starcie i wywalczyć brązowy medal. Za metą była bliska utraty przytomności.
W rywalizacji mężczyzn finał był pojedynkiem Norwegów i Rosjan. Ci pierwsi zostali jednak z tyłu, a na domiar złego szyki jednemu z nich pokrzyżował Kazach Aleksiej Połtaranin, który spowodował kraksę. W tej sytuacji Nikita Kriukow i Aleksander Panżiński między sobą rozstrzygnęli walkę o złoto, z której po interesującym pojedynku zwycięsko wyszedł ten pierwszy.
Mimo wielu problemów z pogodą w końcu udało się rozegrać zjazd pań. Powody do świętowania mieli Amerykanie, gdyż wygrała Lindsey Vonn, która o przeszło pół sekundy pokonała Julię Mancuso. Vonn to wielka gwiazda amerykańskiej ekipy, na której zwycięstwo w jej ojczyźnie liczono od dawna, gdyż od przeszło dwóch sezonów jest ona najlepszą alpejką świata. Na drugim miejscu sklasyfikowana została jej koleżanka z reprezentacji USA Julia Mancuso. Nigdy dotąd w historii zimowych igrzysk olimpijskich Amerykanki nie miały tak udanej konkurencji, w której zajęłyby dwa pierwsze miejsca. Czołową trójkę uzupełniła Elisabeth Goergl z Austrii.
Justyna Kowalczyk nie była jedyną reprezentantką Polski startującą w środowych konkurencjach. W łyżwiarstwie szybkim mężczyzn startowali bowiem Konrad Niedźwiecki i Maciej Ustynowicz. Nasi zawodnicy wypadli jednak poniżej oczekiwań i zajęli odpowiednio dwudzieste siódme i trzydzieste drugie miejsce. Wygrał Shani Davis z USA, który pokonał Tae-Burna Mo z Korei Południowej oraz swojego rodaka Chada Hedricka. W środę walczyły o medale również specjalistki od short-tracku. Na 500 metrów najlepsza była Chinka Wang Meng, a jedyna Polka Patrycja Maliszewska została sklasyfikowana na dwudziestym dziewiątym miejscu.
W snowboardowym halfpipe startował Michał Ligocki. Niestety, poszedł w ślady swojego brata i aż dwa razy upadł wykonując swoje próby. W tej sytuacji nie mogło być mowy o dobrym miejscu i Polak zajął dopiero trzydzieste ósme miejsce. Ze złota cieszył się kolejny reprezentant USA Shaun White. Również w przypadku tej konkurencji Amerykanie mogli cieszyć się z dwóch medali, gdyż trzecie miejsce przypadło Scottowi Lago, który przegrał jeszcze z Peetu Piroinenem.
W ostatnim środowym finale, dwójkach mężczyzn w saneczkarstwie, niespodzianki nie było. Mistrzostwo olimpijskie obronili bowiem bracia Andreas i Wolfgang Lingerowie. Reprezentanci Polski w tej konkurencji nie startowali.