Siedział przed nią prezydent Duda, a tu takie pytanie. "Mam kłamać?"

Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu: Aleksandra Kałucka
Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu: Aleksandra Kałucka

Gdy się urodziła, lekarze nie dawali jej szans na normalne życie. W Paryżu Aleksandra Kałucka zdobyła jednak brązowy medal we wspinaczce sportowej, a teraz zastanawia się nad rozpoczęciem studiów doktoranckich.

Tuż po narodzinach wcześniaczek ich mama usłyszała, że jej córki najprawdopodobniej do końca życia będą niepełnosprawne. Miały nie widzieć, nie słyszeć oraz mieć problemy z samodzielnym poruszaniem się. Dziś obie bliźniaczki śmieją się z tamtej diagnozy lekarzy. W odnoszeniu sukcesów nie przeszkadza im nawet fakt, że obie nie widzą na jedno oko.

Jedna z nich, Aleksandra Kałucka, podczas igrzysk w Paryżu została brązową medalistką igrzysk olimpijskich we wspinaczce sportowej. Druga siostra, Natalia, nie pojechała na igrzyska tylko ze względu na limit reprezentantek Polski. Obie doskonale radzą sobie nie tylko w sporcie, ale także w nauce. Aleksandra Kałucka przygotowania do igrzysk łączyła z pisaniem pracy licencjackiej na kierunku matematyka, a dziś szykuje się już do studiów doktoranckich na uniwersytecie w Edynburgu.


Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Chyba nie za bardzo udało ci się nacieszyć popularnością, bo od września przeprowadziłaś się z rodzinnego Tarnowa do Szkocji. Dlaczego?

Aleksandra Kałucka, brązowa medalistka olimpijska we wspinaczce sportowej: Prawda, praktycznie od razu wyprowadziłam się do Szkocji. Zdecydowałam się rozpocząć studia matematyczne w Edynburgu.

Skąd pomysł na studia akurat w tym mieście?

Dwa lata temu wygrałam tam Puchar Świata i tak bardzo zakochałam się w tym mieście, że właśnie wtedy postanowiłam tam wrócić na studia magisterskie. To miasto wygląda jak z filmów o Harrym Potterze i choć nie jestem jakąś wielką miłośniczką tych książek, to Edynburg pokochałam.

Wszystko zbiegło się w czasie z igrzyskami. 

Pracę licencjacką broniłam 4 lipca w Tarnowie. Już wcześniej wiedziałam jednak, że dostałam się na uniwersytet w Edynburgu. Początkowo plan zakładał, by - ze względu na igrzyska - bronić się we wrześniu. Musiałam jednak przyspieszyć obronę i łączyć naukę z walką o kwalifikację na igrzyska. W Szkocji rok akademicki zaczyna się już we wrześniu. Zawsze chciałam się rozwijać nie tylko jako zawodnik, ale także jako człowiek i cieszy mnie to, że studiuję w języku angielskim.

ZOBACZ WIDEO: Można wpaść w zachwyt. Jędrzejczyk pokazała zdjęcia z rajskich wakacji

Na jaki temat pisałaś pracę licencjacką?

Analiza statystyczna wspinaczki sportowej. Na podstawie moich badań okazało się, że nasza dyscyplina ma jeszcze duże pole do rozwoju, a nasze wyniki mogą być dużo lepsze. Przeanalizowałam wyniki wszystkich kluczowych zawodów w ostatnich pięciu latach.

Jak na matematyczkę zdarza ci się jednak podejmować czasami bardzo niespodziewane decyzje, jak choćby o rozstaniu z trenerem zaledwie sześć tygodni przed igrzyskami. Skąd ten pomysł?

Wywalczyłam kwalifikację i postanowiłam dokonać zmiany. Chciałam przygotować się do igrzysk jak najlepiej, a intuicja podpowiadała mi, że zmiana będzie dobrą decyzją. Opłaciło się, bo w Paryżu trzy razy poprawiłam rekord życiowy.

Co mówili najbliżsi, gdy usłyszeli o twoim pomyśle pierwszy raz?

Oczywiście, wiele osób odradzało mi taki ruchu. Nie jest łatwo podejmować decyzję wbrew oczekiwaniom innych, ale od początku wiedziałam, że to ja wystąpię na igrzyskach i to do mnie należy decyzja. Moja siostra Natalia poszła za moim przykładem, ale dopiero po igrzyskach.

Z Natalią Kałucką jesteście bliźniaczkami. Czy to oznacza, że ona także rozpoczęła studia w Edynburgu?

Od września jestem sama. Pierwszy raz w życiu. Wcześniej faktycznie każdy moment spędzałyśmy razem. Obecnie trudno nam przyzwyczaić się do nowych okoliczności, dlatego praktycznie całe dnie spędzamy na rozmowach przez aplikację video. Zresztą Natalia już mnie odwiedziła i za chwilę przyjeżdża kolejny raz. Ja też cały czas kursuję pomiędzy Szkocją a Polską, by spędzać z nią jak najwięcej czasu.

Podczas Gali Olimpijskiej przyznałaś się, że zdarzyło ci się pisać klasówkę za swoją siostrę.

Na scenie zapytano mnie, czy pisałam egzamin za siostrę. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Przede mną siedział pan prezydent i nie wiedziałam, czy ja mogę mówić o takich sprawach, czy może mam kłamać. Pierwszą myślą, jaka przyszła mi wtedy do głowy, był strach, czy za opowiedzenie tej historii nie odbiorą mi dyplomu z gimnazjum. Prawda jest jednak taka, że faktycznie zdarzało nam się to dość często.

Nie bałaś się konsekwencji?

Miałam z siostrą układ, że ja w krytycznych sytuacjach napiszę za nią jakąś klasówkę z matematyki, czy geografii, a w rewanżu ona pomoże mi w plastycznych pracach. To zdarzyło się raptem kilka razy i dziś głupio o tym mówić. Robiąc to, nie byłyśmy zbyt mądre. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że działo się to w gimnazjum. Poza tymi kilkoma przypadkami nigdy więcej się to nie powtórzyło.

Potrafiłaś napisać dwie klasówki w czasie jednej lekcji?

Chodziłyśmy do innych klas. Bardzo bałam się przyłapania, ale nigdy się to nie stało. Faktycznie z Natalią jesteśmy prawie identyczne, więc nauczyciele mieli utrudnione zadanie.

Miałaś okazję odpocząć chwilę po igrzyskach?

Praktycznie od razu po powrocie z Paryża rozpoczęłam przeprowadzkę do Szkocji, a przez to nie miałam czasu na żadne dodatkowe wakacje. W grudniu mam sesję, więc też się nie uda. Marzy mi się lot do Wietnamu i relaks w domku na plaży.

W Szkocji inni studenci wiedzą, że jesteś medalistką olimpijską?

Po igrzyskach byłam nawet gościem na wielkiej gali dla sportowców. Na co dzień wykładowcy nie widzą jednak, że jestem medalistką igrzysk, bo jest nas 200 na roku.

Domyślam się, że w Tarnowie było zupełnie inaczej.

Tak i było to odrobinę męczące. Chciałam oddzielić moje życie sportowe od studenckiego. Szczerze mówiąc, przyjeżdżając na uczelnię po zawodach, czy treningu naprawdę nie chce mi się gadać o sporcie. Chcę odpocząć od tego i nie mieć łatki głupiego sportowca. Niestety u nas takie myślenie jest dość powszechne i krzywdzące. Na pierwszym roku wiele osób wprost mówiło, że nie wierzy, że skończę ten kierunek. Mocno się zdziwili, bo na najtrudniejszym - trzecim roku - nie miałam żadnej oceny poniżej czterech i pół. Mogę więc powiedzieć, że coś umiem z tej matematyki.

Czy władze uczelni wspierają twoją karierę?

To jest niesamowite, bo na uczelni w Szkocji mam do dyspozycji sześciu specjalistów. W razie potrzeby sportowcom pomagają psycholog, dwaj trenerzy przygotowania motorycznego, dietetyk, fizjoterapeuta oraz trener od wspinaczki.

Swoją przyszłość bardziej wiążesz z matematyką, czy jednak ze wspinaczką?

Zobaczymy, co wydarzy się w kolejnym roku. Jest mi trudno na takim poziomie łączyć naukę i sport. Często jestem bardzo zmęczona, bo naprawdę na zajęciach zajmujemy się trudnymi zagadnieniami. Wybrałam program studiów, który przygotowuje mnie do studiów doktoranckich. Widzę się w roli wykładowcy akademickiego.

Naprawdę wybiegasz aż tak bardzo w przyszłość?

W Szkocji mają nieco inny system, a studia magisterskie trwają tam rok, zamiast dwóch, jak w Polsce. Praktyczne w kwietniu kończę drugi semestr i będę zajmować się już tylko pracą magisterską. Decyzja odnośnie studiów doktoranckich zapadnie niedługo. Po sesji egzaminacyjnej będę wiedziała, jak mnie to pochłania i czy możliwe jest kontynuowanie kariery i nauki.

Nie zastanawiałaś się nad tym, że przydałoby ci się trochę odpoczynku po igrzyskach?

Trenuję na bardzo wysokim poziomie od 16. roku życia i mam świadomość, że nie mogę przegiąć, bo inaczej będzie lipa, a moja kariera może szybko się skończyć. Dzisiaj mam 22 lata i trudno mi przychodzi myślenie o odpuszczaniu. Być może w przyszłym sezonie będę startować rzadziej, ale mam nadzieję, że będę biegała szybciej niż w tym roku. Moim celem są mistrzostwa świata.

Zdarza ci się odpuścić trening ze względu na obowiązki na uczelni?

Prędzej zdarzyłoby mi się nie pójść na jakieś zajęcia na uniwersytecie niż opuścić trening. Sport jest priorytetem i w ogóle nie rozumiem, jak jakiś sportowiec może opuszczać treningi. U mnie nigdy nie było takiej sytuacji.

Bardziej stresują cię starty w zawodach, czy jednak egzaminy?

Jako sportowiec jestem pewna swojej wartości, więc zdecydowanie bardziej stresują mnie zaliczenia na uczelni. Walczę z tym, ale wciąż każdy egzamin to dla mnie spory stres.

Po igrzyskach głośny stał się temat twoich problemów zdrowotnych, ty jednak regularnie odmawiasz rozmów na ten temat. Dlaczego?

Mogę na ten temat rozmawiać i dostaję wiele wiadomości od ludzi w podobnej sytuacji, którzy dziękują mi za to, że daję dobry przykład. Czasami jednak to denerwuje, gdy pięć minut po zdobyciu medalu igrzysk dostaje się pytanie o to, jak to jest osiągać sukcesy, mimo że lekarze nie dawali szans na to, że będziemy z siostrą normalnie chodzić.

To była trudna droga?

Cieszę się, że moja mama nie posłuchała specjalistów. Jej walka się opłaciła. To, że nie widzę na jedno oko, nie jest dla mnie żadną przeszkodą. Nie widzę się w roli guru, czy motywatora, ale wierzę, że mój przykład pokaże ludziom w podobnej sytuacji, że nie ma sensu się zamartwiać. Pisze do mnie wielu wcześniaków i dziękują za to, że pokazuję naszą sytuację. Naprawdę znam wielu takich osób i każdy z nas robi bardzo ciekawe rzeczy.

Stałaś się rozpoznawalna w Polsce i za granicą?

W Polsce obecnie trudno mi zrobić normalny trening na ściance, bo mnóstwo ludzi podchodzi i chce sobie zrobić ze mną zdjęcie. A ja nie potrafię odmawiać, zwłaszcza dzieciom. Zresztą ludzie podchodzą nie tylko w Polsce, ale nawet w Szkocji. Nasze środowisko jest stosunkowo małe i faktycznie jestem w nim znana.

Czy medal olimpijski przyniósł ci jakieś korzyści w życiu codziennym poza arenami sportowymi?

Dzięki dobrym wynikom otrzymałam wsparcie w Szkocji i mogę sobie swobodnie przekładać daty egzaminów, by dopasowywać je pod kolejne zawody. Poza tym zmieniło się podejście do mojego... psa. Mam pieska rasy chihuahua. Jeszcze przed igrzyskami nie mogłam z nim wchodzić do wielu miejsc, a obecnie widzę, że nikt nie ma z tym żadnego problemu.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty