Pracują z dala od domu. Pieniędzy szukają też w Polsce

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: mechanicy zespołu MotoGP, w kółku Michał Fiałkowski
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: mechanicy zespołu MotoGP, w kółku Michał Fiałkowski

Nie zawsze mogą liczyć na umowę o pracę, tygodnie spędzają z dala od domu, a zarobki nie powalają na kolana. Prawda o pensjach w motocyklowych mistrzostwach świata MotoGP jest smutna. Część mechaników za pieniędzmi przyjeżdża też do Polski.

W tym artykule dowiesz się o:

Motocyklowe mistrzostwa świata MotoGP to królewska seria wyścigowa, odpowiednik Formuły 1 w świecie dwóch kółek. Zawody odbywają się na całym globie, a transmisje z nich śledzą miliony ludzi. Chociaż pensje największych gwiazd MotoGP nie mogą się równać do zarobków kierowców F1, to i tak motocykliści nie mają prawa narzekać.

Najlepiej opłacani Fabio Quartararo i Marc Marquez inkasują ok. 10-12 mln euro rocznie. Dla porównania Max Verstappen i Lewis Hamilton zgarniają w F1 ponad 50-60 mln euro za sezon. O takich zarobkach mogą zapomnieć mechanicy i inżynierzy, bez których wyścigi nie miałyby szans się odbywać. Niskie pensje są problemem nie tylko F1 (o czym pisaliśmy w lutym), ale też MotoGP.

ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica nie kryje się z wiarą w Boga. "Kiedyś mocno chroniłem temat religii"

Presja, brak rodziny i niskie pensje

- To nie jest środowisko, do którego się wchodzi i pozostaje na zawsze. Każdy dzień jest tutaj wyzwaniem - mówi mi jeden z pracowników zespołu MotoGP podczas wizyty na zawodach w Barcelonie. Zwraca uwagę na wszechobecną presję. Nieraz motocykl musi zostać naprawiony w mgnieniu oka, jeśli przerwa między sesjami jest niezwykle krótka. Najmniejszy błąd może poskutkować awarią, utratą punktów przez zawodnika i nieprzyjemną atmosferą w zespole.

Sezon MotoGP rusza zazwyczaj pod koniec lutego wraz z zimowymi testami. Trwa do połowy listopada. Daje to łącznie nawet 25 weekendów, w trakcie których mechaników i inżynierów nie ma w domu. Wyjątkowo męczący jest początek kampanii z wyścigami w Azji i obu Amerykach, jak i koniec sezonu, gdy stawka wraca do Azji i Australii.

Dla największych gwiazd MotoGP bardzo ważne jest zaufanie i stabilność pracy, stąd w ich teamach zmiany mechaników są rzadsze. W ekipach z niższych klas wyścigowych (Moto2, Moto3) rotacja personelu jest ciągła.

Mechanicy ekipy Trackhouse Racing w akcji (fot. Gold & Goose Photography)
Mechanicy ekipy Trackhouse Racing w akcji (fot. Gold & Goose Photography)

- W zeszłym roku zdarzało mi się być kilka kolejnych weekendów na wyścigach, najpierw z Milanem Pawelcem na Red Bull Rookies Cup, później na Junior GP, a następnie na zawodach World Supersport z Piotrem Biesiekirskim. Spotykałem tam tych samych mechaników, tylko w różnych koszulkach. Personel z Moto2 czy Moto3 zarabia kilkaset euro dniówki, czasem zespoły rozliczają się za całe weekendy. Wtedy można dostać trochę ponad tysiąc euro - opowiada nam Michał Fiałkowski, dziennikarz motoryzacyjny i menedżer polskich zawodników.

Prawda o pensjach w MotoGP jest taka, że szeregowy mechanik zarabia rocznie ok. 25 tys. euro brutto (nieco ponad 100 tys. zł). W Moto2 czy Moto3 nie może liczyć na umowę o pracę, przez co koszty związane z ubezpieczeniem zdrowotnym i społecznym musi wziąć na swoje barki. Nie może też liczyć na stałą pensję w miesiącach zimowych w przerwie między sezonami.

Nieco lepiej jest w fabrycznych zespołach MotoGP, należących do Hondy czy Yamahy, ale w prywatnych stałe etaty również nie są normą.

Szukają okazji do zarobku poza wyścigami

Z tegorocznego badania dla Motofocus.pl wynika, że średnia pensja w warsztacie samochodowym w Polsce wynosi od 4500 do 7500 zł netto. To najlepszy dowód na to, że prestiżowy świat MotoGP wcale nie oferuje kokosów. - To nauczyło ludzi z padoku kombinować. Pracują w różnych seriach wyścigowych, nie tylko przy motocyklach - dodaje Fiałkowski.

W zeszłym roku nasz rozmówca gościł na jednym z hiszpańskich torów wraz z motocyklistą Milanem Pawelcem, a tydzień później zawitał na ten sam obiekt z kierowcą Maciejem Gładyszem. - Okazało się, że mechanik Milana z Moto2 podczas rundy Formuły 4 pracował w padoku w jednej z tamtejszych kuchni i obsługiwał gości. Śmiał się, że nigdy się nie zatrzymuje, bo po prostu jest biedny - zdradza Fiałkowski.

Mechanicy nieraz muszą odbudować motocykl w kilkanaście minut (fot. Robert Cianflone)
Mechanicy nieraz muszą odbudować motocykl w kilkanaście minut (fot. Robert Cianflone)

Nieco lepiej wyglądają zarobki inżynierów w MotoGP, bo ich roczne wynagrodzenia sięgają minimum 35 tys. euro brutto (niespełna 150 tys. zł brutto). Wynika to m.in. z faktu, że trudno znaleźć osobę, która potrafiłaby umiejętnie czytać dane zebrane przez motocykl, a następnie była w stanie przekazać motocykliście, w którym aspekcie może się poprawić. Do tego w padoku trwa "wyścig szczurów" pomiędzy nacjami, bo różnice podatkowe sprawiają, że taniej wychodzi zatrudnienie inżyniera z Hiszpanii niż z Włoch.

- Sytuacja wygląda tak, że niektórzy świadomie rezygnują z MotoGP i pracują tylko kilka weekendów w roku przy okazji np. wyścigów w Hiszpanii. Podstawą ich życia jest serwisowanie motocykli w normalnym warsztacie, bo z tego mają więcej pieniędzy. Płace w MotoGP to trudny temat. Ludzie nie pracują w padoku dla pieniędzy, a z pasji. Rotacja personelu jest spora. Niektórzy nie wytrzymują tej presji i wypadają z kołowrotka - mówi nasz rozmówca.

Trafiają też do Polski

Narodowość nie ma znaczenia w padoku MotoGP, jak i w innych seriach wyścigowych. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że w szeregach zespołu Wójcik Racing Team, rywalizującego w motocyklowych długodystansowych mistrzostwach świata EWC, można spotkać mechaników z Hiszpanii. Pojawiają się oni w garażu polskiej ekipy również przy okazji krajowych mistrzostw, chociażby na Torze Poznań.

- Hiszpanie byli nie tylko pod wrażeniem tego, jak organizacyjnie i sprzętowo funkcjonuje polski zespół, ale również stawek. Stwierdzili, że są w stanie zarobić w Polsce porządne pieniądze w porównaniu do Hiszpanii. Nie chodzi o to, że my oferujemy jakieś kokosy. Po prostu stawki polskich ekip są konkurencyjne, a na Zachodzie wcale nie płaci się milionów. Ci Hiszpanie przylecieli do Poznania i stwierdzili nawet, że Wójcik Racing Team ma lepsze narzędzia niż zespoły u nich w kraju - komentuje Fiałkowski.

Zarobienie kilkuset euro w Polsce w ciągu weekendu, zwłaszcza gdy w Hiszpanii akurat nie odbywa się żaden wyścig, to nie lada okazja. Zawsze to dodatkowa suma, którą można odłożyć na zimę, trudny finansowo okres.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (5)
avatar
Möchomorek
18.10.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Kuczera, człowieku, co ty wypisujesz i skąd takie dane? Nawet gdyby wziąć zarobki mechaników, to nie są wcale złe. 25 tys. euros przez 8 miesięcy i pracując 2-3 dni w tygodniu to chyba super za Czytaj całość
avatar
mały w
18.10.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
PeGeeRy alternatywą dla tych mechaników?
Nie!
Moto to ich pasja, chcą być w centrum tego cyrku i jeszcze na tym zarabiać? Mogą dosiąść tych rumaków!
Do żużla zaprasza
Czytaj całość
avatar
Bogdan Toman
18.10.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Widocznie za tyle chcą to klienci, skoro więcej nie dają trzeba zmienić zawód a nie narzekać. 
avatar
wwwojtas
18.10.2025
Zgłoś do moderacji
8
3
Odpowiedz
co za brednie!!!!!!!!!!!! 
Zgłoś nielegalne treści