Przed wyścigiem o Grand Prix Walencji Jorge Lorenzo był niemal pewny tytułu drugiego wicemistrza świata MotoGP. Hiszpanowi zależało jednak na odniesieniu zwycięstwa na torze imienia Ricardo Tormo, aby triumfem pożegnać się z ekipą Movistar Yamaha MotoGP.
Lorenzo bronił barw japońskiego teamu przez dziewięć lat. Od przyszłego sezonu Hiszpana oglądać będziemy na motocyklu Ducati. - To był niesamowity weekend. Pole position, świetne pierwsze okrążenia, najszybsze okrążenie w wyścigu i ostatecznie zwycięstwo. Przybyłem do MotoGP jako 20-latek i właśnie w Walencji zdobyłem po raz pierwszy pole position. Po prawie dziesięciu latach ponownie miałem pierwsze pole startowe i wygraną w wyścigu. Myślę, że nie mogłem w lepszy sposób odpłacić się Yamasze za współpracę przez tyle lat - powiedział Hiszpan.
W trakcie dziewięciu sezonów spędzonych w Yamasze, Lorenzo aż trzykrotnie sięgał po tytuł mistrza świata. - Zawsze mieliśmy konkurencyjny i dobry motocykl. Teraz możemy cieszyć się z wspólnych sukcesów, mieć w pamięci piękne wspomnienia. Wieczorem czeka mnie wspaniała impreza z zespołem - dodał.
Po przekroczeniu linii mety Lorenzo zachowywał jednak spokój. - W wyścigu byłem przez 45 minut skupiony na tym, co mam do zrobienia. Dlatego po przekroczeniu linii mety nie byłem w stanie okazać wszystkich uczuć, tego jak przeżywam tę chwilę, bo musiałem dojść do siebie. Dopiero po dwóch lub trzech minutach zacząłem sobie przypominać najlepsze momenty z mojej kariery. Trudne było też pojawienie się w alei serwisowej przed ceremonią podium. Na pewno czeka mnie jedna z najbardziej szalonych imprez w życiu, bo mam za sobą udany dzień. Musimy cieszyć się z tych doświadczeń, które razem zebraliśmy wspólnie z Yamahą - wytłumaczył Hiszpan.
ZOBACZ WIDEO Mocne opinie o Lewandowskim z Hiszpanii. Trafi do Realu? "Nie jest potrzebny"